Może i powinien, a może i nie powinienem to nie jest ważne, już podjąłem decyzję, i chociaż ciekawiło mnie to, co tam usłyszałem tak mimo wszystko nie chciałem go zostawiać nie po to pojechaliśmy na miesiąc miodowy, aby spędzać go osobno, nie tak to działa i nie tak działać powinno.
Co prawda nigdy na miesiącu miodowym nie byłem, ale wiem, że skoro z nim tu przyjechałem to z nim powinienem spędzać czas, jeszcze zdążę zobaczyć niejeden festyn, a jeśli nie, cóż, nie będę specjalnie tym zawiedziony w życiu nie byłem na festynie zapewne jest tam naprawdę fajnie, to i tak sam tam nie pójdę, nawet jeśli on sam mnie do tego zachęca.
– Już ci mówiłem, że nie zależy mi na tym, nigdy nie byłem na festynie i właśnie dlatego nie mam zielonego pojęcia co tracę i nie jest mi tego żal – Stwierdziłem, nie przejmując się tym festynem aż tak, z Daisuke również dobrze się bawię i nie muszę narzekać na nudę.
Mój mąż znów westchnął, ale nie powiedział ani słowa, wiedząc, że to i tak niczego już nie zmieni. Jeśli się na coś uprę zdania nie zmienię, nawet jeśli będzie się mnie do niego przekonywać.
Po powrocie do domu Daisuke od razu zajął się małą kotką, a ja zrobiłem nam ciepłą czekoladę, a do tego brownie czekoladowe w pucharku.
W skład wchodziła czekolada gorzka, masło, jajka, jedno żółtko odrobinę cukru, gorzkiego kakao i proszku do pieczenia, dodatkiem były owoce i śmietana na poprawę nastroju.
Oby mój panicz przestał się już martwić, bo ja nawet już nie myślę o tym całym festynie, mając w głowie tylko i wyłącznie jego samego i czas który razem możemy spędzić.
Ruszając do salonu z deserem i gorącą czekoladą od razu zauważyłem mojego męża wpatrującego się w okno.
– Proszę przygotowałem nam gorącą czekoladę, a dodatkowo do tego brownie czekoladowe w pucharku – Zwróciłem jego uwagę, stawiając na stole deser z napojem.
– Dziękuję – Mimo uśmiechu widziałem, że był przybity, chyba za bardzo przejmuje się tym festynem, przecież sieci po mnie, że mi to nie przeszkadza, a więc czemu go tak to martwi? Zdecydowanie za bardzo się martwi.
– Nie martw się tak – Poprosiłem, widząc, że to i tak nic nie da, on i tak będzie uparty i obwiniający się za festyn, na który nie miałem szans pójść, to znaczy miałem szansę pójść, ale nie chciałem robić tego bez niego.
Daisuke kiwnął jedynie głowę, zajadając się deserem, a jego nastrój od razu się trochę poprawił przynajmniej na chwilę.
– Bardzo dobre jak zawsze zresztą – Mimo że doskonale wiedziałem o tym, że mu smakuje lubiłem słuchać tych pochwał ja naprawdę nie miałem za wiele wymagań.
– Cieszę się bardzo – Przyznałem, całując go w policzek. – Kocham cię – Powiedziałem, chcąc, aby skupił się całkowicie na mnie.
– I ja ciebie też kocham – Przyznał, uśmiechając się do mnie łagodnie. – Pójdę się umyć – Dodał, całując mnie w policzek, ruszając do łazienki, znikając mi z oczu.
Wzdychając cicho wstałem z kanapy, idąc pozmywać naczynia, słysząc dziwne nieznane przeze mnie wcześniej dźwięki.
Zaciekawiony opuściłem dom, dostrzegając dochodzące z miasta światła wzbijające się na niebo.
A tego jeszcze nigdy nie widziałem, zaciekawiony wpatrywałem się w niebo podziwiając kolory pojawiające się na niebie.
< Paniczu? C:>.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz