sobota, 20 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Tak jak sądziłem dzieci bardzo dobrze zareagowały na informacje o przemianie taty, ciesząc się również z obecności małego demona, który merdał wesoło ogonkiem.
– Słodziak – Hana delikatnie zabrała sunie w dłonie, głaszcząc ją po łebku.
– Nie jesteście na mnie źli? – Sorey niepewnie spojrzał na Hanę i Haru którzy od razu energicznie pokręcił głową, uśmiechając się do swojego taty.
– Dlaczego mielibyśmy być źli? Poświęciłeś się dla nas, a za to nie można być złym tylko trzeba być wdzięcznym – To zdanie wypowiedziała Hana, bawiąc się z maleństwem.
– Zgadzam się z Haną, a wyprowadzką z Azylu się tato nie przejmuj my też chcemy jak najszybciej opuścić Azyl, miło będzie mieć dom i co najważniejsze mieszkać z rodzicami – Tym razem odezwał się Haru, który również podszedł do taty, aby się do niego przytulić.
I właśnie tego się spodziewałem, nasze dzieci są wspaniałe i bardzo wyrozumiałe, dlatego potrafią zrozumieć więcej niż nam się wydaje.
Sorey wyglądał na wzruszonego, mimo że starał się udawać, że tak nie jest.
Nie przeszkadzając im w tej chwili wypuściłem Psotkę na dwór mimo tego, że sunia wyjść z domu nie chciała, starając się bronić nas za wszelką cenę.
Nie mając wyjścia musiała opuścić pomieszczenie, abym ja mógł spokojnie zabrać się za pakowanie naszych rzeczy nikomu nie przeszkadzając.
– A więc mamy się spakować jeszcze dziś? – Usłyszałem głos syna, który podszedł bliżej przyglądając się temu co robię.
– Tak, jutro musimy ruszyć z samego rana, nikt nie może zobaczyć ani taty, ani Banshee – Wytłumaczyłem, na chwilę, odrywając się od pakowania wszystkiego, co tu mieliśmy.
– A co zresztą naszych rzeczy? – Hana która podeszła do brata wraz z tatą chyba martwiła się, że wszystkie rzeczy, które miała straci, a przecież nic takiego nie będzie miało miejsca.
– Spokojnie, nasze rzeczy będziemy musieli zabrać z poprzedniej chatki zrobimy to, natomiast wszystko bardzo proszę po kolei nie jestem w stanie wszystkiego od razu zaplanować – Uspokoiłem ich wszystkich, wiedząc, że to przede wszystkim na moich barkach zostanie zaplanowanie i odbiór naszych rzeczy ze sprzedanej już chatki.
Naszym pociechom ulżyło, proszę zwykłe ubrania, a mają dla nich aż takie znaczenie.
Hana i Haru jeszcze trochę rozmawiali z tatą, ciesząc się jego obecnością, której jak sami uznali bardzo im brakowało.
– Nie chcę was dzieciaki pospieszać jednak, jak dobrze wiecie musimy jutro dojść wcześnie opuścić Azyl, a jest już późno, tak więc – Nie musiałem nawet kończyć, bo on już doskonale wiedzieli, co chce im powiedzieć.
– Mamy już sobie iść wiemy – Nasze pociechy pożegnały się z nami, opuszczając naszą chatkę, musząc się spakować, a następnie pójść spać, aby wcześnie wstać.
Sorey westchnął ciężko siadając w fotelu, trzymając w ramionach psiaka.
– Widzisz kochanie mówiłem ci, wszystko będzie dobrze, a dzieci zrozumieją i nie przestaną cię kochać – Ucałowałem jego usta. – Kochają swojego tatę bez względu na to, kim się stało – Dodałem, obdarowując go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki tylko było mnie stać, wracając do pakowania naszych rzeczy, myśląc również o zwierzętach, które będzie trzeba zabrać, a które mogą trzymać nasze dzieci, gdy ja zadbam o Psotkę.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz