Doskonale wiedziałem, że nie powinienem, ale czy tak bardzo tego potrzebowałem? Szczerze mówiąc, nie za bardzo mi na tym zależało, nauczyłem się i jeść, i smakować słodyczy przez niego, a dzięki niemu mogę też przestać to robić, nie potrzebując tak naprawdę tego smaku w ustach.
– Masz rację nie powinienem i tego nie robię po prostu nie czuję potrzeby picia czegoś słodkiego całkiem sam, zresztą nie zależy mi na słodkości tak jak zależało kiedyś to tylko dodatek w moim życiu, do którego mnie przyzwyczaiłeś – Wytłumaczyłem, uśmiechając się do niego łagodnie, jeśli naprawdę zależałoby mi na wypiciu czegoś słodkiego zrobiłbym, to by zastanowienia. Jeśli jednak nie czuję takiej potrzeby nie będę tego po prostu robić.
– Lubisz słodkie, a więc nie patrz w tej sprawie na mnie, Jeśli chcesz zrobię ci gorącą czekoladę – Mimo że jasno wytłumaczyłem moją niechęć do picia słodkiego gorącego napoju mój mąż wciąż próbował mnie do tego namówić naprawdę jest kochany, ale w tej sprawie zdania nie zmienię, nie chcę pić, a co za tym idzie pić nie będę.
– Już coś na ten temat powiedziałem niczego nie chcę możesz spokojnie zająć się Banshee, a ja skupię się na swoim zajęciu – Zapewniłem, obdarowując go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie tylko stać, wracając spojrzeniem do kartki, na której powoli wszystko sobie rozpisywałem.
Sorey westchnął cicho, ale już więcej nie namawiał mnie do wypicia gorącej czekolady, zajmując się maluchem, który teraz potrzebował go najbardziej.
Po wypisaniu całego planu podróży mogłem odetchnąć, przygotowując się psychicznie na tydzień bez ukochanego męża. Na moje szczęście ten nie musiał ogrzewać już Banshee, a zatem ja mogłem wtulić się w jego ciała, potrzebując odrobinę bliskości i uwagi.
Ukochane przytulił mnie do siebie, całując w czoło, głaszcząc po plecach łagodnie tak jak lubiłem to najbardziej.
Zadowolony niczego więcej nie chciałem on był całym moim życiem, całym szczęściem i pragnieniem które dawało mi sens moim życiu bez niego nie byłbym taki sam.
– Nie wiem, jak ja przeżyję ten tydzień bez ciebie – Usłyszałem głos, który ukradł całą moją uwagę.
– Dasz radę, jesteś dużym chłopcem i nie potrzebujesz mieć mnie przy sobie cały czas – Zapewniłem, odsuwając się od jego ciała, patrząc głęboko w oczy.
– Nie potrzebuje? Potrzebuję cię jak powietrza dla ciebie żyję i bez ciebie żyć nie chcę – Wyznał, kładąc dłoń na moim policzku, patrząc głęboko w moje oczy. Po jego wypowiedzi uśmiech sam wkradł mi się na twarz, nie mogąc oprzeć się radości, którą czułem z powodu tego, co do mnie mówił.
– Kotku ty dla mnie również jesteś sensem mojego życia kocham cię najbardziej na świecie, ale wiem, że obaj poradzimy sobie przez ten tydzień bez siebie, a gdy znów cię spotkamy będziemy jeszcze bardziej spragnieni twojej bliskości, w swoich ciał, ust i dłoni drażniącej skórę – Wyszeptałem mu do ust, podgryzając niezbyt delikatnie dolną wargę, wsuwając dłonie w jego spodnie, drażniąc jego przyjaciela – Mam nadzieję, że po moim powrocie będziesz pragnął mnie jeszcze bardziej – Szepnąłem ostatni raz, składając na jego ustach delikatne pocałunek, podnosząc się z jego kolan. – Pójdę się już umyć w końcu muszę wcześnie wstać – Dodałem, uśmiechając się do niego delikatnie, kierując swoje kroki w stronę łazienki, chcąc skorzystać z kąpieli póki naszych dzieci nie było w domu.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz