Kiedy rankiem obudziło mnie nawoływanie Ametyst zauważyłem, że Haru nie było. Czyli udał się na zakupy wczesnym rankiem... rozciągnąłem się leniwie, trochę tak nie mając ochoty na to, by wstać, w pierwszej chwili oczywiście. Mimo, że chciałem wiedziałem, że w tej chwili odpoczynek jest dla mnie niewskazany, musiałem zająć się Ametyst, która chyba nie przepada, kiedy ja i Haru okazujemy sobie czułości, co jest dosyć niezwykłym zjawiskiem. Nie spotkałem się z tym, by jakiś zwierzak na to reagował, a przecież już ich trochę mamy. Miałem wrażenie, że prędzej mój wierzchowiec okazałby swoje niezadowolenie z powodu takich działa, a nie mały kotek. Chyba, że zrobiła to przypadkiem, a że ma idealne wyczucie czasu, to wczorajszy wieczór skończył się wyjątkowo grzecznie.
- No już, mała, już cię karmię – powiedziałem, biorąc ją na ręce. Czując mój dotyk troszkę się uspokoiła, ale tylko troszkę.
Skierowałem się więc z nią do kuchni, gdzie powoli przygotowałem wszystko do opieki nad nią, jednocześnie nastawiając wody na dwie kawy. Nie mam pojęcia, o której wyszedł Haru, ale miasteczko nie było daleko, tak więc mógł wrócić każdej chwili, a taka kawa na pewno mu trochę humor poprawi. Nakarmiłem i umyłem Ami, mając cichą nadzieję, że pójdzie spać z powrotem, ale kotka miała ochotę na to, by sobie pochodzić. Z tego powodu wpuściłem ją do dodatkowego, nieużywanego przez nas pokoju gościnnego, zostawiając drzwi otwarte i blokując przejście poduszką nie chcąc, by się stamtąd wydostała. To byłoby dla niej niebezpieczne, gdyby tak sobie tutaj chodziła. Jeszcze bym na chwilę spuścił ją z oczu, bo skupiłbym się na czymś innym, i nie daj Boże bym na nią nadepnął. Albo gdzieś by się zaczaiła przy drzwiach i Haru wchodząc by jej nie zauważył, i byłaby katastrofa. Tak, tam będzie dla niej najbezpieczniej.
Przygotowałem nam kawę i odstawiłem na chwilę na bok, by wystygła, i poszedłem się umyć. Nie miałem ochoty na gorącą kawę. Było dzisiaj całkiem ciepło, nawet bardzo ciepło, i mówiłem to ja, a skoro ja tak mówiłem, to naprawdę musiało być gorąco, a przecież był dopiero ranek. No, późny ranek, bliżej południa było, ale dla mnie dalej była to wczesna godzina. Co biedny Haru musi przeżywać... pewnie by się ochłodzić, spędzi pół dnia w wodzie. Trochę szkoda, bo to jednak to jest czas, który nie spędzamy razem.
Akurat kiedy opuściłem łazienkę, do domu wrócił Haru, z którym chciałem się przywitać, ale widok jego spoconego ciała trochę mnie jednak odrzucił. Znacznie bardziej wolę przytulać się do czystego ciała, które się ani nie lepi, ani nie śmierdzi.
- Witaj w domu. Przygotowałem ci kawę, zdążyła już trochę ostygnąć – odezwałem się, podchodząc do mojej kawy, po drodze zerkając do pokoju, po którym powolutku sobie spacerowała sobie Ami, nie przejmując się nikim i niczym. – Wycieńczony jesteś, co? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. Niósł dwie siatki, co mnie trochę zaskoczyło, bo jedna była pełna zakupów, a druga jakaś taka bardzo lekka się wydawała. Zaintrygowało mnie to.
- Troszkę. Już się idę wykąpać. Rozpakujesz zakupy, proszę? – odezwał, się, ewidentnie zmęczony.
- Nie ma problemu – odezwałem się, zerkając do torby.
- W tej lżejszej jest coś dla ciebie, taki prezencik. Możesz założyć – odezwał się, uśmiechając się do mnie tajemniczo i zaraz po tym zniknął w łazience. Prezent...
Zaintrygowany tym od razu zabrałem się za odkładanie produktów na swoje miejsce, a kiedy tylko ta torba stała się pusta, zajrzałem do tej drugiej. Na jej dnie znalazłem malutki pakunek, a kiedy go rozpakowałem, moim oczom ukazały się łańcuszki. Dużo łańcuszków z pięknymi, głębokimi szafirami. A skoro to były szafiry, to tenże łańcuszek pewnie był stworzony z czegoś droższego niż srebro. No proszę, nie wiedziałem, że mój mąż aż taki ma gust.
Zadowolony udałem się do sypialni, gdzie już chciałem ten prezent przymierzyć. W tym celu zdjąłem koszulę, którą miałem na sobie, i ostrożnie nałożyłem ozdobę na ciało uważając, by niczego nie zerwać, gdyż w moim odczuciu tak delikatne to było. Co prawda, na koszulę coś takiego też mogłoby iść, i właśnie tak będę to nosił, wybierając się na różne bankiety. Ale skoro byliśmy nad morzem, czemu by tego nie nosić na gołe ciało?
- Rozumiem, że trafiłem? – usłyszałem za sobą Haru. Zadowolony odwróciłem się w jego stronę z wielkim uśmiechem.
- Oj, trafiłeś. Dziękuję. Teraz jeszcze dobiorę odpowiedni dół i mogę wychodzić do miasta – odezwałem się zadowolony, przyglądając się sobie w lustrze. Czy to kolacja, czy festyn, czy puszczanie lampionów... widziałem dla tej ozdóbki wiele możliwości.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz