środa, 31 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

W tej chwili czułem się taki słaby taki bezbronny, nie mogąc nic zrobić, musząc błagać go o spełnienie, którego nie dostanę póki tego nie zrobię.
– Sorey proszę pozwól mi zaznać spełnienia – Powiedziałem to, co usłyszeć chciał, czując palące podniecenie całego mojego ciała.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, robiąc to, o co go prosiłem, dając mi spełnienie.
Ciężko oddychając prostu w jego oczy, widząc to podniecenie i pragnienie posiadania mnie całego.
Mimo że już byłem tylko jego.
Sorey oblizał usta, chwytając mnie za biodra, przewracając na brzuch kilka razy, uderzając nie za delikatnie moje pośladki, wydobywając tym samym z moich ust jęk podniecenia, który udało mi się stłumić w poduszkach.
Mój mąż ewidentnie potrzebował trochę wyżyć się na mnie, aby znów czuć się lepiej.
W pewnym momencie przestał uderzać co uznałem za koniec zabawy strasznie się myląc. Nie spodziewając się jego wejścia we mnie krzyknąłem z podniecenia w poduszkę, musząc używać jej do uciszenia swoich jęków…
Słyszałem jego ciche westchnięcie poczułem mocniej ściskające się dłonie na moich biodrach i pchnięcia stanowcze i szybkie, doprowadzając mnie do szaleństwa, nie chcąc być zbyt głośnym zagryzłem wargi mocno ściskając dłonie na poduszce.
Sorey perfidnie mnie męczył, nie chcąc, abym zapomniał, do kogo należy.
Przed naszym spełnieniem owinął moje włosy wokół swojej dłonie niezbyt delikatny ciągnąć za nie zmuszając mnie do podniesienia głowy.
– Zapamiętaj sobie karę możesz dostać tylko ty i tylko ode mnie, nikt inny nie ma prawda dotykać twojej skóry, czy to rozumiesz.
– Tak – Wydysiłem, z trudem, będąc w stanie mu odpowiedzieć.
– Tak co? – Sorey sprawiał, że czułem się taki słaby, taki mu poddany bez możliwości wygrania z jego siłą nie tylko mięśni, byłem przy, nim taki malutki i nic nie mogło tego zmienić.
– Tak mój panie – Wystrzałem, doskonale, wiedząc, co chce w tej chwili ode mnie usłyszeć i, mimo że nie widziałem jego twarzy czułem, że się uśmiecha, dostając to, co chciał, dając nam wspólne spełnienie, którego obaj pragnęliśmy.
Zmęczony, ale i usatysfakcjonowany położyłem się na łóżku, chowając w jego ramionach.
– Kocham cię – Usłyszałem, czując jego usta na moim czole, wywołując u mnie ciepły uśmiech.
– Ja ciebie też kocham i nie przestanę – Przyznałem, zerkając na zegarek, który jasno wskazywał na porę, w której to powinniśmy zająć się innymi sprawami, nie leżąc w łóżku.
Nie mając na to siły leżałem u jego boku, pragnąc tylko i wyłącznie jego bliskości, nie chcąc od świata już niczego innego.
– Wiesz, że ja ciebie też nie – Wyszeptał, głaszcząc mnie po głowie. – Tak sobie myślę chętnie zobaczył bym cię w tej nowej sukience. – Zmienił temat, schodząc dłonią na moje ramie.
– Na to niestety będziesz musiał poczekać, aż dzieciaki wrócą do szkoły, zostawiając nam pusty dom, w którym mogli trochę poszaleć – Uświadomiłem go musząc z, nim porozmawiać o zapisaniu naszych dzieci do szkoły.
– No tak szkoła, zupełnie o tym zapomniałem, musimy to zrobić, jak najszybciej, już i tak dużo ich ominęło – Stwierdził, z czym musiałem się zgodzić, ominęło, i to naprawdę sporo co wiem doskonale.
– Tak wiem i myślę sobie, że może jutro to zrobimy, oddam konie i wóz, bo i tak dziś nie zdążę, a później pójdziemy poszukać szkoły dla naszych dzieci jak uważasz? – Zaproponowałem, chcąc znać jego zdanie, które było dla mnie równie ważne.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz