Martwiłem się o Soreya za bardzo bał się zrobienia mi krzywdy, zapominając o tym, że mu ufam i wiem, że nic złego mi nie zrobi. Wierzyłem w niego wiedząc, że jest w stanie uporać się ze swoim małym problemem.
Nie mówiąc nic dzieciakom zabrałem ze sobą dwie torby, niosąc je do sypialni.
– Proszę, rozpakuje to zaraz przyniosę następne – Zwróciłem się do męża, znikając w sypialni tak szybko jak szybko się w niej pojawiłem.
Noszenie wszystkiego trochę mi zajęło i gdyby nie dzieci zajęłoby mi to jeszcze dłużej.
Dziękując im za pomoc poprosiłem, aby zajęły się rozpakowywaniem swoich rzeczy w pokojach, samemu, ruszając do sypialni, gdzie czekała na mnie spora liczba rzeczy przywieziona z dawnego domu.
Widząc, że mój mąż coś już zaczął rozpakowywać podszedłem do niego przytulając się do niego od razu, czując, jak jego ciało spina się pod wpływem mojego dotyku.
– Miki lepiej mnie nie dotykaj mogę zrobić ci krzywdę – Niepotrzebnie się bał tyle razy mówiłem mu, że ufam mu i nic z tego nie zmieni.
– Sorey spokojnie na ci ufam – Przypominałem mu, kładąc dłonie na jego dłoniach samemu, kierując je na moje ciało. – Pomogę ci się uspokoić – Wyszeptałem, mając nadzieję, że moja bliskość naprawdę go uspokoi.
Sorey mimo twojej niepewności trochę mocniej przytulił się do mnie, chowając w swoich ramionach.
– Lepiej? – Przerwałem ciszę po dłuższej chwili milczenia, czując, jakiego mięśnie rozluźniają się, a w końcu o to najbardziej mi chodziło.
– Tak – Wyszeptał, nawet na sekundę, nie odsuwając się od mojego ciała i dobrze bardzo nie chciałbym, aby odsuwał się ode mnie, potrzebując go bardziej, niż może mu się wydawać. – Tak bardzo za tobą tęskniłem – Dodał, składając na moim czole delikatny pocałunek.
Uniosłem od razu głowę ku górze, aby spojrzeć na jego twarz.
– I ja za tobą tęskniłem i cieszę się, że nareszcie jestem w domu – Zapewniłem, stając na palcach, aby złączyć nasze ustaw namiętnym pocałunku, pragnąc jego bliskości i uwagi bardziej niż zazwyczaj.
Mój mąż odwzajemnił pocałunek, podchodząc do mnie mimo wszystko bardzo ostrożnie zbyt ostrożnie, zapominając o tym, jakim może głupiutkim aniołem jestem, zakochany w nim i dodatkowo masochistycznym, lubiąc ból, który może mi dać, ale tylko, wtedy kiedy działa to na wspólnej przyjemności.
Bardzo chcąc mu pomóc użyłem całej, swojej, anielskiej siły, wyciszając jego demoniczne wcielenie, a przynajmniej taką miałem nadzieję, jestem tu, aby pomóc mu wyciszyć się, aby znów czuł się jak dawniej spokojny, szczęśliwy i cały mój.
Obiecałem mu, że zrobię wszystko, aby był szczęśliwy i czuł się komfortowo nie myśląc o tym, kim jest i do tego nie bał się mnie dotknąć, zbliżyć się do dzieci i wyjść z sypialni, nie ukrywając się przed światem.
– Kocham cię Sorey i postaram się pomóc ci w tym drobnym problemie, abyś znów czuł się komfortowo – Wyszeptałem, wtulony w jego ciało przez cały ten czas, patrząc mu prosto w oczy, nie przestając uwalniać swojej mocy, która była w stanie wyciszyć i uspokoić zszargane myśli i obawy których miał w sobie tak wiele.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz