niedziela, 28 lipca 2024

Od Haru CD Daisuke

 Nawet tego nie skomentowałem doskonale, wiedząc, co chce zrobić, a przecież dobrze wie, że wzbudzanie we mnie zazdrości nie jest dobrym pomysłem, co za okrutny złośnik z niego jest.
Umyłem porządnie naczynia, wycierając je do sucha, mogąc wrócić do męża wpatrującego się we mnie w milczeniu.
– Dobrze więc, na dwór pójdziemy wieczorem, a ja teraz idę nad wodę – Stwierdziłem, mając ochotę wyjść na świeże powietrze, może duszne, ale wciąż świeże, chcąc ochłodzić swoje ciało, a przy okazji trochę je opalić.
– Nie będzie ci za ciepło na zewnątrz? – Miał rację będzie mi za ciepło, ale tylko przez chwilę, w morzu woda jest zimna, a więc tam ostudzę swoje ciało.
– Pewnie będzie tylko, że jeśli chcesz dostać się do morza to muszę przejść przez plażę – Stwierdziłem, podchodząc do niego łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku dopiero to tym, wychodząc na taras, gdzie zdecydowanie było zbyt ciepło, duchota uderzała z każdej strony, a oddech stawał się coraz co cięższy.
Trochę tym faktem niezadowolony, chciałem nawet wrócić do domu, gdzie było chłodniej, jednak chęć zamoczenie ciała w wodzie była znacznie silniejsza od prześladowaniu w chłodnym pomieszczeniu.
To właśnie dlatego ruszyłem do wody, krzywiąc się przy każdym kroku, czując palący w stopy piach nagrzany przez słońce.
Nagroda, którą otrzymałem po wejściu do morza była tego warta.
Woda tak przyjemnie chłodziła moje ciało przynosząc mi ulgę nawet głowa, która była nagrzana dostała ukojenia, którego w tej chwili potrzebowała.
Mój panicz nawet w pewnym momencie pojawił się na brzegu, mocząc swoje nogi, nie chcąc wejść zbyt głęboko.
Chcąc mu pomóc w tym drobnym problemie znalazłem się przy nim, chwytając jego dłonie.
– Chodź trochę się ochłodzisz – Zaproponowałem, chcą, aby i on miał trochę przyjemności z morskiej wody.
– Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł lepiej bym tu został – Bał się, i to czułem, na szczęście ma mnie, a ja nie dam mu utonąć.
– Hej, zaufaj mi nic ci się nie stanie – Obiecałem i, mimo że był spięty pozwolił mi się prowadzić.
Oczywiście nie miałem zamiaru ciągnąć go zbyt daleko, zatrzymałem się, dopiero gdy woda sięgała mu trochę powyżej pasa moimi zimnymi dłońmi, chłodząc jego górną partie ciała, która wciąż była sucha.
– Zobacz nie jest w cale tak źle, nie musisz pływać ani wchodzić głęboko możesz po prostu zanurzyć ciało do odpowiedniej wysokości i chodzić w wodzie, chłodząc ciało, czy to nie lepsze od siedzenia na piasku? – Chciałem usłyszeć pozytywną odpowiedź, widząc, że przecież nic złego mu się nie dzieje.
– No nie wiem tam czuje się zdecydowanie bezpieczniejsze, niż tutaj – No tak i tego akurat mogłem się spodziewać zdecydowanie zbyt negatywnie do tego wszystkiego podchodzi.
– Za bardzo się boisz, a nie ma czego – Stwierdziłem, widząc, że zdecydowanie ma złe podejście do całej tej sprawy.
– Łatwo ci mówić ty pływać umiesz – Mruknął, trzymając się blisko mnie, w razie gdyby coś się miało stać.
– No wiesz, nie urodziłem się z tym musiałem, tak jak ty się tego nauczyć – Wyjaśniłem, patrząc mu w oczy.
– To nie to samo, tego się nie da nauczyć – Przypominałem mu, trzymając jego dłonie, czuwając nad jego bezpieczeństwem
– To samo mówiłem, gdy zacząłeś uczyć mnie grania na fortepianie, tego się nie da nauczyć, to zbyt trudne, a jednak nauczyłeś mnie. Może teraz pora bym to ja cię czegoś nauczyłam – Zaproponowałem, wciąż się do niego uśmiechając.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz