Porządna kąpiel zdecydowanie była mi potrzebna z powodu tego okropnego gorąca pot spływał ze mnie strugami, a wszystko dlatego, że moje ciało było już niewiarygodnie rozgrzane, a do tego ta temperatura, oj, zdecydowanie tu nie można narzekać na zimno jak to mój mąż miał w zwyczaju.
Czysty i pachnący, i najważniejsze nie spocony mogłem opuścić łazienkę, napotykając mojego pięknego panicza z winem i dwiema lampkami.
Zadowolony zabrałem od niego lampki, całując w policzek, ruszając z nim do salonu, nie chcąc ponownie wychodzić na taras, gdzie było zdecydowanie za gorąco.
– Pozwól, że cię obsłużę – Szarmancko uśmiechnąłem się do mojego pięknego męża, zabierając od niego wino, aby tak jak zaproponowałem obsłużyć go najlepiej, jak tylko potrafiłem.
Mój mąż był naprawdę zadowolony z mojego obsłużenia. A ja byłem zadowolony z wina, które smakowało bosko, przez niego za bardzo polubiłem różnego rodzaju alkohole, których tak naprawdę nigdy nie miałem przyjemności próbować, a skoro już spróbowałem to nie potrafię przestać pić tak drogiego, a jednocześnie tak fantastycznego napoju.
Nie piliśmy oczywiście zbyt dużo, a wszystko dlatego, że Daisuke bał się konsekwencji zbyt dużego wypicia alkoholu.
Jak dla mnie, nie powinien się tym przejmować przynajmniej nie wtedy, kiedy jesteśmy razem, jednakże, jeśli ma to dla niego takie znaczenie nie miałem zamiaru namawiać go i do dalszego picia alkoholu, ba ja w ogóle go do niczego nie zmuszałem tylko proponowałem, a jeśli odpowiedź była negatywna nie zadawałem pytania jeszcze raz, rozumiejąc jego wypowiedź za pierwszym razem.
Tak więc mój ukochany już nie pił, bawiąc się z kotkiem, a ja popijałem wino obserwując ten jakże przeuroczy obrazek.
To było naprawdę słodkie, szkoda tylko, że mała potrzebuje aż tyle atencji, oczywiście nie mam oto pretensji i nie jestem zazdrosna o mojego męża tylko chciałbym wyjść gdzieś dalej poza nasz mały domek i tak mógłbym zrobić to sam, ale co to za przyjemność? Przyjechaliśmy tu razem i razem powinniśmy spędzać czas.
– Nad, czym się tak zastanawiasz? – Mój panicz zauważył zastanowienie malujące się na mojej twarzy i wzrok wbity w podłogę, który za niczym nie podążał.
– Ja? – Zapytałem, świetnie, udając głupa, bo w końcu to zawsze wychodziło mi najlepiej.
– No wiesz wydaje mi się, że nikogo innego tu nie ma – Stwierdził, unosząc jedną brew najwidoczniej nie dowierzając moją głupotę, no i bardzo dobrze przynajmniej tym sposobem udowodnię mu, że jestem głupi i nie okłamuje go.
– Myślę o tym, jak zaplanować nasz najbliższy tydzień, który chyba będziemy musieli przesiedzieć tutaj z powodu Ami, której nie możemy zostawić samej – Wytłumaczyłem doskonale, wiedząc, że myśli tak samo nie zostawiłby jej bojąc się oto, co mogłoby się jej stać. A i ja nie chciałbym tego zrobić temu drobnemu maleństwu.
– Zawsze, jeśli bardzo chcesz możesz pójść sam do miasta lub zwiedzić jakieś ciekawe miejsce, a jest ich tu naprawdę sporo – Takiej odpowiedzi się po nim mogłam spodziewać nie chce, abym przez niego siedział w chatce, chociaż tak naprawdę nie uważam, że to jego wina, zresztą ani nie jego, ani nie kotka po prostu tak wyszło, i już.
– Bez ciebie nigdzie się nie ruszam, zresztą ty tak bardziej się nad tym zastanawiam siedzenie nad wodą, opalanie się i po prostu zwykłe lenistwo jest również bardzo fajne – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego szeroko, biorąc do ust kolejny łyk przepysznego wina.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz