Może Haru miał trochę racji? Powinienem się trochę odstresować, i dać jej spokój, ale tak nie za bardzo potrafiłem. W końcu, ona taka mała była, drobna, bezbronna, i jakoś tak nie potrafiłem o niej zapomnieć, chociaż na chwilkę, zwłaszcza, że leżała na łóżku, i obawiałem się, że jeżeli na chwilę spuszczę z niej wzrok, ona nagle nabierze sił, zacznie sobie chodzić po materacu i nagle spadnie. Niby wysoko nie jest, ale kto wie, jakie to będzie miało konsekwencje na jej drobne ciałko...
- Może masz rację – przyznałem, cicho wzdychając.
- Na pewno mam rację. Przynieść alkohol i szklanki? – zaproponował, już gotów do działania.
- Trzeba jeszcze pozmywać po dobrym posiłku – przypomniałem mu, patrząc wymownie na już oczywiście puste naczynia.
- No tak... ale mam pewien genialny pomysł. Odłożę to do zlewu, zaleję wodą i umyję jutro. A teraz skupię się na nas – zaproponował, szczerząc się głupkowato, już zabierając naczynia, by zrobić z nimi to, co mi wcześniej zakomunikować.
- Może powinienem zatrudnić kogoś do posprzątania naszego domu? – zaproponowałem, wstając od stołu, by zabrać planszę. Taka usługa nie była takim złym pomysłem. Kurze się zbierają, podłoga się brudzi, góra prania też się robi, a po co Haru ma się z tym wszystkim męczyć, skoro mogę kogoś do tego zatrudnić? Będziemy też wtedy mieć więcej czasu dla siebie.
- A po co? Ja tu się wszystkim zajmę. Ty się zajmiesz Ami, a ja ogarnę chatkę. Mam dwie zdrowe ręce, a teraz i tak tu musimy siedzieć, to chociaż posprzątam – odpowiedział dokładnie w tym stylu, w jakim się spodziewałem. Nie mogłem go winić, Haru był wychowywany w biedzie i wszystko może robić sam. To dobra cecha, ale muszę go nauczyć, że teraz nie musi dbać o takie rzeczy. Z tego, co widziałem, już się przyzwyczaił do udogodnień w rezydencji, najwyższa pora, by tak się też zdarzyło tutaj. Ale z jednej strony, ma rację, i tak tutaj siedzimy. Jak będziemy mogli wychodzić, to może wtedy się tym zajmę.
- Skoro tak uważasz. Zostawiam to więc tobie – przyznałem, rozkładając pionki.
Graliśmy sobie spokojnie, ciesząc się sobą i jednym z lepszych, jak i mocniejszych alkoholi. Ja, chcąc zachować trzeźwość umysłu, musiałem pić trochę wolniej i spokojniej, co było ciężkie, bo jak to się to tak powstrzymywać, kiedy to takie dobre było... Haru to dopiero miał dobrze, nie dość, że miał naprawdę wspaniałe ciało, to jeszcze mógł pić znacznie więcej alkoholu, niż do tej pory. I on też doskonale to wiedział, bo korzystał z tego, pijąc znacznie więcej niż dotychczas. Pomimo mojej uwagi czułem, że alkohol i mi w końcu uderzył do głowy. Nie jakoś bardzo, byłem jedynie lekko wstawiony, a przynajmniej tak mi się wydawało, a skoro byłem lekko wstawiony, to i też trochę bardziej rozgadany, roześmiany, mniej skupiony na grze i przede wszystkim bardziej chętny na różnego czułości.
Szkoda tylko, że pogoda oczywiście musi mieć swoje zdanie. Wiedziałem, że piorun uderzy zanim usłyszałem grzmot, a to wszystko dzięki Haru, który skrzywił się nieznacznie. Musiał wcześniej to wyczuć. Zerknąłem zaniepokojony na łóżko, na którym spała Ami, i wyglądało na to, że ona grzmotami się nie przejmowała. Więc skoro ona jest spokojna, to muszę się zająć się moim poszkodowanym pieskiem. Podniosłem się z krzesła i zająłem miejsce na kolanach męża, gładząc go po włosach, w pobliżu miejsca, w którym to powinny być jego uszy, delikatnie przesuwając palcami po jego miękkich kosmykach.
- Bardzo cię to boli? – spytałem cicho zmartwiony widząc, jak jego twarz krzywi się w kolejnym grymasie bólu.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz