czwartek, 25 lipca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy rankiem obudziło mnie nawoływanie Ametyst zauważyłem, że Haru nie było. Czyli udał się na zakupy wczesnym rankiem... rozciągnąłem się leniwie, trochę tak nie mając ochoty na to, by wstać, w pierwszej chwili oczywiście. Mimo, że chciałem wiedziałem, że w tej chwili odpoczynek jest dla mnie niewskazany, musiałem zająć się Ametyst, która chyba nie przepada, kiedy ja i Haru okazujemy sobie czułości, co jest dosyć niezwykłym zjawiskiem. Nie spotkałem się z tym, by jakiś zwierzak na to reagował, a przecież już ich trochę mamy. Miałem wrażenie, że prędzej mój wierzchowiec okazałby swoje niezadowolenie z powodu takich działa, a nie mały kotek. Chyba, że zrobiła to przypadkiem, a że ma idealne wyczucie czasu, to wczorajszy wieczór skończył się wyjątkowo grzecznie. 
- No już, mała, już cię karmię – powiedziałem, biorąc ją na ręce. Czując mój dotyk troszkę się uspokoiła, ale tylko troszkę.
 Skierowałem się więc z nią do kuchni, gdzie powoli przygotowałem wszystko do opieki nad nią, jednocześnie nastawiając wody na dwie kawy. Nie mam pojęcia, o której wyszedł Haru, ale miasteczko nie było daleko, tak więc mógł wrócić każdej chwili, a taka kawa na pewno mu trochę humor poprawi. Nakarmiłem i umyłem Ami, mając cichą nadzieję, że pójdzie spać z powrotem, ale kotka miała ochotę na to, by sobie pochodzić. Z tego powodu wpuściłem ją do dodatkowego, nieużywanego przez nas pokoju gościnnego, zostawiając drzwi otwarte i blokując przejście poduszką nie chcąc, by się stamtąd wydostała. To byłoby dla niej niebezpieczne, gdyby tak sobie tutaj chodziła. Jeszcze bym na chwilę spuścił ją z oczu, bo skupiłbym się na czymś innym, i nie daj Boże bym na nią nadepnął. Albo gdzieś by się zaczaiła przy drzwiach i Haru wchodząc by jej nie zauważył, i byłaby katastrofa. Tak, tam będzie dla niej najbezpieczniej. 
Przygotowałem nam kawę i odstawiłem na chwilę na bok, by wystygła, i poszedłem się umyć. Nie miałem ochoty na gorącą kawę. Było dzisiaj całkiem ciepło, nawet bardzo ciepło, i mówiłem to ja, a skoro ja tak mówiłem, to naprawdę musiało być gorąco, a przecież był dopiero ranek. No, późny ranek, bliżej południa było, ale dla mnie dalej była to wczesna godzina. Co biedny Haru musi przeżywać... pewnie by się ochłodzić, spędzi pół dnia w wodzie. Trochę szkoda, bo to jednak to jest czas, który nie spędzamy razem. 
Akurat kiedy opuściłem łazienkę, do domu wrócił Haru, z którym chciałem się przywitać, ale widok jego spoconego ciała trochę mnie jednak odrzucił. Znacznie bardziej wolę przytulać się do czystego ciała, które się ani nie lepi, ani nie śmierdzi. 
- Witaj w domu. Przygotowałem ci kawę, zdążyła już trochę ostygnąć – odezwałem się, podchodząc do mojej kawy, po drodze zerkając do pokoju, po którym powolutku sobie spacerowała sobie Ami, nie przejmując się nikim i niczym. – Wycieńczony jesteś, co? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. Niósł dwie siatki, co mnie trochę zaskoczyło, bo jedna była pełna zakupów, a druga jakaś taka bardzo lekka się wydawała. Zaintrygowało mnie to. 
- Troszkę. Już się idę wykąpać. Rozpakujesz zakupy, proszę? – odezwał, się, ewidentnie zmęczony. 
- Nie ma problemu – odezwałem się, zerkając do torby. 
- W tej lżejszej jest coś dla ciebie, taki prezencik. Możesz założyć – odezwał się, uśmiechając się do mnie tajemniczo i zaraz po tym zniknął w łazience. Prezent...
Zaintrygowany tym od razu zabrałem się za odkładanie produktów na swoje miejsce, a kiedy tylko ta torba stała się pusta, zajrzałem do tej drugiej. Na jej dnie znalazłem malutki pakunek, a kiedy go rozpakowałem, moim oczom ukazały się łańcuszki. Dużo łańcuszków z pięknymi, głębokimi szafirami. A skoro to były szafiry, to tenże łańcuszek pewnie był stworzony z czegoś droższego niż srebro. No proszę, nie wiedziałem, że mój mąż aż taki ma gust. 
Zadowolony udałem się do sypialni, gdzie już chciałem ten prezent przymierzyć. W tym celu zdjąłem koszulę, którą miałem na sobie, i ostrożnie nałożyłem ozdobę na ciało uważając, by niczego nie zerwać, gdyż w moim odczuciu tak delikatne to było. Co prawda, na koszulę coś takiego też mogłoby iść, i właśnie tak będę to nosił, wybierając się na różne bankiety. Ale skoro byliśmy nad morzem, czemu by tego nie nosić na gołe ciało? 
- Rozumiem, że trafiłem? – usłyszałem za sobą Haru. Zadowolony odwróciłem się w jego stronę z wielkim uśmiechem. 
- Oj, trafiłeś. Dziękuję. Teraz jeszcze dobiorę odpowiedni dół i mogę wychodzić do miasta – odezwałem się zadowolony, przyglądając się sobie w lustrze. Czy to kolacja, czy festyn, czy puszczanie lampionów... widziałem dla tej ozdóbki wiele możliwości. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz