niedziela, 7 lipca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Mimo jego machnięcia ręką na moje słowa i zwyczajne nie uwierzenie w nie zdecydowałem się, że nie będę się poddawać. W końcu kiedyś uwierzy w moje słowa. Zresztą, nie będzie miał za bardzo wyjścia, jeżeli będę mu to powtarzać wystarczająco często, w końcu będzie musiał mi uwierzyć. Chyba, że zaraz po moich słowach zrobi coś niewiarygodne głupiego i będę go musiał skrytykować. Też przy przedrzeźnianiu się będę musiał raczej uważać, by go nie nazywać głupim, nawet jeżeli będzie to zwykłe drażnienie się. Haru może sobie takie słowa wziąć bardzo do serca. 
- Nie mogę, skoro teraz już mam wybraną trasę, muszę zastanowić się nad prowiantem i sporządzić listę, i zanieść ją na kuchnię. Trochę jeszcze tu posiedzę, ale jeżeli ty chcesz spać, to możesz wracać do sypialni – odpowiedziałem, rozglądając się za kolejną kartką pergaminu, na której będę mógł zapisać listę potrzebnych rzeczy. Prosiłem służbę o przygotowanie kilku pewnych rzeczy, no ale poza kocami, kilkoma naczyniami i przyprawami, trzeba także przygotować prowiant. Łatwiej by było, gdybyśmy potrafili polować. Owszem, kilka razy uczestniczyłem w polowaniu, ale ani nie byłem fanem takiej rozrywki, ani nie było to za bardzo związane z praktyczną czynnością. Była to zwyczajna rozrywka dla bogatych ludzi. Okrutna rozgrywka z reguły. Wyjątkiem były polowania na większe zwierzęta, bardziej niebezpieczne, gdzie zabicie takiego zwierzęcia było po prostu konieczne, a i też przewaga liczebna była ważna, no ale po co takie zbiorowisko ludzi na jelenia, albo lisa? Jak szybko rozpocząłem przygodę z takim polowaniem, tak szybko ją zakończyłem, okazjonalnie biorąc udział w polowaniu na odyńce, albo niedźwiedzie, ale kiedy ja ostatni raz na takowym byłem... chyba ze trzy lata temu. 
- To możesz zrobić z rana, jest już po północy – odparł, a ja wyczułem, jak wpatruje się we mnie intensywnie. – Wiesz, nie musimy wyruszać już jutro. Możemy pojutrze. Nigdzie nam się przecież nie spieszy, a też ważne jest to, byś był wypoczęty. Prawie tydzień podróży i sypianie pod gołym niebem trochę wycieńczające jest, więc musisz mieć siłę na nią. A nie będziesz mieć siły, jeżeli teraz będziesz siedział do przez całą noc.
- Gdybym wcześniej nie spał, to miałbym więcej czasu na pracę – przyznałem niezadowolony, szukając nowej buteleczki z kałamarzem. 
- Owszem, bo przecież przespałeś pół dnia... – westchnął ciężko i zaraz, nim się zorientowałem, po prostu wziął mnie na ręce, jak tak gdybym nic nie ważył. 
- Haru! – krzyknąłem cicho, chcąc się wydostać z jego uścisku, ale mój mąż mocno mnie trzymał i zaczął wracać do sypialni. 
- Wolę, byś krzyczał moje imię w innych okolicznościach – wyznał rozbawiony, powodując u mnie tym samym wypieki na twarzy. 
- Jak mnie nie puścisz, długo takich okoliczności nie będzie – zagroziłem, co nie było tak do końca prawdą. Chciałem go tylko przekonać do tego, by mnie puścił. Po tak długim czasie bez seksu długo bym bez niego nie wytrzymał, zwłaszcza, że seks z nim był po prostu idealny pod każdym względem, dbał o mnie, zarówno o moje ciało, jak i mój komfort psychiczny. Partner idealny, tylko czasem nie chce mu się myśleć, i za mało w siebie wierzy, i ma mylne postrzeganie o mnie. Nie jestem w końcu słodki. Ani uroczy. 
- Ależ oczywiście. Już – powiedziawszy to, położył mnie na łóżku, od mojego gabinetu do naszego pokoju dystans niewielki był. 
- Okropny jesteś – bąknąłem niezadowolony, opatulając się kołdrą i przytulając się do poduszki. To i tak nie ma za bardzo sensu, bo rano tak czy siak skończę przytulony do niego, albo on do mnie, ale chociaż mogę trochę poudawać, by dostać trochę atencji od niego, a tym nigdy nie pogardzę. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz