Od razu dało się zauważyć, że mój mąż zakochał się w tej małej istotce znalezionej przeze mnie w lasku.
– Dobrze zaraz się tym zajmę – Obiecałem, całując go w usta spokojnie, mogąc zabrać się za jedzenie, które nie chwaląc się jak zawsze wyszło mi znakomicie…
Zadowolony ze swojej pracy zabrałem nasze talerze, musząc je umyć, doprowadzając również całą kuchnię do porządku dopiero wtedy, mogąc zabrać się za porządne umycie swojego ciała, chcąc pachnieć, aby mój mąż nie czuł, że brzydko pachnę.
– Już jestem – Opuszczając łazienkę położyłem ręcznik na ramionach, a wy reszta kropel mogących wpłynąć z włosów upadły właśnie na niego.
– Cieszę się, a teraz przytul ją – Podał mi kotkę, którą przytuliłem do siebie, siadając obok mojego ukochanego, którego również przytuliłam do siebie doskonale, widząc, że jest mu zimno.
W końcu jestem tak gorący, że mogę wygrzać ich oboje.
– Cieplej ci? – To pytanie skierowałem w stronę mojego męża, bo i dlaczego miałbym pytać o to kota.
– Tak – Wymruczał, jeszcze mocniej wtulając się w moje ciało.
Ciesząc się z mojej wspaniałej przydatności tuliłem do siebie pięknego męża i naszą nową małą kruszynkę, której na pewno już nie oddamy.
Będziemy musieli jakąś ją nazwać, ale to nie było w tej chwili najważniejsze.
– Chodźmy położymy się – Zaproponowałem, dostrzegając zmęczenie na twarzy mojego panicza.
– To nie jest taki zły pomysł – Zgodził się ze mną co pozwoliło mi chwycić jego dłoń, prowadząc powoli do sypialni, gdzie we troje mogliśmy położyć się do łóżka, trzymając blisko moje dwie istoty.
Panicz przez cały czas wpatrywał się w kotkę zafascynowany tym maluchem, który faktycznie był bardzo słodziutki dokładnie tak, jak mój mąż.
Relaksując się leżeniem w łóżku zamknąłem swoje oczy, nasłuchując otoczenie, starając się całkowicie wyciszyć, aby nie słyszeć dosłownie najdrobniejszego szmeru.
Mój doskonały słuch miał swoje plusy i minusy, plusem było to, że słyszałem, choćby nawet taką małą biedną istotkę, która straciła swoją mamę i na pewno bez nas już dawno, by umarła, minusów jest natomiast znacznie więcej. Wszystko, co zbyt głośne jest przeze mnie dużo bardziej słyszane, nawet kiedy chcę wypocząć wciąż słyszę dźwięki mnie otaczające.
Cicho ziewając otworzyłem oczy, zerkając na mojego panicza, który gładził delikatnie pyszczek maleństwa, obserwując ją bardzo uważnie, trochę, zachowując się jak rodzic opiekujący się swoim dzieckiem, które dopiero co przyszło na świat, potrzebując dużo więcej uwagi od rodzica.
– Wiesz, wyglądasz naprawdę uroczo – Przerwałem ciszę, głaszcząc go po plecach rozczulony jego zachowaniem. No i to on mówi, że nie da sobie rady z dzieckiem.
– Co? Jak to? Czemu? – Daisuke uniósł głowę, aby spojrzeć w moje oczy, marszcząc przy tym brwi.
– Oczywiście już tłumaczę tak bardzo boisz się tego, jakim rodzicem będziesz. I tak wiem, że zwierzak to nie to samo, co dziecko, ale świetnie sobie radzisz w opiece nad tym maleństwem, bardzo się w to wczuwając, a więc podejrzewam, że ich z dzieckiem świetnie sobie poradzisz, a raczej poradzimy, bo przez cały czas będę przy tobie i pomogę ci w każdy możliwy sposób – Wytłumaczyłem, całując go w czoło mówiąc prawda i tylko prawdę bardzo chcąc, aby uwierzył w siebie i w to jak wspaniałym opiekunem potrafi być, a w przyszłości i rodzicem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz