wtorek, 30 lipca 2024

Od Haru CD Daisuke

Miał rację poduszki są wyżej, ale jego pupa jest znacznie przyjemniejsza i wygodniejsza od poduszki, poza tym z tego konta lepiej patrzyło mi się na okno, a raczej na to, co znajduje się tuż zanim.
Na zewnątrz gwiazdy lśniły na niebie, a sam księżyc wyglądał jakby świecił tuż przed naszym oknem ten wyjazd naprawdę pozwala mi zobaczyć sporo rzeczy.
– Tu jest lepiej – Stwierdziłem, odwracając głowę w stronę męża, szczerząc się do niego jak głupi do sera.
Mój panicz patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu chyba w głowie, myśląc o mnie jak o kretynie, no cóż, prawdopodobnie, nim jestem, ale czy mi to przeszkadzało? Absolutnie nie, przecież byłem głupi, i to się już nigdy nie zmieni.
– No tak, bo możesz mój tyłek pomacać – Mruknął pod nosem, nie odwracając wzroku od mojej twarzy nie do końca zadowolony z tego, co robię, no cóż, dobrze wiedział, kogo bierze za męża.
– Tak zdecydowanie to o, to mi chodzi, lubię twój tyłek jest wręcz idealny – Przyznałem, wracając spojrzeniem w stronę okna, obserwując niebo, które mieniło się różnymi kolorami.
Dais uke nic już nie powiedział, wracając do głaskania Ami, która mruczała przyjemnie.
Jeszcze trochę leżałem sobie na pięknej pupie mojego męża, nim podniosłem się z niej kładąc obok męża na poduszkę, patrząc na jego już śpiącą twarz.
Mój piękny i taki uroczy panicz wyglądał tak spokojnie, aż miło było wpatrywać się tak w niego kładąc dłoń na tym pięknym mięciutkim policzku.
Wpatrywałem się tak w niego godzinę, dwie a nawet trzy, nim ucałowałem go w czoło podnosząc się z łóżka cicho opuszczając sypialnie, idąc na dwór.
Na zewnątrz było chłodno, a to bardzo lubiłem, do tego jaśniejąca zorza polarna, zawsze dużo o niej słyszałem, ale poprzez pierwszy miałem okazję zobaczyć ją na własne oczy.
Zafascynowany tym zjawiskiem podążałem wzrokiem po całym niebie, widząc spadające gwiazdy lśniące na niebie.
To było wydarzenie, które naprawdę warto było przeżyć.
Przesiedziałem tam trochę czasu, ciesząc się widokiem, który mnie otaczał całkowicie, zapominając o powrocie do łóżka.
– Zorza polarna masz szczęście, że możesz ją gdzieś zobaczyć – Usłyszałem za sobą tak dobrze znany mi głos od razu, robiąc mu miejsce na kocu.
– Widoki godne podziwiania – Przyznałem, zerkając na niebo kątem oka. – A ty, dlaczego nie śpisz? – Zmieniłem temat, skupiając się na moim pięknym mężu, którego kochałem nad życie i on o tym doskonale wie, a mimo to chce mu to powtarzać każdego kolejnego dnia i aż do śmierci.
– Nie potrafiłem spać bez ciebie, w łóżku nie jest tak ciepło i przyjemnie, kiedy mój grzejnik gdzieś znika – Stwierdził, opierając głowę na moim ramieniu, patrząc na morze.
Po jego wypowiedzi zaśmiałem się cicho całując go w czoło.
 – Jeśli chcesz możemy już wrócić do domu – Zaproponowałem, przytulając go do siebie, aby ogrzać swoim ciałem.
– Nie, chwilę tu, chwilę z tobą posiedzieć – Wciąż podziwiając morze i fale łagodnie uderzające w piasek.
– Dobrze, w takim razie jeszcze chwilę – Zgodziłem się głaszcząc go po ramieniu, nie odrywając wzroku od nieba, które w ciemności było znacznie lepiej widoczne, ciesząc moje oczy.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz