Jego zachowanie mnie zaskoczyło. Jaki mały towarzysz? O co mu chodziło? Nie po to udawałem się z nim na drugi koniec kraju, byśmy mieli jakieś towarzystwo poza nami. I końmi, ale konie musieliśmy ze sobą wziąć, bo przecież jakoś się musieliśmy się tutaj dostać, i stąd się wydostać, więc to jest jeden wyjątek i więcej nie przyjmuję. Nie mając wielkiej ochoty na czekanie na niego, a także ciekaw, o co mu chodzi, zaraz oczywiście ruszyłem za nim. Próbowałem coś od niego wyciągnąć, ale Haru kompletnie mnie ignorował, przynajmniej do momentu, w którym nie znaleźliśmy się w lesie.
- Cicho – powiedział do mnie, nagle stając w miejscu. Również przystanąłem, delikatnie marszcząc brwi. Haru ewidentnie czegoś nasłuchiwał, a ja już doskonale wiedziałem, że nawet jakbym bardzo chciał, to nic nie usłyszę. Dlatego więc cierpliwie poczekałem na to, aż coś on usłyszy swoim super słuchem. Po chwili ruszył przed siebie, w stronę krzaków, przy których to klęknął, a kiedy się już wyprostował, trzymał coś na rękach. – A jednak dobrze słyszałem – dodał, wskazując mi właśnie to, co trzymał.
- Kot? Tutaj? – spytałem zaskoczony, dostrzegając to małe żyjątko. Kicia była niewielka, i bardzo szczupła, żeby nie powiedzieć, że wygłodzona, a jej sierść była głównie szara, z kilkoma czarnymi plamami na łebki, łapach, pleckach, i z całym czarnym ogonem. Za to jej oczka były bardzo interesujące, nigdy jeszcze nie widziałem u jakiegokolwiek zwierzaka takiego filetowego kolorku. Chyba, że słabe światło sprawiło, że jej oczka wyglądają tak niezwykle. Albo jego. Delikatny, trójkątny pyszczek sprawiał, że myślałem o tym kotku w formie żeńskiej.
- Miasteczko jest niedaleko, ktoś go mógł wyrzucić – odparł Haru, podając mi kociaka, który był bardzo wyziębiony.
- Albo gdzieś tutaj jest dziko żyjąca kotka, jest strasznie mały – zauważyłem, trochę się martwiąc tym faktem. I Dama, i Tradycja, w chwili znalezienia ich, były znacznie większe, więc opieka nad nimi była łatwiejsza. Przy opiece nad tym kotkiem może być znacznie ciężej.
- Żadnego innego kota tutaj nie wyczuwam, ale trochę mogę się rozejrzeć. Zabierzesz go do domu? – poprosił, na co pokiwałem głową.
- Nakarmię go i umyję. A ty uważaj na siebie – poprosiłem, już kierując się domu, by jak najszybciej się zająć zwierzakiem.
Mój chatka była w pełni wyposażona na wiele różnych okazji, włącznie na posiadanie jakiegoś malucha, więc buteleczkę zaraz znalazłem i przygotowałem mleko. Podczas mojego studiowania na temat opieki nad dziećmi wyczytałem, jak sprawdzić, czy temperatura posiłku tudzież mleka jest idealna, i uznałem, że na kociaku też się sprawdzi. A jak już ją powoli nakarmiłem pilnując, by nie zjadła za dużo, jeżeli jest taka niedożywiona, nie może nagle dostawać za dużych porcji nawet, jakby bardzo chciała. Po posiłku zwilżyłem ciepłą wodą ręcznik i ostrożnie wymasowałem jej brzuszek, aby pobudzić do działania jej jelita, a także przestrzeń pod ogonkiem. Następnie przyszła pora na kąpiel, w niewielkiej drewnianej miseczce, i okazało się wtedy, że jej szara sierść tak właściwie jest biała. Po tym oczywiście ostrożnie ją wytarłem i dokładnie opatuliłem ręcznikiem, i kiedy bezpiecznie leżała na fotelu, zmieniłem swój ubiór na nieco wygodniejszy, czyli po prostu koszulę męża, a także założyłem puchaty szlafrok, bo po zachodzie słońca było strasznie zimno, przynajmniej dla mnie. Przyniosłem także z tarasu nasze jedzenie, zamknąłem okno i zapaliłem świeczki w naszej sypialni.
- Poniekąd miałeś rację, znalazłem dorosłą kotkę, ale zaplątaną w sidła i już od jakichś dwóch godzin martwą... – zaczął Haru, kiedy tylko wrócił, ale tylko jego wzrok padł na mnie, od razu przerwał zdanie. – Ładny szlafrok – dodał, szczerząc się głupkowato, a ja od razu poczułem, jak moje policzki robią się czerwone. To na pewno było głupie, gdyż taki szlafrok idealny jest na zimę, nie na lato.
- Zimno mi – bąknąłem, delikatnie pusząc policzki i odkładając pusty już talerz. Zdążyłem zjeść kolacje, trzymając śpiącą kotkę na kolanach. Właśnie, jak chodzi o nią... – Jak się ogarniesz i zjesz, powinieneś ją wziąć. Ty ją szybciej i lepiej wygrzejesz – zaproponowałem, chociaż nie do końca chciałem rozstawać się z małą. Wiedziałem jednak, że będzie lepiej, jak trafi do niego, jego ciało jest znacznie cieplejsze od mojego, a między innymi właśnie tego kicia potrzebuje.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz