czwartek, 25 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czyja czegoś potrzebowałem w tej chwili? Zdecydowanie nie, miałem wszystko, co potrzebowałem, a więc niczego więcej nie oczekiwałem.
– Chciałbym trochę posiedzieć w twoich ramionach – To było jedyne moje marzenie, które chciałem, aby się spełniło pragnąć mieć go chociaż na chwilę tylko dla siebie, nim jutro ruszę w podróż, nie widząc go przez tydzień, a może nawet dłużej.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – Po tym zdaniu uchwycił mnie w swoje ramiona, prowadząc na kanapę, aby zasiąść na niej sadzając mnie na swoich kolanach. – Potrzebujesz może jeszcze czegoś? – Na kolejne jego pytanie pokręciłem przecząco głową w tej chwili nie chciałem już niczego więcej jego ramiona wystarczyły mi, abym mógł odprężyć się czując jego zapach, potrzebną mi bliskość i dłonie które mocno trzymały mnie, tak jakbym zaraz miał mu zniknąć.
Trwałem tak w jego ramionach sekundy, minuty a może nawet godzinę, nie poruszając się z jego kolan, korzystając z możliwości bycia z, nim sam na sam.
Niestety wszystko, co piękne w końcu musi się skończyć Banshee, która miała już dość przebywania na dworze drapała po drzwiach, wydając siebie dziwne odgłosy rozumiane tylko przez mojego męża.
– Muszę po nią iść – I tyle byłoby przyjemności chowania się w jego ramionach.
Nie mogąc go zatrzymywać wstałem z jego kolan, zasiadając na kanapie, umożliwiając mu w stanie z niej i ruszenie po jego małą radość.
Wygląda na to, że z tą miłością nie jestem w stanie wygrać, a więc trzeba się z tym pogodzić zostałem troszkę zrzucony na drugi plan przynajmniej dopóki mała potrzebuje bliskości i ciepła jego ciała.
Pozostało mi patrzenie na niego tulącego małą do siebie grzejącego jej ciało.
W międzyczasie do domu wróciły nasze dzieci, które chwilę z nami porozmawiały, wracając do swoich pokoi.
– Nie uważasz, że znów zdecydowanie za często wychodzą z domu, przebywając na dworze zbyt długo? – Sorey niepotrzebnie się martwił dzieci chciały poznać to miasto, a ja nie miałem nic przeciwko temu niech zwiedzają, szukają znajomych, aby znów żyć tak jak kiedyś.
– Nie, są w nowym mieście i pragną poznać go, pragną poznać nowych przyjaciół, a więc nie uważam, by robiły coś złego, pozwoli mi na razie nacieszyć się nowe miejscem, aby mogły żyć tak jak kiedyś dla nich ta sytuacja jest trudniejsza, muszą na nowo się zaaklimatyzować przygotować na rozpoczęcie nowej szkoły, w której nie będą znali nikogo, a to może być dla nich spory szok. Odpuść im przynajmniej na chwilę – Poprosiłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
Od razu zauważyłem, że nie spodobało mu się to, co powiedziałem, a jednak mimo to nie skomentował w moich słów.
Dając mu w spokoju przemyśleć całą tę sytuację wstałem z kanapy, nie przestając się do niego uśmiechać.
– Pójdę już spać nie siedź za długo i nie stresuj się niepotrzebnie rozpoczęliśmy nowe życie, a to powinno wywoływać uśmiech na twojej twarzy – Starałem się poprawić jego nastrój, nie chcąc, aby przejmował się tym, czego na tę chwilę i tak nie zmieni. – Dobranoc – Życzyłem mu dobrej nocy, ruszając do sypialni, gdzie, kładąc się na łóżku wtuliłem w jego poduszkę powoli, odpływając do krainy snów.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz