Od razu pokręciłem z niedowierzaniem głową na jego słowa, także powoli zabierając się za jedzenie. Chyba trochę wziął moje narzekanie na te ugryzienia do serca. Z jednej strony to dobrze, niech się trochę postara i mnie porozpieszcza, za to, co teraz przechodzę z tymi plecami zdecydowanie zasługiwałem, ale z drugiej, chyba trochę za bardzo się przejmował. Narzekałem, owszem, ale gdyby naprawdę aż tak mi to przeszkadzało, zupełnie inaczej bym się wtedy zachowywał. Seks był przyjemny, jestem usatysfakcjonowany, a narzekać to ja zazwyczaj narzekam, chyba powinien już być do tego przyzwyczajony. Póki jego zęby i pazury nie robią mi blizn, to przeżyję. I ponarzekam, bo czemu by nie, i za to, jak i za powolne drażnienie mnie zemszczę się na nim na pewno, ponieważ nie byłoby to w moim stylu, gdybym tego nie zrobił. Sprawię, że będzie mnie prosił to, bym pozwolił mu na spełnienie. Ale wpierw moje ranki na plecach się muszą podgoić.
- Bardzo dobrze przyprawiłeś kurczaka – pochwaliłem go pamiętając, że on to bardzo lubi. Przez bardzo długi czas sądziłem, że wystarczającym komplementem dla kucharza jest to, że talerz wracał do kuchni pusty, w końcu ja byle czego bym do ust nie włożył. Dopiero Haru mnie upomniał, że powinienem komplementować dobre dania, i od tego momentu zacząłem pamiętać, by zawsze coś dobrego mu powiedzieć.
- A dziękuję, bardzo starałem się, by ci smakowało – odpowiedział, a w jego oczach błysnęły wesołe ogniki. Gdyby jego ogon był widoczny, pewnie by wesoło nim machał. Czemu tak właściwie miał je ukryte? Mi się jego wilcze akcenty bardzo podobały, a byliśmy tutaj sami, także mógł je ujawnić. Ja tam bym nie narzekał, gdyby to dla mnie zrobił. Ja tutaj dla niego zakładam a to gorset, a to bluzkę z stworzoną z łańcuszków i kamieni szlachetnych, jego koszule, które ledwo zakrywały moje pośladki, króciutką piżamę...
- Wiesz, jeszcze jest jeden aspekt, w którym to mógłbyś się postarać – zaproponowałem, popijając wino.
- A jaki? – dopytał brzmiąc tak, jakby był gotów zrobić dla mnie wszystko.
- Wygląd. Nie widzę twoich uszu, i ogona – oświeciłem go, odsuwając od siebie pusty talerz. – Dziękuję za posiłek, było pyszne – odezwałem się, uśmiechając się delikatnie.
- Zrozumiałem aluzję. I się nad nią zastanowię – odpowiedział, wstając od stołu, by zabrać puste naczynia. – Mamy dzisiaj jakieś plany na ten dzień? – dopytał, idąc do zlewu, by pozmywać talerze.
- Póki słońce jest na niebie, ja nie zamierzam wychodzić z domu. Jest za gorąco, nawet jak dla mnie – wyznałem, zerkając przez okno. Ja bardzo lubiłem ciepło, ale dzisiaj zdecydowanie było za gorąco, i za duszno. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby w najbliższym czasie znów rozpętała się jakaś burza.
- Może więc wyjdziemy na spacer wieczorem? Na taki krótki, po plaży. Ami byśmy albo na chwilę zostawili, albo ze sobą wzięli, jakbyś się za bardzo zamartwiał o nią – zaproponował, na co podniosłem jedną brew.
- Nie najgorszy pomysł. Chociaż jedna istotka będzie na mnie zwracać uwagę, bo ty pewnie zaczniesz muszelek szukać – dodałem, przypominając mu nasz ostatni spacer. Oj, wtedy nie byłem zadowolony, bo za długo nie zwracał na mnie uwagi. Może też na wszelki wypadek ubiorę się jakoś ładnie, jakby mimo wszystko brakowało mi uwagi człowieka. Haru wtedy na pewno będzie zwracał uwagę na mnie, nie na jakieś muszelki. A jeżeli nie on, miasto jest blisko, a tam ludzi trochę jest.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz