Że też akurat to dzisiaj musiał być ten festyn... gdybyśmy dowiedzieli się o nim po fakcie, to by aż tak bardzo nie bolało. A teraz czułem się nieco źle. On nie chce mnie opuścić mimo, że daję mu pozwolenie. Ja tam już byłem na tym festynie, co prawda co roku trochę inaczej wygląda, no ale ja wiem, co on traci, i dlatego też czułem się źle.
- Wiesz, że prędko nie będziesz miał okazji, by udać się na ten konkretny festyn? – zapytałem, nie chcąc jeszcze odpuszczać. On by się tam chociaż przeszedł, zobaczył, co i jak, być może nawet się świetnie bawił. A ja wróciłbym do domu, zajął się Ami, przypilnował ją i cierpliwie poczekał na to, aż Haru wróci do domu, nawet gdyby to miało być nad ranem, bo do tak późnych pór potrafią trwać takie imprezy.
- No trudno, przeżyję to jakoś. Tyle lat bez tego żyłem, to przeżyję kolejne lata – wyznał, chwytając mnie za dłoń i kierując nas w stronę domu.
- Ale wcześniej nie miałeś ku temu okazji. A teraz masz. I moim zdaniem powinieneś z niej skorzystać, a ja wrócę do domu. I tak wiatr mi przeszkadza i powoduje, że mi chłodno trochę jest – kontynuowałem, zerkając w kierunku miasta. Ciekawe, co to za święto... nie widziałem lampionów, więc możliwe, że to z okazji urodzin miasta. Chyba, że jeszcze coś omijam, co jest wysoce prawdopodobne, w lato zdecydowanie jest więcej świąt, tych drobnych i tych większych, dlatego miałem nadzieję, że uda nam się jeszcze na jakieś trafić. W takim przypadku naprawdę bym się załamał. Chciałem mu pokazać trochę inny krajobraz, nieco inne zwyczaje, tradycje, mentalność tutejszych ludzi.... tyle rzeczy do zobaczenia, a Haru tylko sobie krajobraz pozwiedza. Nie tak chciałem, by ten wyjazd wyglądał.
- To trzeba było powiedzieć od razu, że ci zimno – odezwał się, puszczając moją dłoń tylko dlatego, że położył mi swoją rękę na moim biodrze, przysuwając mnie bliżej do swojego ciepłego ciało.
- Bardziej chodziło mi o to, że ty możesz iść na festyn, a ja na spokojnie wrócę do domu – powiedziałem troszkę jaśniej, zerkając na niego znacząco.
- Tak, to już wcześniej zrozumiałem. I też ci odpowiedziałem, że pójdę tam tylko z tobą. A że ty wracasz do domu, to ja wracam z tobą. Chyba powinieneś się cieszyć, że chcę tu być przy tobie, i tobie poświęcać uwagę, a nie być gdzieś tam na festynie, wśród innych ludzi – odpowiedział, po czym ucałował mnie w skroń.
- Wybierając to miejsce na nasz miesiąc miodowy miałem także na uwadze to, byś zobaczył trochę świata, przeżył coś, czego do tej pory nie miałeś okazji przeżyć. I jestem skłonny dać ci dyspensę, więc możesz iść na festyn i nie będę ci robił wyrzutów. Chyba, że zobaczyłbym po powrocie na twoim ciele jakieś malinki i inne dziwne ślady. Albo wyczułbym od ciebie perfumy, których czuć nie powinienem. W takim przypadku faktycznie, mógłbym być trochę bardzo zły – wyjaśniłem, przedstawiając mój punkt rozumowania.
- I nic takiego nie będzie miało miejsce, bo ja nigdzie się bez ciebie nie wybieram – odpowiedział uparcie, na co zareagowałem cichym westchnięciem.
- Moim zdaniem powinieneś skorzystać z okazji – dałem mu ostatnią szansę na to, by poszedł na te festyn i się świetnie bawił.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz