niedziela, 21 lipca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jak chcę ją nazwać...? Zazwyczaj imiona, które nadawałem zwierzakom, nawiązywały do ich wyglądu, charakteru, albo jakiejś legendy, powieści. Lubiłem też imiona oryginalne, niebanalne, no bo co fajnego jest w nazwaniu zwierzaka jakoś tak zwykle? To nudne. Patrząc jednak na małą, nie kojarzyła mi się z żadną postacią, fikcyjną czy nie, o której słyszałem czy czytałem. Też nie wiedziałem, jaki może mieć charakter, jest na to zdecydowanie za mała. A wygląd? Miała te plamki, które były słodkie, owszem, ale to nie one skradły moje serce. 
- Może Ametyst – zaproponowałem, nie spuszczając z oka tego maleństwa, które powolutku i niepewnie zaczęło sobie chodzić po ławeczce. I dlatego też musiałem jej pilnować, by przypadkiem nie spadła. Przecież była taka malutka, delikatna, krucha, muszę więc na nią uważać, i to tak szczególnie, ale tyle dobrego, że szybko urośnie i będzie potrzebowała mniej uwagi, a więcej miejsca. Na szczęście jest tu jeszcze jeden pokój, więc może tam będzie się mogła bawić. 
- Ametyst? Jak ten kamień? – usłyszałem zaskoczony głos męża. 
- Tak. Jej oczy mają idealny odcień tego kamienia. A że Ametyst to trochę przydługie imię, to w skrócie może być Ami. Podoba ci się? – zwróciłem się do kotki, która wydała z siebie ciche miauczenie. Z logicznego punktu widzenia, to na pewno nie było potwierdzenie moich słów, tylko najpewniej kotka chciała się porozumieć jakoś z nami, możliwe też, że mogła nawoływać mamę, bo jednak ani ja, ani Haru nie pachniemy jak ona, no ale odezwała się w idealnym momencie, więc sobie mogłem pomyśleć, że mi odpowiedziała. 
- Brzmi słodko – odezwał się Haru. – Daisuke? – słysząc swoje imię odwróciłem głowę w jego stronę, a kiedy tylko to zrobiłem, Haru podsunął mi pod nos widelec z naleśnikiem, który bez zastanowienia wziąłem do ust, dopiero po chwili orientując się, że zostałem nakarmiony. – Zapominasz o jedzeniu. A jak jest zimne, to nie jest takie dobre. 
- Wybacz, muszę jej pilnować, by nie spadła – powiedziałem, zmartwiony trochę tym, że mogła by się jej stać krzywda podczas mojej opieki. 
- Więc będę musiał cię nakarmić – stwierdził, a ja tylko pokiwałem głową. Może być, bylebym tylko mógł pilnować Ami. 
Haru westchnął cicho, ale nakarmił mnie tak, jak obiecał. Ametyst w tym czasie zrobiła spacerek do końca ławeczki, i wróciła do mnie. Chciała wdrapać się na moje uda, ale miała z tym mały problem, dlatego jej pomogłem. Od razu też zauważyłem, że przykłada pyszczek do mojej skóry, ewidentnie poszukując jedzenia. Trochę czasu minęło, miała prawo być głodna. 
- Dziękuję, było pyszne – powiedziałem, odwracając się do Haru, by pocałować go w policzek. – Pójdę ją nakarmić – dodałem, wstając od stołu. 
Znów musiałem przygotować wszystko to, co z rana, i buteleczkę, i miseczkę, i ręcznik... za każdym razem jednak coraz sprawniej mi idzie. Tak więc po nakarmieniu jej i umyciu położyłem małą na łóżku, a ta od razu przylgnęła do mojego uda. Miałem na sobie dzisiaj dosyć prosty strój, jasną, półprzezroczystą, luźną koszulkę oraz krótkie, ciemne spodenki, tak więc przytulała się do mojej skóry, chyba w poszukiwaniu ciepła. Cóż, ode mnie go nie dozna. To Haru jest tym, do kogo należy się przytulać. Pogłaskałem ją ostrożnie, biorąc ją na kolana, trochę zastanawiając się nad naszymi planami. Miałem wszystko ładnie zaplanowane, jutro chciałem przecież pójść do miasta, zabrać mojego męża na jakieś lokalne przysmaki, trochę godzin byśmy poza domkiem spędzili, a na tak długi czas bym jej nie zostawił. Trochę przez nią tutaj trochę uziemieni jesteśmy. Znaczy, ja jestem, bo to ja się nią opiekuję. Haru może iść, ale coś czuję, że samego by mnie nie zostawił. 
- Trochę się w niej zakochałeś – usłyszałem za sobą lekko rozbawiony głos męża. 
- Kocham tylko ciebie, a nią się po prostu opiekuję – wyznałem, gładząc palcem jej maluteńki pyszczek. – Nie gniewasz się, że trochę ci uwagi nie poświęcam? – dopytałem, odwracając głowę w jego stronę. Teraz, kiedy maleństwo spało na moich nogach, mogłem dać uwagi mojemu pieskowi. I jeszcze też końmi trzeba się zająć, o nich też nie można zapomnieć. Takie małe, a tyle uwagi pochłania...

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz