Byłem trochę zdziwiony, a więc dziadek nie mówił mu, że dziennie spotykałem się, że staruszkiem pytając, czy mogę go zobaczyć, niestety za każdym razem odpowiedź była taka sama.
„Nie możesz mu przeszkadzać, nie chcemy, aby progres zanikł” po takim zdaniu odpuszczałem, nie chcąc, aby tak się stało, w końcu zależało mi na tym, aby jak najszybciej opanował swoje umiejętności, mogąc wrócić do rodziny.
- Przepraszam, dziadek nie pozwalał mi nawet zbliżać się do chatki. Twierdząc, że ci zaszkodzę, codziennie z nim rozmawiałem, ale odpowiedź była taka sama. Jestem zdziwiony, że w ogóle się dziś zgodził na moje spotkanie się z tobą - Wyjaśniłem, bardzo nie chcąc, aby uważał, że nie myślałem o nim ani nie próbowałem się tu dostać, gdyby nie zakaz dziadka przychodziłbym tu codziennie. - Widzę natomiast, że dziadek co pomógł, twoje ciało wygląda naprawdę ładnie, tylko te oczy, musisz chyba jeszcze poćwiczyć - Dodałem, podchodząc do niego, aby położyć dłoń na jego policzku, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Dziadek ukrył to przede mną? A więc to oznacza, że nie masz mnie dość i nie chcesz ode mnie uciekać? - To pytanie było dziwne, gdybym chciał, pozwoliłbym Lailah go zabić, nie stając z nią w pojedynku, aby ratować jego życie, on o tym nie wie i lepiej, aby tak pozostało.
- Zapewne dziadek nie chciał, abyś się dekoncertował, dlatego trzymał mnie jak najdalej ciebie. A jeśli chodzi moją ucieczkę od ciebie. Oczywiście skarbie, że nie chce uciekać, kocham cię i nie chciałbym zostawić - Zapewniłem, patrząc prosto w jego oczy. - A i wiesz mam dla ciebie dobre wieści.. - Tu przerwałem na chwilę, wprowadzając drobną nutkę tajemniczość.
- Miki mów zaczynam się niepokoić - Pośpieszył mnie, patrząc na mnie zmartwiony, oj chyba faktycznie muszę mu już powiedzieć, co chodzi mi po głowie.
- Sprzedałem nasz dom królowi, dostałem pieniądze, za które będziemy mogli kupić dom, gdzieś tylko będziemy chcieli - Sorey był trochę zaskoczony, co było naturalne, nic mu nie mówiłem o moim planie, bo nawet nie miałem, jak i kiedy, mam jednak nadzieje, że nie będzie na mnie zły za sprzedaż domu.
- A gdzie chciałbyś zamieszkać i co z naszymi rzeczami i co na to dzieci? One na pewno nie będą z tego pomysłu zadowolone - Od razu martwił się na zapas, a i po co? Przecież dzieci już o wszystkim wiedzą, nie zrobiłbym nic bez informowania ich o moich zamiarach.
- Spokojnie, dzieci o wszystkim wiedząc i cieszą się z tego pomysłu, same mi przyznały, że nie lubiły tamtej szkoły to pierwsza, sprawa związane z naszymi rzeczami też nie jest problemem, król pozwolił mieć tam nasze rzeczy, tak długo, jak tylko będzie trzeba, a jeśli pytam o miejsce, w którym chciałbym zamieszkać, to szczerze nie ma dla mnie znaczenia, najważniejsze, abyś był przy mnie z dziećmi, które prędzej czy później opuszczą nas, idąc w swoją drogę - Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego ciepło, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
Sorey położył dłoń na moim policzku, delikatnie go głaszcząc, wpatrując się we mnie jak w obrazek.
- Wasz czas się skończył - Dziadek przerwał nam te chwile, wywołując niezadowolenie na twarzy mojego męża.
- Już dobrze spokojnie, niedługo się zobaczymy, dobrze ci idzie, wierzę w twoje zdolności i pamiętaj, kocham cię - Wyszeptałem tak, aby słyszał to tylko on.
- Ja ciebie też kocha owieczko - Złączył nasze usta, ostatni raz w namiętnym pocałunku nim znów musiałem go opuścić, pozostawiając pod opieką dziadka, który doskonale wiedział, co robi i tylko on był w stanie pomóc swojemu wnukowi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz