Jak on może mi powiedzieć, że nie jest słodki, jak ewidentnie jest słodziutki, uroczy i kochany, po prostu nie chcę tego przyznać, bo jak by to wyglądało, gdyby przyznał mi, że faktycznie jest uroczy i do schrupania, nawet jeśli mu się to nie podoba.
- Jesteś bardzo uroczy, masz słodziutką twarz, piękne oczy, mięciutkie włosy i do tego ten strój. Wiesz, uważam, że taki nieład naprawdę ci pasuje - Mój świeżo upieczony mąż odwrócił się w moją stronę, pusząc słodziutko swoje policzki, które wciąż były tak ślicznie zarumienione.
- Jeszcze raz tak powiesz, a ja zemszczę się na tobie dwa razy bardziej - Po usłyszeniu jego zdania przyjrzałem mu się uważnie, nie do końca rozumiejąc, dlaczego miałby się na mnie mścić, co ja takiego złego mu powiedziałem? Przecież jest słodki i uroczy, a to, że on sam nie chce tego przyjąć do swojej świadomości to chyba jego kłopot, a nie mój prawda?
Westchnąłem ciężko, zastanawiając się, czy mogę coś jeszcze teraz powiedzieć, czy wręcz przeciwnie milczeć, aby przypadkiem sobie u niego nie nagrabić, nie chciałbym, aby przed naszym wyjazdem obraził się na mnie za coś tak banalnego, jak słowo uroczy, nie musi być aż tak przewrażliwiony na prawdę.
- Naprawdę aż tak bardzo cię to zabolało a, żeby od razu się na mnie mścić? Nie uważam, bym powiedział coś, co powinno cię skrzywdzić lub urazić, jesteś po prostu słodkim nieładem z uroczą zarumienioną twarzyczką - Wyjaśniłem, co znów nie spotkało się z jego zadowoleniem, wręcz przeciwnie mam wrażenie, że jeszcze bardziej się na mnie obraził za prawdę, najwidoczniej powinienem go okłamywać, a może wtedy się na mnie nie będzie złościł albo wręcz przeciwnie będzie się denerwował jeszcze bardziej za to, że kłamię.
- Nie podoba mi się, że tak mnie nazywasz - Burknął, podnosząc się z łóżka, ruszając w stronę łazienki, gdzie zapewne doprowadzi się do porządku, a i ja po nim ruszę zrobić to samo.
Leżąc sobie w łóżku, głaskałem Dame, która do mnie przydreptała, kładąc się na klatce piersiowej, głośno przy tym mruczą.
Trochę poczekałem sobie na powrót mojego uroczego panicza, który wyglądał jak zawsze wręcz doskonale i tego akurat odebrać mu nie można.
Uśmiechając się do niego szeroko, wpatrywałem się w niego jak w obrazek, nie chcąc ani na chwile spuszczać z niego oka.
- Dlaczego znów mi się tak przyglądasz? - Dopytał, marszcząc podejrzliwie brwi, zakładając dłonie na pierś, starając się pokazać, jak bardzo obrażony jest na mnie, no cóż, nie do końca mu to wyszło.
Wstałem powoli z łóżka, bez pośpiechu ze wciąż utrzymywanym szerokim uśmiechem podszedłem do niego, kładąc dłonie na jego biodrach, przyciągając jeszcze bliżej siebie, aby złączyć usta w namiętnym pocałunku, który jak zawsze mój piękny panicz odwzajemnił. A więc jednak udaje, od początku wiedziałem.
- Sprawdzam, czy jesteś na mnie obrażony, czy tylko udajesz mój słodziutki i bardzo uroczy księciu - Wyszeptałem między pocałunkami, nie mając zamiaru ukrywać swojego zdania na jego temat, w końcu mam prawo mówić to, co myślę.
- Jeszcze raz mi tak powiedz, a pożałujesz - Burknął, a ja cóż nie przejąłem się tym, za bardzo wiedząc, że tylko tak sobie gada.
- Oczywiści, nie będę mówił, że jesteś uroczy, nawet gdy jesteś uroczy, od teraz - Obiecałem, cmokając ostatni raz jego usta, ruszając do łazienki gdzie i ja w końcu musiałem doprowadzić się do porządku.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz