Mimo, że słowa Haru miały mnie uspokoić i poprawić humor, absolutnie nie czułem się lepiej. Po tym, co usłyszałem, poczułem się przybity. To zdecydowanie nie tak miało wyglądać. Tyle rzeczy mu miałem pokazać, i smaki, i widoki, i co z tego widzi? Nic. A do tego wszystkiego dochodzi świadomość, że Haru naprawdę chce wyjść i coś pozwiedzać, ale przeze mnie nie może. Nic nie mówiąc wziąłem kotkę na kolana i przystawiłem buteleczkę do jej pyszczka, zaczynając ją karmić.
- Hej, skarbie, co się stało? – spytał Haru, od razu wyczuwając moje przygnębienie. To jest strasznie niesprawiedliwe, że on ma te swoje wyczulone zmysły, które mogą mu powiedzieć o mnie wszystko, a nawet i więcej niż ja sam momentami. Wiedząc jednak, że mnie nie zrozumie, bo już przecież wielokrotnie poruszałem z nim ten temat, nic nie odpowiadałem, tylko całkowicie skupiłem się na karmieniu tej małej istotki, która to była powodem, dla którego muszę zostawać w domu, a przez to także Haru. Takie malutkie, a takie to problematyczne... dobrze, że im większe, tym mniej problemów, a nie odwrotnie, jak to jest z dziećmi. – Przecież nie jestem zły. Wystarczy mi, że jestem z tobą, nic innego do szczęścia nie potrzebuję.
- Powiedziałeś przed chwilą, że z chęcią wspiąłbyś się na klif – odpowiedziałem, starając się brzmieć na spokojnego i neutralnego, ale tak nie do końca mi to wyszło. Bardzo było słychać, że byłem smutny. Nawet bardziej niż smutny.
- Z chęcią wspiąłbym się na klif z tobą. A to wielka różnica – powiedział, na co westchnąłem ciężko.
- Wiem, że już masz dosyć siedzenia tutaj. Nawet nie próbuj mi wmówić, że nie – dodałem, już czując, że otwiera usta, by mi powiedzieć, że wcale tak nie jest. Za dobrze go znam.
- Najważniejsze, że jesteś obok, i nic innego nie ma znaczenia – powtórzył, co już powoli było denerwujące.
- Powinieneś w końcu patrzeć na swoje dobro. I przestać się powtarzać, to zaczyna być denerwujące – wyznałem, odsuwając się od niego. Chcę tylko, by był szczęśliwy. Staram się więc, najlepiej jak mogę, planuję całe podróże, wybieram miejsca, które mają jak najwięcej do zaoferowania, i co? I nic z tego nie wychodzę. Co więc robię nie tak? Gdzie popełniam błąd? Czasem mam wrażenie, że im bardziej się staram, tym bardziej mi nie wychodzi. I jak się nie staram, też nic nie wychodzi. Może nie czułbym się tak źle, gdyby Haru zwiedzał sobie to miejsce na własną rękę, ale ten uparcie siedział tu sobie ze mną pomimo tego, że wcale nie chciał.
- Daisuke... – zaczął Haru, ale po tonie jego głosu już mogłem wywnioskować, że znów będzie mówić to samo. Może jak zmienię strategię, to zacznie myśleć, i opuści tę chatkę.
Jako, że już udało mi się i nakarmić, i umyć Ami, ostrożnie wziąłem ją na ręce i opuściłem sypialnię, wychodząc na taras. Zostawiłem butelkę i miskę z już chłodną wodą tam, ale to jeszcze zdążę sprzątnąć. Teraz mam ważniejsze sprawy. Muszę pomyśleć, co zrobić, by Haru w końcu wyszedł z domu beze mnie. Usiadłem na płóciennym fotelu i wpatrywałem się w spokojne morze, gładząc Ami po brzuszku. Czemu nie może spróbować dobrze się bawić beze mnie? Może gdybym się do niego nie odzywał, to wpadnie sam na ten pomysł i zaproponuje, że gdzieś sobie wyjdzie? Chociażby na ten klif. To już przecież dużo dla niego.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz