wtorek, 30 lipca 2024

Od Haru CD Daisuke

Bardzo urocze było to, co słyszałem doskonale, wiedząc, że on już nie kontaktuje, a mimo to w stanie jest zajmować się kotką.
Będzie z niego świetny rodzic i chociaż na razie w to nie wierzy w końcu zmieni zdanie i tego jestem bardziej niż pewien, znam go na tyle, aby mieć te pewność i wiarę w jego umiejętności.
Widząc, że jest już zmęczony zabrałem od niego Ametyst, kładąc go na poduszkę, kończąc opiekę nad kotką, której on nie miał siły już zrobić.
 Położyłem spać i małą, mogąc przytulić do siebie jak zawsze zimnego męża traktującego mnie jak chodzący grzejnik.
– Kocham cię złośniku mój – Szepnąłem, całując w czoło delikatnie, przytulając go do siebie, aby zamknąć swoje oczy, idąc w jego ślady do krainy snów.

Nad ranem obudziła mnie Ametyst, która zapewne była już głodna, mój panicz oczywiście już nie spał, przygotowując małej jedzonko.
– Śpij jest jeszcze wcześnie – Usłyszałem, widząc mojego męża wchodzącego do sypialni z gotowym mlekiem i innymi potrzebnymi mu przyborami do opieki nad zwierzakiem.
– Już się wyspałem, dzień dobry – Ucałowałem go w policzek, uśmiechając się do niego łagodnie.
– Dzień dobry, od kiedy ty tak wcześnie wstajesz? – Zapytał, przystawiając kotce do pyszczka smoczek, z którego od razu zaczęła pić.
– Od kiedy jestem poza domem i nie chce stracić żadnego dnia na sen – Przyznałem, naprawdę tak sądząc, no bo przecież śpi się nocą, i chociaż bardzo lubię spać, czego nie ukrywam to tu chce zobaczyć tyle, ile się da, a w rezydencji po powrocie mogę znów spać tyle, ile będzie mi trzeba.
 – Tak, a co chcesz zobaczyć, siedząc tu ze mną w domu? Tu nie ma nic, co warto byłoby zobaczyć – Stwierdził, z czym akurat musiałem się zgodzić tu w domu nie było nic do zrobienia jedyne towarzystwo, jakie miałem to mój mąż i kot, i chociaż bardzo chciałem wyjść wiedziałem, że samego nie mogę go zostawić, nawet jeśli on sam uważa inaczej.
– No tak tu nie, ale wiesz przynajmniej mamy ładny taras i widoki na morze, do tego można jeszcze pływać i nie ma tu ludzi no nie ma na co narzekać – Stwierdziłem, od razu, dostrzegając spojrzenie mojego panicza, które od razu odczytałem. – Daj spokój w końcu wyjdziemy, ile taki mały kot będzie potrzebował naszej opieki? Z trzy tygodnie? No może cztery… – I tu na chwilę się zatrzymałem, no właśnie może to zająć nawet miesiąc na boga to trochę tak niewiele będziemy mieli czasu na zwiedzanie, no cóż, mówi się trudno z tym nic nie da się już zrobić Ametyst potrzebuje opieki, a ja nie mam oto żalu. – No tak, przynajmniej mamy siebie – Dodałem, uśmiechając się do niego głupkowato.
– Powinieneś korzystać z uroków tego miejsca – Miał rację i ja to wiedziałem bardzo chcąc wyjść z domu, ale czy powinienem go zostawić samego? Chyba raczej nie.
– Chciałbym pójść nad klif, wspinając się na jego szczyt i mam nadzieję, że to zrobimy w jak najszybszym terminie – Odpowiedziałem, naprawdę bardzo chcąc to zrobić, dostrzegając go szukając matki Ametystu i już wtedy czułem, że chce tam wyjść oczywiście nie sam, nie mogę tego zrobić, nie mogę się bawić, gdy on będzie siedział tu sam, pilnując kotka, tak być nie może.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz