Czy ja byłem okropny? Hym, może troszeczkę, cóż co poradzę, taki już po prostu jestem.
Wiedząc, że teraz muszę mu zapewnić sporą dawkę atencji, położyłem się przy nim, patrzą na jego obrażoną twarz.
- Oj mój piękny paniczu nie gniewaj się, ja przecież tylko dbam o twoje dobro i zdrowie, nie chciałbym, aby coś ci się stało, bo co ja z tobą pocznę - Oczywiście dałem mu to, czego chciał, nie chcąc, aby milczał przez kilka następnych dni, w końcu jesteśmy świeżo upieczonym małżeństwem, jak by to wyglądało, gdyby teraz się na mnie obraził i to jeszcze za tak naprawdę nic wielkiego, ja przecież tylko dbam o jego zdrowie, a to najważniejsze, bo kto wie, gdyby trafił na kogoś innego, musiałby pracować jeszcze więcej, aby utrzymać rodzinę, z powodu nierozmyślnego trwonienia pieniędzy jego wybranki, którą zapewne wybrałaby mu babka.
Mój panicz mimo moich słów cicho burknął coś pod nosem, chowając twarz w poduszkę, no cóż, jakoś ten fakt przeboleje i tak się do niego przytulę, robiąc to, na co mam ochotę.
- Oj moje biedactwo przepiękne, taki biedny męczony przez mnie - Troszeczkę byłem złośliwy no ale cóż taki już mój urok.
Przytulając go do siebie, schowałem w moich ramionach, całując w czubek głowy.
Daisuke nawet nie zareagował, uparcie wtulony w poduszkę, na co nie reagowałem, niech sobie leży.
Dając mu spokojnie zasnąć, zamknąłem oczy, cicho ziewając, pozwalając sobie na odpoczynek przed kolejnym dniem.
Rano obudziłem się, trzymając w ramionach mojego pięknego męża, który wciąż jeszcze spał, a to nie w jego stylu. Cicho jak tylko potrafiłem, opuściłem mojego panicza, idąc zażyć ciepłej kąpieli, przebrać się w czyste ubrania mogąc podążyć do kuchni, gdzie o własnych siłach przygotowałem nam pyszne śniadanie z kawą, zanosząc wszystko do sypialni, w której mój panicz wciąż spał.
Stawiając wszystko na stoliku, dostrzegłem otwierające się oczy mojego ukochanego.
- Co tak ładnie pachnie? - Daisuke powoli podniósł się do siadu, rozciągając swoje mięśnie.
- Śniadanie wraz z kawą dla mojego pięknego męża - Odpowiedziałem, odsuwając krzesła, stojące przy stole oczekując już mojego pan, który właśnie wstał z łóżka, powoli podchodząc do mnie.
Zadowolony od razu ucałowałem jego usta, uśmiechając się do niego ciepło.
- Zapraszam do posiłku - Gestem ręki zaprosiłem do wspólnego posiłku, który smakował mojemu mężowi, o czym mnie poinformował, a to akurat bardzo lubiłem, chciałem, aby mnie chwalił, gdy dobrze coś ugotuje, bo oczywiście wiedziałem, że dobrze gotuje, bo wiele razy mi to powtarzano, a mimo to chce to słyszeć, chcę, aby to on mi powtarzał, niczego więcej tak w życiu nie pragnąłem.
- Dziękuję, pójdę się umyć - Na jego słowa kiwnąłem lekko głową, zabierając talerze i kupki, które odłożyłem w kuchni, wychodząc na dwór, witając się z moim już starszym pieskiem, którego ostatnio trochę zaniedbałem, mając inne sprawy na głowie. Trochę nadrobiłem ten czas, nim wróciłem do sypialni, gdzie spotkałem wychodzącego z pokoju panicza.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem, trochę zdziwiony jego opuszczeniem sypialni.
- Idę pracować - No tak, tego mogłem się po nim spodziewać, zjadł i już musi iść pracować.
- Masz dziś dużo pracy? - Dopytałem, nie spuszczając z niego oka.
- Może mi to zająć pół dnia, a czemu pytasz?
- Tak sobie pomysłem może będę mógł ci jakoś pomóc? - Zaproponowałem swoją pomoc, chcąc trochę go odciążyć, przynajmniej od tego, w czym jestem w stanie mu w ogóle pomóc.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz