Ależ oczywiście, że nie będzie miał mi za złe czegoś takiego, przynajmniej w teorii, a potem będzie narzekać, że za mało spędzamy razem czas, bo jednak to maleństwo dużo uwagi potrzebuje, póki trochę nie podrośnie. Westchnąłem cicho na jego słowa, już ich nie komentując, i położyłem głowę na jego klatce piersiowej, nie mając za bardzo chęci na ruszenie się z miejsca. Tu było mi dobrze. Było mi wygodnie, bo na kolanach mojego męża zawsze mi wygodnie, było mi bardzo ciepło, no i Haru, po kąpieli, bardzo przyjemnie pachniał, tak więc siedzenie tu przy nim było bardzo miłe.
- Już wypiłeś sam całe wino? – spytałem lekko zaskoczony, dostrzegając na stoliku już pustą butelkę.
- Cóż mogę powiedzieć, było pyszne, to wypiłem – odpowiedział, a ja wyczułem, jak się szczerzy głupkowato.
- Oczywiście, że było pyszne. W końcu, to moja receptura – powiedziałem dumnie, bo i czemu miałbym nie być dumny? Ta kompozycja smakowa była idealna, niepowtarzalna, ale też co jakiś czas lubiłem ją odświeżać, zaskakując przy tym konsumentów, w większości przypadków pozytywnie.
- Masz doskonały gust – odezwał się rozbawiony, całując mnie w ucho. – I pusty brzuch. Przygotować ci obiad? – dopytał zmartwiony, oczywiście za bardzo moim zdaniem.
- Raczej obiadokolację. Dochodzi osiemnasta – dodałem, zerkając na zegarek. – Ale nie pogardziłbym jakimś dobrym posiłkiem – dodałem, zdając sobie sprawę, że faktycznie, głodny byłem. Nic dziwnego, ostatni posiłek, jaki jadłem to śniadanie kilka dobrych godzin temu, trochę chyba miałem prawo, by zgłodnieć, to nie powinno się źle odbić na mojej sylwetce. Chociaż, wczoraj naprawdę sporo zjadłem, bo i śniadanie, i obiad, i kolację pokaźną... za bardzo sobie wczoraj pofolgowałem. To nawet lepiej, że dzisiaj tylko dwa posiłki. Jeszcze chwila i nie dość, że już jestem mniejszy od męża, to zaraz jeszcze zaraz grubszy będę.
- Zatem daj mi chwilę i już nam coś przygotuję – powiedział zadowolony i ucałował mnie w policzek.
Kiedy tylko się ruszyłem, by Haru mógł wstać, obudziła się Ametyst, rozpaczliwie miaucząc. Uspokoiłem ją łagodnym głosem, także kierując się do kuchni, bo już wiedziałem, że malutka chciała jeść. Haru zaoferował swoją pomoc, ale grzecznie odmówiłem. Chciałem spróbować przygotować wszystko tylko jedną ręką, a w razie czego Haru był obok. I na szczęście, mi się udało, chociaż wszystko to zajęło mi dłużej niż zazwyczaj. Mój mąż pomógł mi przenieść wszystko do sypialni, gdzie chciałem zająć się kotką.
Karmiąc małą swoją uwagę skierowałem na zewnątrz. Morze było wyjątkowo niespokojne, a ciężkie, nisko wiszące chmury wskazywały na to, że zbliża się burza. To mi się nie podobało. Nie dość, że Ami może być przestraszona, to i Haru będzie źle to przeżywał. I mój plan na idealny wieczór według Haru najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku. Nie podobało mi się to, że ostatnio żaden z moich planów nie jest realizowany. A to kicia się pojawiła i nie mogę domu opuszczać, teraz burza, a jutro co? Oby tylko jutro Haru udało się dotrzeć do miasta, bo mleka jest jeszcze na dwa karmienia.
- Nie ma, moja droga, skończyło się – powiedziałem do niej łagodnie dostrzegając, że dalej próbuje wycisnąć coś z pustej butelki. – Nie mogłem dać ci więcej, musi ci jeszcze na jutro starczyć. Jak tata jutro więcej mleka kupi, to porcje będą większe – obiecałem, zbierając się za masowanie jej brzuszka.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz