Na Haru czekałem, aż do wczesnego ranka trochę się już, denerwując, zdecydowanie nie powinien się tak zachowywać przecież wie, że musimy wracać do domu, i to jak najszybciej się tylko da.
– Mamo? Dlaczego nie śpisz? – Haru wchodzący do salonu od razu mnie zobaczył co nie było zbyt trudne.
– Czekam na syna, który nie powinien wychodzić z domu po pierwsze bez wcześniejszego poinformowania mnie o tym, a po drugie przedłużającego nasz cały powrót do domu – Pierwszy raz byłem złym za to jak zachował się mój syn my, nie to ja, ja zdecydowanie za bardzo pobłażałem naszym dzieciom z powodu, czego teraz mamy to, co mamy.
– Przepraszam, chciałem pożegnać się ze znajomymi – Stwierdził, drapiąc się po głowie. – Dziś wyruszymy obiecuję – Zapewnił mnie, ruszając w stronę schodów najwidoczniej chcąc pójść spać.
– A ty, gdzie się wybierasz? – Od razu wstałem z kanapy gotów opuścić dom.
– Idę spać? – Bardziej zapytał niż stwierdził, nie rozumiejąc mojego pytania.
– O nie mój drogi, wszystko jest już spakowane, zapraszam na dwór zamykamy drzwi i ruszamy w drogę – Nie ma mowy, że pójdzie spać nie będę przedłużać jeszcze bardziej naszego powrotu niech sobie nawet nie myśli.
– Mamo ja chcę spać pojedziemy później – Myślał, że się na to zgodzę i pewnie, by tak było, gdyby nie to, co zrobił.
– Nie ma mowy, na sen miałeś dużo czasu to twoja wina, że z niego nie skorzystałeś teraz i pora ruszaj w drogę i bez dyskusji – Odwróciłem w jego stronę głowę, mając dość czekania i nieodpowiedzialnego zachowania, które zaczyna mnie naprawdę denerwować, oj, tak zdecydowanie muszę coś z tym zrobić…
Haru był na mnie obrażony za moje zachowanie, czym w ogóle się nie przyjąłem, chcąc wrócić jak najszybciej do domu, mając już dość przebywania z dala od bliskich.
Nasza droga powrotna zdawała się być krótsza i przyjemniejsza, nie było żadnej ulewy, nie było zbyt gorąco co utrudniało, by życie, nic nie chciało, a nawet nie próbowało nas zaatakować, a to naprawdę mnie cieszyło, byliśmy bardzo blisko domu i naszej rodziny.
Potrzebowałem bliskości męża i spokoju, Haru wciąż nie ukrywał złości obrażony na mnie za sam Bóg wie co, z młodzieżą się nie wygra oni zawsze potrafią zaskoczyć.
Nieprzejęty tym faktem dbałem o to, aby konie były zadbane, a mu bezpieczni, nie chcąc, aby coś się nam stało.
– Tu zostaniemy dziś na noc – Zadecydowałem, zatrzymując konie.
– Jesteśmy tylko kilka godzin od domu, jeśli nie zrobimy sobie przerwy dotrzemy tam jeszcze dziś – Miał rację, tylko czy ja chciałem podróżować w nocy? To nie było bezpieczne i obaj dobrze o tym wiemy.
– Haru, na dworze jest już ciemno, nie chcę narażać koni jutro rano przygotujemy je do drogi i, nim się obejrzysz będziemy w domu – Zapewniłem, skupiając się na koniach, którymi dokładnie się zająłem, chcąc, aby wróciły do domu cała i zdrowe.
Syn, nie mając wyboru odpuścił, zdejmując koce, na których będziemy spać ostatnią noc.
Już nie mogę się doczekać spotkania z mężem i stuletnia się w jego ciało czując, że znów jest przy mnie, a ja nie muszę się już o nic bać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz