niedziela, 28 lipca 2024

Od Haru CD Daisuke

Rozbawiony pokręciłem głową tego się właśnie po nim, spodziewając mały atencjusz, a mówi się, że małe to słodkie, a może i wredne. No i w sumie coś w tym jest słodki to on jest tak samo, jak i złośliwy, a więc to też się zgadza. I pomyśleć, że mimo to kocham go i oddałbym za niego życie.
– No tak, musisz ładnie wyglądać, abym zwrócił na ciebie większą uwagę, niż na śliczną muszelki – Odpowiedziałem mu, będąc tak samo złośliwym, jak i złośliwym jest on.
Mój mąż prychnął cicho pod nosem, ruszając w stronę domu, pozostawiając mnie nad wodą.
Zastanawiając się nad jego pomysłem postanowiłem również coś na siebie założyć, w razie gdyby zapragnął pójść do miasta, gdyż wcale bym się nie zdziwił, gdyby nagle wpadł na taki genialny pomysł.
Podejrzewając więc, że to zrobi ruszyłem w stronę domu, gdzie tak jak on przebrałem się w czyste ubrania, choć nie tak odważna jak on sam.
– Muszę przyznać, że całkiem ładny ten strój, jak na spacer po plaży – Przyznałem, patrząc na jego króciutkie spodnie zakrywające odrobinę jego pupę i bluzkę która spokojnie odkrywała jego ramiona, a nawet odrobinę brzucha, wyglądając na bardzo bogatą i przyjemną dla oka.
– Mówiłem, że muszę dobrze dla ciebie wyglądać – Przypominał mi, tak jakbym przypadkiem miał o tym zapomnieć. – Idziemy?
– Oczywiście zapraszam – Jak zawsze z grzecznością dałem mu wyjść jako pierwszemu, zamykając za sobą drzwi.
Mój panicz zabrał ze sobą Ami, dzięki czemu mogliśmy pójść na trochę dłuższy spacer, na którym tym razem starałem się nie zwracać uwagi na muszle, całkowicie, skupiając się na mężu, który potrafił być zazdrosny nawet o taką głupotę.
Coraz bardziej zbliżaliśmy się do miasta, a wzrok panicza podążał za światłami stamtąd dochodzącymi.
– Wygląda na to, że odbywa się jakiś festyn – Zwróciłem się do niego słysząc głośny śmiech, niektóre słowa dochodzące z ust ludzi, a i dźwięki muzyki, która stamtąd dochodziła, ktoś naprawdę dobrze grał i aż miło było go posłuchać.
– Na taki mieliśmy pójść – Stwierdził, co oczywiście doskonale pamiętałem i pewnie, by tak było, gdyby nie nasz mały towarzysz, którym może tego nie znieść.
– Fakt, cóż, mówi się trudno może uda nam się pójść tam, kiedy indziej – Stwierdziłem, szczerze, mając ochotę pójść na festyn, gdyby nie to, że mamy pewne obowiązki, z których musimy się wywiązać.
– Jeśli chcesz możesz pójść tam sam – Na jego słowa od razu pokręciłem przecząco głową, nie mając ochoty ani zamiaru pójść, gdziekolwiek bez niego.
– Nie, nie ma takiej potrzeby wolę pójść tam z tobą. Amij uz niedługo nie będzie potrzebowała opieki, a wtedy będziemy mogli skorzystać z czasu sam na sam.
Mój mąż westchnął, a w tym wyschnięciu słyszałem zawód, sam mówił, że mieliśmy tyle planów, a to z nich nic nie wynikło, no nic czasem tak po prostu już jest i trzeba się z tym pogodzić.
– No już choć, wracajmy do domu Ametyst na pewno zaraz zgłodnieje, a nie możemy pozwolić, aby zbyt długo była głodna – Nie chcąc, aby myślał o festynie, woląc wrócić już do naszego przyjemnego domu.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz