środa, 17 lipca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Patrząc na to maleństwo zastanowiłem się poważnie nad imieniem. Nie chciałem, by to było coś słodkiego, był to w końcu ogar piekielny, maszyna do zabijania, która to w przyszłości będzie mi pomagać jeszcze lepiej bronić mojej rodziny, no i jak to będzie brzmieć, jak zacznę na nią wołać jakoś właśnie tak słodziutko. Od razu będzie odejmować jej jakiejkolwiek godności. Nie może być też jakieś za długie, bo źle będzie mi ją wołać, no i też chciałbym, by to jej imię miało jakieś znaczenie. Nie byłem dobry w imionach, ale tutaj Miki na pewno umyje ręce. 
- No właśnie nie wiem. Chciałbym, aby to imię było takie poważne. Nie wyobrażam sobie wołać za nią Kulka, czy jakoś tak. Tak sobie myślę... może Nyks? Według dawnych ludzkich wierzeń była to bogini i uosobienie nocy. Albo Banshee, Ban w skrócie, to takie troszkę mroczne bardziej... ale się chyba jeszcze zastanowię. Zobaczę, jak się będzie zachowywać – powiedziałem, przyglądając się, jak obwąchuje mojego męża. – Lepiej dobrze się zapoznaj z tym zapachem, jak będziesz większa, będziesz go broniła – dodałem, patrząc na nią z rozczuleniem. Po prostu nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak coś takiego może być postrzegane jako demon, który przyniesie zniszczenie temu miejscu. Jak ona ledwo potrafi się na razie na łapach utrzymać, i co chwila się przewraca, a na oczka to pewnie ledwo widzi. 
- Daj spokój, potrafię się obronić – odparł Mikleo, zaczepiając jej ogonek, na co zareagowała, próbując złapać go swoimi małymi ząbkami. – Myślisz, że się bawi, czy wyraża swoją nienawiść do anielskiej rasy i całego świata?
- Jest za młoda, by zdążyła poznać tę nienawiść. Nie wiem, jak to będzie później, Będę starał się ją oczywiście uczyć, że naszą rodzinę ma bronić, jeżeli będzie wystarczająco silny, powinna ulec mojej woli. Chodź, zabiorę cię na chwilę na ten zimny dwór, byś nam tu nic nie napaskudziła – dodałem, biorąc szczeniaka na ręce, bo jakoś tak coś mi się za dziwnie kręcił. – Idź spać, nie musisz na mnie czekać, dzisiaj nie będę z tobą spał – od razu mu to powiedziałem nie chcąc, by przez to panikował. Nie mogę położyć się obok, będę przez całą noc ogrzewał maleństwo, a to oznacza, że moja skóra będzie płonąć, a nie chciałbym przypadkiem oparzyć Mikleo. Ale będę tuż obok, przyglądał się mu podczas jego snu i pilnował by nic nie zakłóciło jego snu. Tylko będę to robił z fotela, a nie będę tuż obok niego, jak to dotychczas miało miejsce. 
- Tego się domyślałem – wyznał, cicho wzdychając. 
- Dobranoc – dodałem, całując go w policzek. 
Tak więc wyprowadziłem moją nową psinkę na dwór, poczekałem, aż załatwi to, co miała załatwić. Chwilkę pobyła na wieczornym, świeżym i chodnym powietrzu, i znów była cała zziębnięta. Od razu wróciła do mnie, i wtuliła się w moje ciało, szukając ciepła. Ciekawe, czy jeżeli będzie dorastać tutaj, to się prędzej przyzwyczai do takich temperatur... w sumie to powinna. 
Kiedy już wróciłem do domku, Mikleo spał, a Psotka czuwała, tradycyjnie cicho warcząc na mój widok. Zignorowałem ją i zasiadłem w fotelu, przytulając do siebie demoniczne maleństwo, skupiając się na tym, by temperatura mojego ciała była wyższa. Rano musiałem wyprawić mojego męża samego do jakiegoś miasteczka, co mi się nie podobało, no ale chyba faktycznie nie ma innego wyjścia. Po pewnym czasie zaczynałem czuć coś, czego nie czułem od naprawdę dawna, czyli zmęczenie. Pewnie przez tę temperaturę podwyższoną... starałem się to zignorować, ale nim zorientowałem zasnąłem, co przecież nigdy się zdarzyć nie powinno. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz