Nie rozumiałem za bardzo, skąd u niego takie przekonanie. Owszem, czasem i ja mówiłem mu, że jest głupi, ale było to w przekomarzaniach. No i z jego winy też tak trochę, bo się po prostu tak zachowywał. Nie znaczyło to jednak, że był głupi, określiłbym go bardziej jako kogoś troszkę leniwego, i może za mało w siebie wierzącego. Gdyby był głupi, nie pracowałby w straży, a jeszcze wcześniej w gwardii. Inaczej, gdyby był głupi i należał do jakiejś ważnej rodziny, wtedy faktycznie znaleziono by dla niego pracę w gwardii, ale bez tego ważne są umiejętności i logiczne myślenie. To nie są cechy, które posiada głupi człowiek.
- A mi się wydaje, że przyzwyczaiłeś się do nazywania cię głupim, i pozwalasz, by inni myśleli za ciebie. Kiedy jednak przychodzi co do czego okazuje się, że wcale nie myślisz jak ktoś głupi – powiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku. Powinienem częściej mu dawać przewodzić, by się mógł wykazać. Ale też z drugiej strony, lubiłem, kiedy to ja miałem wszystko pod kontrolą. Chyba jednak nie będę miał wyjścia, jak tylko trochę odłożyć swoje potrzeby na bok.
- To nie tak, po prostu mam takie chwile olśnienia, to o niczym nie świadczy – wyznał, dalej nie będą przekonany co do moich słów. No oczywiście, czego ja się mogłem po nim spodziewać...
- Właśnie świadczy o czymś bardzo ważnym, i o czymś, co ty ciągle wypierasz – przyznałem, cicho wzdychając. – Przybliż się i spójrz, wytyczyłem nam dwie drogi, a ty wybierzesz, którą podążymy – poprosiłem, odsuwając się lekko od biurka, by mógł spojrzeć, co takiego zrobiłem.
- Wydaje mi się, że ty powinieneś podejmować takie decyzje – wyznał niepewnie, już oczywiście chcąc zostawić wszystko na mojej głowie.
- Moja decyzja jest taka, że ty wybierasz. Zobacz, w przypadku pierwszej będziemy poruszać się głównie gościńcem i zdawać się głównie na gospody. Na siedem nocy, trzy z nich będziemy musieli spędzić poza gospodą, a co za tym idzie, bez kąpieli i jakichkolwiek warunków do tego. Druga trasa wiedzie wzdłuż rzeki, mniej uczęszczaną trasą, ale też jedynie jedną noc spędzimy w gospodzie. Wygód niewiele będzie, ale za to każdego wieczora i poranka będziemy się mogli umyć – powiedziałem, wskazując palcem na mapie wpierw pierwszą, a później drugą trasę, by miał mniej więcej pojęcie, jak to się prezentuje.
- Czekaj, czyli że aż siedem dni w siodle spędzimy? – spytał, lekko niezadowolony z tego pomysłu. No tak, on nie był przyzwyczajony do długich podróży, bo go przecież zaraz tyłek boli. A co ja mam powiedzieć, zwłaszcza po seksie? Mnie też boli, i nie narzekam.
- Siedem i pół, albo sześć i pół, w przypadku tej drugiej trasy. Biorąc pod uwagę naglą zmianę pogody, może się to oczywiście wydłużyć o dzień lub dwa. Wydaje mi się jednak, że póki będziemy widzieć przez ścianę deszczu, dopóty będziemy podróżować. Im szybciej znajdziemy się na miejscu, tym lepiej i nie ma co jeszcze bardziej sobie wydłużać podróży – wyjaśniłem, po czym zakryłem usta, musząc ziewnąć. Już jestem zmęczony? Kiedyś normalnie mogłem poświęcić pracy całą noc, a teraz jest Haru i już ziewam. Strasznie się przy nim rozleniwiłem. Co ten człowiek ze mną robi...
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz