Wystarczyło, że otworzyłem oczy, a już czułem, że coś było nie tak, czegoś brakowało. Nie, nie czegoś, kogoś. Dodatkowo miałem wrażenie, że zrobiłem coś, czego zrobić nie powinienem, że nie powinno mnie tu być. Miałem zrobić coś innego, trwać przy kimś, tylko... kim?
Podniosłem się do siadu, rozglądając się dookoła. Panował tu naprawdę sielski widok. Trawa tak soczyście zielona, że takiej jeszcze w życiu nie widziałem, wszyscy ludzie szczęśliwi i beztroscy, a niebo cudownie niebieskie. I właśnie to cudnie niebieskie niebo o kimś mi przypominało, a tak konkretnie, to kolor niebieski. Niebieski z kimś mi się kojarzył. Niebieski i lawendowy. To były czyjejś kolory. Pytanie tylko, czyje? Kogoś, kogo powinienem pamiętać. Aż się sam źle z tym czułem.
Wziąłem głęboki wdech, i wydech, starając się zrozumieć, co się dzieje i gdzie ja jestem. Może powinienem z kimś porozmawiać? Tu jest tylu ludzi wokół, ale nikt nie był dla mnie znajomy. To dobrze? Czy niedobrze? Sam nie wiem.
Po krótkiej chwili dotarło do mnie, kim jestem. I gdzie jestem. Od razu zrobiło mi się gorąco, nie powinno mnie tu być, miałem wrażenie, że z Mikleo nie dzieje się dobrze. Przed chwilą obiecywał mi, że zrobi wszystko, by dać sobie beze mnie radę, że przyzwyczai się do mojego braku. Do samego końca gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że nie mówi prawdy, tylko stara się mnie uspokoić. Czemu to zignorowałem? Nie powinno mnie tu być...
Skoro jestem w niebie, powinienem mieć widok na to, co się dzieje na ziemi. Musi tak być. I Bóg, i aniołowie, i nawet inni muszą mieć miejsce, dzięki któremu mogą obserwować innych. Tylko gdzie...? Nie będę się pytał o to losowych ludzi, nie mając pewności, czy to coś zupełnie normalnego. Gdybym tylko kogoś znał...
– Nie spodziewałam się ciebie tu tak szybko – usłyszałem za sobą dziwnie znajomy głos. Wzdrygnąłem się na to, gdyż zupełnie się tego nie spodziewałem. Odwróciłem się w stronę głosu i... Absolutnie nie poznałem kobiety przede mną. Znaczy, twarz była tak jakby trochę znajoma, ale nie potrafiłem jej przypasować do imienia. – Oj, nie rób takiej miny. Też wyglądasz o kilka lat młodziej i lepiej.
– Pani Caitlyn? – zapytałem po krótkiej chwili wpatrywania się w jej twarz. Ze wszystkich osób, które znałem, tylko ona umarła. I jeszcze pani mama Mikleo... To też mogłaby być ona. Na moje szczęście pokiwała głową, uśmiechając się delikatnie.
– Dziękuję za opiekę nad moją córką – dodała, na co kiwnąłem głową. Przecież oczywiste było to, że się nią zajmiemy. Ona tyle razy zajmowała się naszymi pociechami...
– To dla nas nie problem. Słuchaj, nie ma tu miejsca, dzięki któremu mógłbym zobaczyć, co się dzieje u Mikleo? – zapytałem, czując, że naprawdę muszę się pospieszyć.
Kobieta westchnęła cicho, ale odwróciła się i kiwnęła ręką w moją stronę. Nie miałem więc innego wyjścia, jak skierować się za nią.
Kobieta zaprowadziła mnie nad bardzo urocze oczko wodne, a przynajmniej na takie mi z daleka wyglądało. Kiedy znaleźliśmy się wystarczająco blisko, spojrzała na mnie porozumiewawczo, tym samym dając mi znać, że mam do niego podejść. Podszedłem więc i uklęknąłem przy nim. W tafli wody początkowo odbijało się cudowne niebo, ale po chwili zmieniło obraz na Mikleo. Był nad moim grobem i... i kompletnie sobie nie radził. Czułem jego cierpienie aż tutaj... To przeze mnie. Zostawiłem go tam. Powinienem był zostać tam z nim. Jakoś bym znalazł sposób, by się nie zmienić.
– A nie wiesz może przypadkiem, jak się stąd wydostać? – zapytałem, kiedy poczułem, że pani Caitlyn pojawiła się za mną.
– Ledwo się tutaj znalazłeś i już chcesz wracać? – zapytała, chyba trochę rozbawiona moją postawą.
– Muszę wrócić do Mikleo. Nie mogę go zostawić samego – wyjaśniłem jej, naprawdę mając nadzieję, że wie.
– Musisz dać mu się przyzwyczaić... – zaczęła, ale ja od razu pokręciłem głową.
– Znam go. Nie da sobie rady. Muszę wrócić, nim zrobi sobie coś naprawdę złego. Nawet jako duch. Proszę – dodałem, patrząc na nią wręcz błagalnie.
– Anioły... muszą jakoś schodzić na ziemię. Myślę, że musisz śledzić jednego z nich. Albo podsłuchać ich rozmowy – zaproponowała, na co kiwnąłem głową. Nie brzmiało to jak najszybszy sposób, ale najwidoczniej jedyny. Miki, proszę, trzymaj się tam...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz