Nie za bardzo wiedziałem, czy to był faktycznie taki dobry pomysł. Oczywiście Rain, jak to Rain, będzie spokojna, i z nią nie będzie mieć żadnego problemu, owszem, ale Ignis...? Nakarmić się da, owszem, ale nie wiem, czy da się wyczesać, a i to trzeba dzisiaj zrobić. Dla zwykłej pewności mimo wszystko wstałem z leżaczka i udałem się za nim. Zresztą, najwyższa pora, bym się trochę poruszał. Ileż można leżeć? Poza tym, leżenie a słońcu przez długi czas też zdrowe nie jest. Głowę można przegrzać i udaru dostać.
- Upewniasz się, że dam sobie radę? – usłyszałem głos męża, kiedy oparłem się o drewniany płot, który chronił pastwisko.
- Upewniam się, że Ignis nie zrobi nic głupiego – powiedziałem, witając się z końmi, które na dźwięk mojego głosu podbiegły do mnie, radośnie rżąc.
- Świetnie się dogadujemy – odparł Haru, wymieniając wodę naszym wierzchowcom.
- Właśnie widzę – cicho westchnąłem, przyglądając się z uwagą karemu ogierowi, który na razie wyglądał całkiem spokojnie, ale pewnie dlatego, że ja tu jestem. Przy mnie zawsze zachowywał się nienagannie.
Konie były bardzo zainteresowane w tym, co trzymałem w dłoniach. Podniosłem Ametyst trochę wyżej, by mogły się powąchać. W końcu, muszą się zapoznać, kotka będzie z nami wracać, ale z tego co widziałem, to zwierzaki były przyjaźnie do siebie nastawione. Kotka chyba jeszcze nie do końca wiedziała, co się wokół niej dzieje, ale z chęcią wystawała łebek, poruszając swoim uroczym, różowym noskiem.
- No i gotowe – wyznał zadowolony Haru, kiedy konie były nakarmione, a także porządnie wyczesane, że ich sierść aż lśniła.
- Dobrze ci poszło – pochwaliłem go, uśmiechając się do domu. – Zmęczony? – dodałem, zauważając pot na jego twarzy.
- Trochę gorąco jest – wyjaśnił, wychodząc do mnie, chcąc się do mnie przytulić, na co aż tak chętny nie byłem, a to przez to, że nie miał koszulki, i był cały spocony. I jakby się do mnie przytulił, cały ten pot zaraz znalazłby się na mnie.
- Widzę. Może weźmiesz sobie kąpiel, chłodną, a ja, jak mi Ami pozwoli, przygotuję nam coś chłodnego do picia. Jeszcze nie wiem, co, bo nie jestem w tym dobry, ale się postaram – zaproponowałem, mimowolnie się od niego odsuwając.
- Mogę podsunąć ci pomysł, mianowicie chłodne wino – wyszczerzył się głupkowato, na co uniosłem jedną brew w zaskoczeniu
- Panie Kambe, o tak wczesnej porze pić alkohol? – spytałem z udawanym oburzeniem, chociaż ja tam lampką wina bym nie pogardził. Ale tylko lampką. Nie mogę za dużo wypić, by się przypadkiem za bardzo nie upić. Przy Haru nic mi nie grozi, owszem, ale po prostu nie chciałbym, aby znów widział mnie w stanie upojenia alkoholowego. Nie wyglądam ani nie zachowuję się wtedy najlepiej, mam tego świadomość, dlatego tak bardzo uważam, by na bankietach pić niewiele i powoli.
- Ależ mój panie, kto bogatemu zabroni – odezwał się wesoło, chwytając moją wolną dłoń i kierując mnie do naszej chatki. – Zaraz wrócę – dodał, kiedy już znaleźliśmy się w środku. On poszedł do łazienki, a ja zająłem się napitkiem. Wpierw odłożyłem Ametyst do naszej sypialni, położyłem ją na podłogę, by sobie pochodziła, bo to także było ważne dla jej rozwoju, i sam skierowałem się do piwniczki, po to jego upragnione wino.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz