Nad ranem, gdy tylko pierwsze promienie słońca wybudziły nas ze snu, przypominając nam o powrocie do domu.
Nie chcąc przedłużać powrotu zabraliśmy się za opiekę nad końmi i przygotowaniem ich do podróży, którą chcieliśmy odbyć jak najszybciej, aby ruszyć do domu.
Haru napoił konie, a ja w tym czasie nakarmiłem nasze dzielne konie, przygotowując je z synem do drogi.
Gotowe konie ruszyły w drogę prosto do domu, gdzie już po kilku godzinach nareszcie dotarliśmy.
Naprawdę szczęśliwy z powrotu do domu.
Na dzień dobry nasze zwierzaki przybiegły do nas, witając nas jako pierwsze, po nich pojawiła się Hana, ciesząc się z naszego powrotu, podchodząc do wozu, z którego zabrała pierdzą torbę, to samo zrobił Haru i ja sam trochę zdziwionym brakiem Soraya, który również powinien się przywitać.
– Hana czy tata jest w domu? – Zwróciłem się do córki, przynosząc do domu kolejną torbę, stawiając ją na ziemi.
– Chyba tak, wydaje mi się, że jest w sypialni – Po jej odpowiedzi ruszyłem w stronę sypialni, pukając w drzwi. – Sorey wszystko dobrze? – Zapytałem, wchodząc do pokoju od razu, dostrzegając całego okrytego go kocem, a mu, co się stało? Czyżby się mnie wstydził? A może złościł się na mnie za to na jak długo go zostawiłem.
– Nie powinieneś tu być – Odpowiedział, czym przyznam naprawdę mnie zaskoczył, dlaczego miałbym nie być własnej sypialni? Czy on coś ukrywa? A może on znalazł kogoś innego? Kogoś bardziej podobnego do siebie? Nie, to na pewno nie jest możliwe nawet nie wiem, jak mogłem o tym pomyśleć.
– Sorey skarbie daj spokój – Powoli podszedłem do niego zsuwając koc z jego ciała, dostrzegając jego prawdziwy demoniczny wygląd i te długie pazury, nie mogę ukrywać, że mnie on zaskoczył jednak nie przeraził.
Uśmiechając się do niego delikatnie ucałowałem usta, za którymi tak bardzo tęskniłem.
– Co się stało? Skąd ta zmiana? – Zapytałem od razu, dostrzegając niepewność na jego twarze, a wzrok który powinien patrzeć na mnie uciekał w każde strony.
– Nic takiego po prostu nie zapanowałem nad iluzją – W to jakoś tak wątpiłem, potrafi panować nad iluzją, a więc to na pewno nie to.
– Przepraszam, ale w to nie wierzę, czuję, że coś się stało – Wytłumaczyłem, kładąc dłoń na jego policzku. – Mi możesz powiedzieć przecież wiesz, że jestem tu, po to aby ci pomóc.
– Miki naprawdę to nic takiego nie zawsze muszę panować nad iluzją – A on znów swoje, czy on naprawdę myśli, że jestem w ciemię bity? Bo chyba właśnie tak mnie traktuje.
– Sorey, nierób ze mnie głupka Ja wiem, że coś jest nie tak i radzę ci mi powiedzieć, bo za chwilę się zdenerwuje – Nie dałem za wygraną, czując, że coś się stało…
Mój mąż cicho westchnął znów, nie patrząc mi w oczy.
– Zdenerwowałem się i skrzywdziłem człowieka, który chciał skrzywdzić Hanę – W końcu mi się przyznał, a ja niespecjalnie byłem tym zaskoczony.
Ratując go od śmierci wiedziałem, że przyjdzie czas, w którym to skrzywdzi jakiegoś człowieka, bo taka jest jego natura, dlatego lepiej, że skrzywdził kogoś, kto sobie na to zasłużył, niż gdybym miał skrzywdzić kogoś, kto był niewinny.
– Rozumiem i wiesz wcale nie mam do ciebie o to pretensji, wiedziałem, że to nastąpi prędzej czy później, jesteś demonem, a waszym pożywieniem jest ludzka dusza, i chociaż tego nie popieram ze względu na to, kim jestem to nie będę ci tego zabraniał, nie dam ci na to zgody, bo nie mogę i dobrze o tym wiesz, ale nie będę ci też tego zabraniał, proszę tylko abyś robił to ludziom, którzy naprawdę na to zasługują, a zostawił tych, którzy na to nie zasługują – Poprosiłem, naprawdę, będąc dla niego wyrozumiały, byłem na to wszystko gotowe, a więc teraz nie mogę mieć do niego o nic żalu. – Nie martw się ochroniłeś naszą córkę i tylko o tym powinieneś myśleć – Dodałem, całuję tylko w policzek.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz