Kiedy tylko Mikleo zniknął z mojego pola widzenia, poczułem się bardzo nieswojo. Nie powinno tak być, powinienem być tam przy nim, a jeżeli konie źle na mnie reagują, powinienem podróżować za nimi, i z oddali ich strzec, a nie siedzieć tutaj, w bezpiecznym domu, korzystając z tych wszystkich wygodnych rzeczy podczas kiedy on będzie spał na jakimś słabym posłaniu na twardej ziemi. Może jednak powinienem naciskać na te kilka rund, które bym zrobił osobiście, bo nie musiałbym tracić czasu na sen, więc zeszłoby mi to najszybciej. I przyniósłbym wszystko sam. Jak tak teraz na to patrzę, to była najlepsza opcja, czemu ja dopiero teraz na to wpadłem. Może powinienem ich dogonić? I przedstawić im mój pomysł? Jeszcze to się w końcu da odkręcić...
- No nic, dam kotom jeść i idę jeszcze spać, nie ma co tu tak stać – powiedziała Hana, ziewając cicho. No tak, w końcu pora dosyć wczesna była, nawet mój organizm mówił mi, że powinienem jeszcze zamknąć oczy, no ale jak ja mam spać, jak mój Mikleo jest gdzieś tam.
- Z tym ostatnim się zgadzam – odparłem, cicho wzdychając i biorąc zmarzniętą już Banshee na ręce. Jednak jak jest wypuszczana rano, i wieczorem, to za długo na tym dworze nie pobędzie, bo jest za zimno. Ale za dnia może sobie spędzać więcej czasu na zewnątrz, w ciepłym słoneczku i z Psotką, która nie będzie na mnie szczerzyć zębów.
Koty, słysząc nawoływanie Hany, od razu przybiegły do niej, omijając mnie szerokim łukiem i obrzucając mnie nienawistnym spojrzeniem. Co od bardziej pomylonych ludzi słyszałem, że koty, zwłaszcza czarne, to wysłannicy diabła. Nie wiem, dlaczego akurat się tak uwzięli na kolor czarny, ale ta teoria nie miała sensu patrząc na to, jak reagują na mnie. Może diabłem nie jestem, ale jakiś związek z piekłem mam, i jakoś wysłannicy diabła za mną nie przepadają.
- W takim razie dobranoc... nie kładziesz się do łóżka? – spytała zaskoczona Hana, kiedy zauważyła, że wraz z Banshee leżymy sobie na fotelu.
Już chciałem odpowiedzieć na jej pytanie, ale zaraz po tym zdałem sobie sprawę, że przecież nie mam żadnej odpowiedzi na to moje zachowanie. Moją odpowiedzią byłoby to, że nie chcę, by Mikleo miał za ciepło w pokoju. No, ale przecież sypialnia jest pusta i niestety będzie pusta przez najbliższy tydzień, a nawet i ponad. I nawet spanie w takim mniejszym, zamkniętym pomieszczeniu dla Banshee będzie lepsze, bo zdecydowanie szybciej się wygrzeje. Tylko jak będę tutaj na dole, będę więcej słyszał, i będę mógł lepiej pilnować domu, i Hany... w końcu, to nastolatka, nie wiadomo, czy nie będzie się chciała wymykać do miasta, a tego bym nie chciał, już na moje i tak za dużo czasu spędza w mieście, a to jest nasz trzeci dzień. To spanie w sypialni jest zdecydowanie rzeczą warta rozważenia.
- Już tutaj wcześniej spałem, to i teraz będę spać. I już mi się nie za bardzo chce wstać – przyznałem, opatulając Banshee kocem. – Dobranoc – dodałem, siląc się na uśmiech skierowany w jej stronę. Dziewczyna wzruszyła ramionami i poszła na górę, a ja zostałem sam na dole. Prawie sam, były jeszcze nienawidzące mnie zwierzaki i jeden stworek nawet mnie lubiący.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz