poniedziałek, 22 lipca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Haru może i mówił, że to nic takiego, ale ja nie czułem się najlepiej z powodu tego, że musi tu siedzieć. Znaczy się, nie musi, ale chce, bo ja tu jestem. Wszystkie jednak plany musimy w czasie odłożyć, póki Ametyst nie podrośnie, i mniej będzie wołała o jedzenie, i będzie bardziej rozważna. Teraz ledwo potrafi chodzić, ale i tak wszędzie musi swój nosek wsadzić, a jak już się nachodzi wystarczająco, to wraca do człowieka, przytula się i idzie spać. Zdecydowanie musi być trochę bardziej puchata, bym się nie zmartwił, że mi się tutaj sama wychłodzi. 
- I tak będziesz chodził do miasta beze mnie. Z tego co widziałem, mleko się kończy, najpóźniej jutro rano trzeba będzie je kupić. I też musiałbyś zerknąć na nasze ogólne zapasy, bo nie ma po co chodzić dwa razy – powiedziałem, wracając spojrzeniem do Ami, która właśnie postanowiła pozwiedzać przestrzeń pod szafką. Tak więc skoro chwilowo się mną nie interesuje, mogłem więc zainteresować się pieskiem.
- O, no widzisz, to ja mam rozrywkę zapewnioną – wyznał, będąc w całkiem dobrym nastroju. 
- Widzę. Mam nadzieję, że wina nam starczy i nie opróżnisz za szybko całej piwniczki – odezwałem się rozbawiony, wstając z ziemi, by usiąść na jego kolanach, a kiedy tylko to uczyniłem, zabrałem lampkę, by upić mu malutki łyczek. 
- Cóż mogę powiedzieć, dobre produkty zawsze szybko schodzą – wyszczerzył się, przyglądając mi się z wesołymi ognikami w oczach. – A to wino jest naprawdę przepyszne. Chociaż, nie pogardziłbym jakimś koniaczkiem, albo whisky – dodał, na co się delikatnie uśmiechnąłem. Co jak co, ale piwniczki w alkohol to ja zawsze mam dobrze zaopatrzone, nie tylko w wino. 
- Zatem wieczorem zapraszam cię na partię w shogi, w akompaniamencie jednego z najlepszych whisky, jakie można kupić. I jeszcze najpewniej będziemy mieć towarzystwo Ami – dodałem, musząc na chwilę zejść z jego kolan, by wziąć do siebie kotkę, która to zaczęła rozpaczliwie miauczeć. Przestała dopiero, kiedy znalazła się na moich rękach, wtulając się w moje ciało. 
- Brzmi jak idealny wieczór – wyznał, ale jakoś tak nie byłem przekonany. Na pewno są wieczory, które są zdecydowanie idealniejsze. 
- Trochę smutno i ponuro, ale jak będę miał możliwość, odpłacę ci – odpowiedziałem, wracając na jego kolana, ale teraz już z małym towarzyszem. 
- Nie musisz mi nic odpłacać, podoba mi się taki pomysł spędzenia wieczoru – odpowiedział, kładąc dłoń na mojej talii i przytulił mnie do siebie, gładząc mnie po udzie. To było takie przyjemne, i oczy jakoś tak mi się same zamykały. – Pytałem się ciebie rano, czy się położyłeś, ale nie pytałem się, czy spałeś. Dlatego pozwól, że teraz spytam, czy spałeś po tym, jak nakarmiłeś Ami? 
- Chciałem, ale nie mogłem. Pokręciłem się trochę i się rozbudziłem, dlatego już nie zasnąłem powtórnie – wyjaśniłem, po czym z moich ust wydostało się ziewnięcie. – Przepraszam – dodałem, wycierając z kącików oczu łezki, które przy tym ziewnięciu powstały.
- Zdrzemnij się więc trochę – zaproponował, nie przestając mnie gładzić. 
- Nie mogę. Ami śpi, chcę więc wykorzystać ten moment i poświęcić uwagę mojemu pieskowi – wyznałem, starając się mimo wszystko nie zasypiać. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz