poniedziałek, 29 lipca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mimo, że umysł mój podpowiadał mi, że powinienem się w tym momencie martwić o to, że zrobię mu krzywdę, czułem... spokój. Duży spokój. To pewnie zasługa Mikleo była. I tu nie chodziło tylko o jego obecność, bo jego obecność, nieważne, jak cudowna by nie była, aż tak by mnie nie uspokoiła. Musiał użyć swoich mocy, to by wyjaśniało także, dlaczego trochę senny jestem. To był skutek uboczny używania jego mocy, który już zdążyłem poznać nie raz. 
- Nie powinieneś na mnie marnować swojej mocy. Jest zbyt cenna na mnie – wyznałem, nie czując się najlepiej z faktem, że w tym momencie skupia się na mnie. Jego moc może robić wspaniałe rzeczy a tymczasem marnuje ją na demona, który niesie zniszczenie. Widzę tutaj pewien błąd w rozumowaniu. 
- Jesteś moim mężem, więc to żadne marnowanie mocy. I już wyglądasz jak dawniej – uśmiechając się łagodnie, a ja mu oczywiście uwierzyłem, bo czemu bym nie miał? Mikleo nie może mnie okłamać, więc jeżeli mówił, że wyglądam normalnie, to tak musiało być. Odsunąłem się chwilowo od niego, by spojrzeć na swoje dłonie, i faktycznie. Skóra na moich dłoniach była normlana, bez żadnych blizn, a zamiast pazurów były normalne paznokcie. Nawet upewniłem się, przejeżdżając po nich opuszkiem palców, ale tak, to były moje normalne paznokcie. Na pewno już go nie skrzywdzę.
- Na to wygląda – odpowiedziałem trochę niepewnie, jeszcze oszołomiony tym, co się wydarzyło. 
- Skupmy się zatem na rozpakowaniu naszych rzeczy – zaproponował, nie przestając się uśmiechać. Miał rację. Trochę tych pakunków było, i to tylko do naszej sypialni, nie chcę myśleć, ile jest jeszcze rzeczy do kuchni, czy do salonu... no chyba, że Miki nie brał jakoś dużo rzeczy. Tak właściwie nie wiem, co on zapakował na ten wóz. Jak tylko usłyszałem, że wrócił, a ja dalej wyglądałem jak wyglądałem, to ukryłem się przed jego wzrokiem nie chcąc, by się na mnie patrzył. – Kocham cię – dodał, nim zabraliśmy się do pracy. 
- Ja ciebie też. Chociaż nie wiem, dlaczego ty mnie kochasz – powiedziałem szczerze, dalej tak nie potrafiąc go zrozumieć. Nie daję mu nic, by mógł mnie kochać. Pewnie im dłużej tu przy nim będę, tym bardziej będę go ciągnął na dno, czego pewnie nie zauważę ani ja, ani on, dopóki nie będzie za późno. 
- Za mnóstwo rzeczy, mój drogi. Przez twoje dwa życia znalazłem mnóstwo powodów. I teraz będę zbierał kolejne powody podczas twojego trzeciego życia – odpowiedział bardzo ogólnikowo, otwierając szafę, by zacząć chować do niej nasze ubrania. – A co to jest? – spytał, zauważając czarną sukienkę, którą powiesiłem tam jakiś czas temu. 
- Musiałem wyjść na targ, by kupić zwierzakom jedzenie, i coś takiego mi się rzuciło w oczy. Spodobało mi się, trochę mnie uspokoiło, i stwierdziłem, że ci kupię. Dawno ci nic nie kupowałem, i jakoś tak pomyślałem sobie, że to będzie dla nas dobry prezent – wyjaśniłem, wzruszając ramionami. Po tym, jak Miki użył na mnie swoich mocy, byłem trochę bardziej spokojniejszy i jakoś mniej to wszystko przeżywałem. I pewnie tak będzie, dopóki działanie jego mocy nie minie, a ile to może trwać, nie mam pojęcia. Mam jednak nadzieję, że jak przestanie, to dalej będę wyglądać normalnie, i moje pazury nie powrócą, nie chcę, by wracały, teraz mi nie są absolutnie do niczego przydają. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz