I tak właśnie miało być, ja myślałem, Haru miał robić, dzięki czemu się dopełnimy w tej małej symbiozie. Nie byłem do końca przekonany, czy poradzę sobie z dzieckiem, które ma nasze bezproblemowe geny, a co dopiero z taką wielką niewiadomą pod postacią dziecka adoptowanego. Jak tak sobie o tym myślę, to tak troszkę przeraża mnie opieka nad takim noworodkiem. Są strasznie delikatnie, źle się je podniesie, nie tak się je złapie, i po dziecku, tak właściwie. Nigdy nie miałem styczności z tak małym dzieckiem, w ogóle styczności z dziećmi to ja miałem strasznie mało. To mogłaby być przeszkoda, którą to nie wiem, jak pokonać. Dziecka, na którym mógłbym ćwiczyć, pod ręką nie miałem. Zresztą, nawet jakbym miał, to nie ćwiczyłbym na nim. To byłoby okrutne.
Odsuwając od siebie te wszystkie negatywne myśli skupiłem się na treści książki. Zanim dorobimy się własnego dziecka, minie jeszcze kilka długich miesięcy, ale książek na temat wychowywania dzieci, o ich diecie, o chorobach... tego było mnóstwo. I do tego czasu muszę przyswoić je wszystkie. Chciałem sobie wyrobić jak najlepszy kierunek działania i wychowywania. Będzie nam obu trochę ciężko to zrobić, bo tak właściwie żadne z nas nie miało wzorca, jak chodzi o rodziców. On swoich nie poznał, ja swoich znałem dosyć krótko, za krótko. Im dłużej o tym myślę, to tym więcej luk i niepewności odkrywam w tym planie na przyszłość. Wcześniej skupiłem się na tym, z czym wiąże się ciąża, jakie są jej konsekwencje, z czym się muszę mierzyć i uznałem, że radę sobie jakoś dam. Psychicznie nawet tak jestem na to przygotowany, no ale wychowanie dziecka? Nie myślałem o tym. I im dłużej o tym myślę, tym większy tak właściwie czułem niepokój. Zachciało mu się dziecka. A ja ślepo, pomimo swoich małych obaw i niechęci, chcę mu je dać. Też nie jestem lepszy.
- Wszystko w porządku? – usłyszałem w pewnym momencie głos Haru, co trochę mnie zaskoczyło. Nie zrobiłem przecież nic takiego, co wywołałoby w nim niepokój. Tutaj czytam książkę, tutaj bawię się jego włosami, nic nie mówię, nie ruszam się...
- Oczywiście – odpowiedziałem, chcąc zostawić swoje małe zmartwienia dla siebie. Jak Haru słusznie zauważył, mnóstwo czasu jeszcze do tego, a on teraz i tak się teraz tym nie przyjmuje, to co ja mam mu mówić?
- Czemu więc wyczuwam od ciebie niepokój? – spytał, a ja poczułem na swojej osobie jego spojrzenie. Czyli teraz już nie odpuści. Cudownie.
- Po prostu myślę o przyszłości. I widzę w niej wiele dziur, które nie do końca wiem, jak zapełnić – wyznałem, starając się skupić na treści czytanej przeze mnie.
- Zacząłeś już planować przyszłość naszego dziecka? – spytał niby żartobliwie, ale mnie to nie rozbawiło. Ja byłem takim dzieckiem, co miało ustawioną przyszłość, i jak wtedy nie widziałem nic złego, to teraz uważam to za coś okropnego. Nie zrobiłbym tego dziecku. Pomógłbym mu znaleźć własną ścieżkę, ale nie zaplanowałbym jej.
- Myślę nad jego wychowaniem i opieką. I w opiece dostrzegam luki. Nie mam żadnego doświadczenia praktycznego, i go raczej już nie zdobędę, i to właśnie przeszkodą – wyjaśniłem, cicho wzdychając.
- Miałeś odpoczywać – zauważył, podnosząc się do siadu.
- No i odpoczywam przecież. Trochę myśląc nad przyszłością, no ale ktoś musi – wyznałem, patrząc na niego z uwagą. On żyje chwilą, ja muszę planować, dziecko to jest jednak plan, który trzeba bardzo poważnie przemyśleć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz