Nie do końca podobało mi się to przymuszanie mnie do ruszenia w drogę, a mógłbym przecież z nim powiedzieć, towarzysząc mu w opiece nad Ametystem ponadto musiałem przygotować mu jeszcze obiad doskonale, wiedząc, że jeśli tego nie zrobię on będzie chodził głodny. A przecież tak być nie powinno jako jego mąż powinienem przygotować mu obiad i nie zostawiać go samego A zamiast tego on każe mnie za moją dobroć, zmuszając do opuszczenia go na cały dzień to zdecydowanie było nie fair, a więc jak miałem się nie dąsać?
Westchnąłem ciężko zabierając od niego kanapki i wodę którą przygotował mi na podróż, jak dla mnie ani woda, ani kanapki nie były mi potrzebne, bo jeść, ani pić w drodze nie musiałem.
A zresztą zdążyłem się już nauczyć nie jeść i nie pić na tyle długo, na ile jest to konieczne, jeden dzień bez jedzenia i picia zdecydowanie w żaden sposób, by mi nie zaszkodziły, zdecydowanie niepotrzebnie się mną tak przyjmuje, to on nauczony jest jedzenia i picia, gdy tylko tego chce, właśnie dlatego to ja powinienem przygotować jedzenie i picie dla niego, a nie na odwrót.
– Niczego więcej nie potrzebuję dziękuję – Odpowiedziałem, chowając wszystko do torby, nie komentując mojego focha, którego on i tak nie zrozumie, jego zdaniem mam korzystać z wyjścia, a moim zdaniem powinienem być z nim, szkoda tylko, że nasze zdania w tym temacie bardzo się rozchodzą.
– Uśmiechnij się, idziesz zwiedzać naprawdę ładne miejsce – Zrobiłem to, o co mnie poprosił, obdarowując go ciepłym uśmiechem, wychodząc z domu, tak jak sobie tego życzył.
Szczerze powiedziawszy na początku nie czułem się najlepiej z powodu podróży, którą odbywałem bez niego. Spacer na klif zajął mi godzinę, drugą godzinę zajęło mi wspinanie się na sam szczyt, droga była stroma, a ja musiałem bardzo uważać, aby nie tylko, nie zboczyć z trasy, ale i nie spaść z drogi, która nie była do końca przystosowana do wspinania się na klif, który osiągał 40 metrów wysokości.
Było warto wspiąć się tam i zobaczyć coś, czego nigdy bym nie zobaczył.
Na samym szczycie ujrzałem widok, jaki nigdy nawet mi się nie śnił woda czysta jak łza, kamienista plaża z rosnącymi dziko drzewami, zwierzęta przechadzające się niedaleko szczytu klifu, na którym się znajdowałem.
Siadając na samym szczycie do głowy wpadł mi troszkę głupi i prawdopodobnie niebezpieczny pomysł chętnie skoczyłbym z klifu myślałem nad tym długo i gdyby było to troszkę bardziej bezpieczne i na pewno bym to zrobił. Co jak co, ale potrafię myśleć i wiem, kiedy mogę coś zrobić, a kiedy zrobić czegoś nie mogę i, mimo że każdy ma mnie za głupka, ale aż taki głupi nie jestem.
Ciesząc się widokami, które poruszały moje serce trochę zapomniałem o jedzeniu i piciu co niestety będę musiał nadrobić, aby móc wrócić do domu.
Na szczęście jeszcze nie wracałem, mimo że nawet chciałem, czułem jednak, że jeśli to zrobię on naprawdę się na mnie obrazi, dlatego skorzystam z tego, co dostałem, zwiedzając, obserwując, poznając, ciesząc się widokami, które mnie otaczały.
Do miasta również zajrzałem, chcąc trochę je poznać i zrozumieć o co chodzi z festynami i lampionami które miały mieć miejsce za kilka dni nigdy, nie mając okazji być na żadnym festynie i puszczać żadnych lampionów, dlatego może tak chętnie obserwowałem ludzi, którzy przygotowywali wszystko na ten jakże wyjątkowy festyn.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz