Słysząc to pytanie, uśmiechnąłem się mimowolnie, właśnie na to czekając, chciałbym po latach poczuć smak jego ust, które tak kochałem od pierwszego dnia, gdy tylko je skosztowałem.
- Oczywiście, że możesz, na to w końcu bardzo liczyłem - Wyznałem, patrząc w jego oczy, czując jego ciepłe dłonie na moich lodowatych pliczkach.
- Dlaczego więc nie pocałowałeś nie w usta tylko w policzek? - Zapytał, teraz chcąc to roztrząsać, mógłby mnie pocałować a później o to pytać prawda?
- Nie chciałem, abyś poczuł się nieswojo, w końcu nie pamiętasz kim jesteś, a ja nie chciałem cię wystraszyć, całując w usta - Wyjaśniłem, patrząc na niego wyczekująco, nie mogąc się już doczekać smaku jego ust. Sorey na szczęście już nic nie mówił, zbliżając się do moich ust, łącząc je w delikatnym pocałunku, który pogłębiłem, nie mogąc już się dłużej powstrzymywać, będąc przesadnie przepadzitym.
Oderwałem się od niego, gdy zabrakło mi tchu, parząc na niego z delikatnym rumieńcem na twarzy.
- Przepraszam, jestem strasznie zachłanny po tylu latach - Wyszeptałem, patrząc na niego, gdy on sam bez słowa znów połączył nasze usta w pocałunku najwidoczniej tak jak i ja potrzebując odrobiny czułości.
- Kocha cię owieczko - Wyszeptał, gdy oderwał się od moich ust, opierając czoło o moje czoło, głaszcząc delikatnie po zimny policzku.
- I ja ciebie kocham Sorey - Wyznałem, zgodnie z prawdą mówiąc szczerze i od serca co czułem, nie wyobrażając sobie życia bez niego, już i tak zbyt długo byłem sam, kolejny raz nie chce tego przeżywać już nigdy więcej.
Mój mąż, uśmiechając się do mnie, chwytając moją dłoń, ciągnąc w stronę koca. Prosząc, abym się położył, w końcu byłem zmęczony i tak byłem zmęczony, jednak teraz wolałbym nacieszyć się jego bliskością, przez te pocałunki moje ciało pragnęło więcej i chociaż wiem, że nie mogę, czuje te dreszcze, których nie czułem już od dawna.
Nie mogąc jednak zachowywać się jak dziki zwierz, położyłem się na kocu, patrząc na ognisko, czekając na męża, który położył się za mną, bez ostrzeżenia przytulając do moich pleców, wywołując przyjemny dreszcz na moim ciele, na który uwagę zwrócił.
- Wszystko w porządku? Coś się dzieje? - Zapytał zaskoczony, odsuwając się od mojego ciała, podnosząc do siadu, delikatnie kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Tak oczywiście wszystko w porządku - Przyznałem, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Dlaczego więc się trzęsiesz? - Dopytał, nie przestając się dopytywać, dociekliwy z niego człowiek, od razu widać, że to mój dawny Sorey, ten, który nie potrafi odpuścić, zawsze chcąc wiedzieć, co mi dolega, nawet jak nic nie dolega.
Westchnąłem cicho, patrząc na jego twarz.
- Nie, nie jest zimno, nie czuje przecież zimna, jestem aniołem wody pamiętasz? Dreszcz to zwykła reakcja na dotyk nie musisz się tym przejmować - Wyjaśniłem, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Ale - Zaczął, jednak przerwałem mu, całując w jego usta, zamykając tym samym mu buzie, aby już nie gadał.
- Już nic nie mów, kładź się i dobranoc - Wyszeptałem, delikatnie całując jego usta nim wtulony w jego ciało, które tak zawsze kochałem, zamknąłem oczy, powoli zasypiając, a przynajmniej próbując ignorując te przeklęte dreszcze, które przypomniały mi o tym, jak strasznie tęskniłem i kochałem mojego ukochanego męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz