Budząc się rankiem odruchowo spojrzałem w bok, szukając wzrokiem męża, którego przecież tu nie było.
Kilka dni, a ja już tak strasznie zanim tęskniłem.
Nie chcąc przedłużać naszej rozłąki przede wszystkim doprowadziłem swoje ciało do porządku, wybudzając Haru ze snu, przypominając o tym, po co tu jesteśmy.
Chłopak oczywiście nie był zadowolony pobudką jednak, czy miał wybór? Oczywiście, że niejasno dałem mu do zrozumienia co ma zrobić, nim opuściłem jego pokój, zajmując się pakowaniem wszystkich naszych rzeczy, których jak się okazało było naprawdę dużo.
Nie chcąc pozostawiać niczego, co miało dla mnie lub rodziny znaczenie uważnie wszystko pakowałem, zerkając na syna, który niby i pomagał mi pakować, chociaż bardziej skupiał się na oglądaniu tego, co w domu się znajdowało, a o czym wcześniej nie miał pojęcia.
Nie chcąc się denerwować robiłem swoje, zanosząc torby jedną po drugiej do wozu, robiąc to naprawdę bardzo uważnie i dokładnie, pamiętając o najdrobniejszych szczegółach, nie zapominając nawet o obroży i smyczy którą zakładał mi Sorey, nie chcąc, aby ktoś ją tu przypadkiem znalazł zdecydowanie, woląc zabrać ją ze sobą, bo kto wie może się jeszcze przydać.
Oczywiście o książkach też nie zapomniałem, chcąc, aby wszystkie znalazły się na regałach w naszym nowym domu.
Pakowanie zajęło mi naprawdę dużo czasu, co prawda Haru bardzo dzielnie mi pomagał za co byłem mu wdzięczny, tylko ja sam musiałem dodatkowo sprawdzić i zapakować rzeczy, które były nam potrzebne, nie tylko ubrania, ale i naczynia, po co zakupywać nowe, skoro mamy cały asortyment kiedyś podarowany nam przez świętej pamięci Ali she.
Pakowanie naczyń było bardzo czasochłonne, powoli i ostrożnie musiałem wszystko pakować, aby nic nie zostało zniszczone.
Późnym popołudniem wszystko było spakowane od ubrań po naczynia, a nawet wina znajdujące się w piwnicy.
Musząc chwilę odpocząć usiadłem na kanapie, dostrzegając syna, który niósł ze sobą rzeczy dla naszych zwierzaków oczyma kompletne zapomniałem, jak dobrze, że przynajmniej Haru o tym pamiętał, zabierając legowisku Psotki, miseczki psa i kotów, a nawet jedzenie, które wciąż znajdowało się w domu.
Teraz to już na pewno mieliśmy wszystko.
Haru po spakowaniu ostatnich rzeczy usiadł obok mnie na kanapie cicho wzdychając.
– Mamo ruszamy jeszcze dziś? – Zmęczony słyszałem głos syna jak przez mgłę zmęczony pakowaniem i pogodą która była bardzo słoneczna i zbyt ciepła.
– Tak, wyruszymy jeszcze dziś, dej mi tylko proszę kilka minut odpoczynku – Poprosiłem, zamykając oczy, chcąc kilka chwil oddechu.
Haru coś mi nawet odpowiedział ja jednak nie byłem w stanie stwierdzić co będąc już w zupełnie innym miejscu.
Otwierając ponownie oczy dostrzegłem panujący w salonie mrok, zdziwiony przetarłem zmęczone oczy, odwracając głowę w stronę starego zegara.
Było już późno zdecydowanie zbyt późno, aby wyruszyć w drogę.
Zdziwiony nie obudzeniem przez syna wstępem z kanapy, ruszając w stronę jego pokoju od razu, rozumiejąc, dlaczego mnie nie obudził.
Znów, gdzie zniknął prawdopodobnie poszedł się pożegnać oj nie tak zachowywać się nie powinien doskonale, wiedząc o naszym powrocie do domu.
Wiedziałem, że gdy tylko wrócimy do domu będę musiał porozmawiać z mężem o dzieciach i ich zachowaniu, które trochę przekracza nasze reguły w domu, wygląda na to, że nie tylko on, ale i ja sam muszę stać się ostrzejszym rodzicem.
Wiedząc, że w tej chwili nic nie osiągnę postanowiłem na niego poczekać, aby upewnić się, że wróci cały i zdrowy.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz