piątek, 19 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Chciałem mu pomóc w pokonaniu leku, który go męczył, tylko nie miałem pojęcia jak to zrobić próbowałem go przekonać do spotkania z dziećmi, na co w końcu się zgodził mimo niepokoju, który odczuwał.
– Bądź spokojny będę tu przy tobie – Obiecałem, uśmiechając się do niego łagodnie, nie mogąc go dotknąć, wciąż był gorący, a ja nie chciałem się poparzyć.
Sorey kiwnął główką, pozwalając mi tym samym opuścić naszą tymczasową chatkę.
W drodze do dzieci porządnie przemyślałem sobie co mam powiedzieć naszym dzieciom, które są naprawdę bardzo wyrozumiałe i dlatego wiem, że nie będzie w cale złe.
– Mamo?! – Hana jako pierwsza podbiegła do mnie, chwytając moje dłonie. – Mamo co z tatą? Kiedy będziemy mogli go w końcu zobaczyć? – Hana już nie mogła się doczekać spotkania z tatą co w żaden sposób mnie nie zaskakiwało, już sporo czasu minęło, od kiedy to nie widzieli swojego taty.
– Dziś się z nim spotkacie tylko, zanim to nastąpi chciałbym z wami o czymś porozmawiać – Uspokoiłem Hanę, zawracając na siebie ich o ojca uwagę.
– Co się stało? Coś nie tak z tatą? – Tym razem odezwali się obaj zmartwieni moimi słowami, nie dadząc mi skończyć tego, co chciałem powiedzieć.
– I nie, i tak… – Nie zdążyłem nawet do końca zacząć mojego zdania, a już zostało mi ono przerwane.
 – Co to znaczy? – Hana puściła moje dłonie przerażona tym, co mógłbym powiedzieć.
– Hana, jeśli nie dasz mi dojść do słowa nie będę w stanie wytłumaczyć, co się stało – Uspokoiłem ją, potrzebując chwili, aby wszystko im wytłumaczyć
– No tak przepraszam – Moje dzieci uspokoiły się zaczynając uważnie mnie słuchać.
– Tata, będąc wspaniałą istotą postanowił się dla nas poświęcić z powodu, czego trochę się zmienił. Bardzo przejmuje się spotkaniem z wami i tym, jak go odbierzecie, dlatego proszę bądźcie dla niego wyrozumiali – Może i dzieci nie rozumiały, co chce przez to powiedzieć, ale najważniejsze było to, że choć trochę przygotowałem je na spotkanie z tatą, nie mogąc wprost powiedzieć co tak naprawdę się stało, woląc, aby mój mąż zrobił to na własnych zasadach.
Hana i Haru łagodnie pokiwali głową, ruszając za mną w stronę chatki, w której to czekało ich spotkanie z tatą…
– Sorey jesteśmy – Otworzyłem drzwi, zapraszając młodzież do środka.
Hana, widząc tatę od razu rzuciła się mu na ramiona mocno przytulając.
– Tato jak dobrze cię zobaczyć – Hana z radości zaczęła płakać, nie odrywając się od ciała Soreya.
– Już dobrze księżniczko – Sorey położył dłoń na głowie córki delikatnie ją głaszcząc
– Cześć Tato cieszę się, że jesteś cały i zdrowy – Haru również zwrócił się do taty, a uśmiech z jego ust podczas tej wypowiedzi nie znikał.
– Ja też się cieszę, że was widzę – Od razu dało się zauważyć radość na twarzy mojego męża, który naprawdę bardzo tęsknił za dziećmi tak jak i dzieci tęskniły zanim.
– Co ci się stało tato? Mama mówiła, że trochę się zmieniłeś, ale ja nie widzę w tobie żadnej różnicy – Hana zwróciła całą jego uwagę, chcąc poznać prawdę, której Sorey tak bardzo się boi.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz