Przebudził mnie głos dziadka, który brzmiał na naprawdę zdenerwowanego, trochę przestraszony odsunąłem się od męża, wstając z ziemi, nie wiedząc, co się dzieje. A to martwiło mnie jeszcze bardziej, mimo które lat przeżyłem, wiedzy, którą posiadłem i siły, jaką osiągnąłem wciąż boje się dziadka, wciąż na każde jego słowo reaguje, bojąc się tego, co może mnie spotkać, nawet jeśli nie do mnie ma pretensję.
- Miki nie bój się - Sorey widząc moje zachowanie, chwycił moją dłoń, zwracając moją uwagę, nim znów usłyszałem głos dziadka.
- Czy wy w ogóle jesteście mądrzy? Dlaczego opuściłeś dom? A ty powinieneś kazać mu wracać, a nie tu prowadzić - Dziadek nas zbeształ, czym Soreya nie za bardzo to ruszyło, ale ja, ja bardzo wziąłem sobie do serca, jego słowa czując się winien, dziadek miał racje, powinienem był zmusić go do powrotu, a ja jeszcze sam go tu przyprowadziłem, jestem naprawdę niemądrym aniołem, narażającym całą wioskę, a przynajmniej tak myśli dziadek, bo ja nie wierzyłem w to, ażeby mój Sorey kogoś skrzywdził, to fakt jest demonem, ale to wciąż mój mąż, będę go chronił i dbał o niego, póki będzie przy mnie.
- Przepraszam - Spuściłem głowę, nie umiejąc wytrzymać jego ciężkiego spojrzenia, któremu Sorey bez większego problemu postawił się przeciwstawić.
- Mikleo nie ma za co przepraszać, to ja z własnej woli opuściłem chatkę i tu z nim ruszyłem, nie możesz się na niego złościć - Sorey stanął w mojej obronie, stając przede mną, zakrywając mnie swoim ciałem. Widząc, jak źle reaguje na dziadka, a nie powinien, nie powinien tego widzieć tym bardziej, teraz gdy jest demonem, bardzo nie chciałbym, aby zrobił mu krzywdę lub ujawnił się, kim jest.
- Mikleo jako starszy i mądrzejszy powinien cię zmusić do odwrotu, a on co zrobił? Cieszy się jak głupie dziecko, przestając przy tobie myśleć - Nie mógłbym się z dziadkiem nie zgodzić, taka była prawda, cieszę się na widok męża, jak pies cieszy się na widok pana, mój mąż jest nie tylko moją miłością, sensem życia i trucizną, bez której nie potrafię już żyć, chcąc każdego dnia pić jej więcej, to mój nałóg, którego kocham i bez którego nie umiem już żyć.
- Daj mu spokój - Sorey zacisnął zęby, wściekły na dziadka co jeszcze bardziej mogło pogorszyć całą te sytuacje.
- Sorey spokojnie, już dobrze nie denerwuj się, to było głupie, dziadek ma rację, jeszcze nie planujesz do końca nad swoją mocą - Uspokoiłem go, kładąc dłoń na jego ramieniu, za pomocą czego byłem w stanie go uspokoić, zwracając całą jego uwagę na sobie.
- Jak to nie? Przecież znów wyglądam jak dawniej, nawet oczy znów są takie jak kiedyś - To te ostatnie słowa pokręciłem przecząco głową, jego oczy były robione, ale teraz, teraz znów były demoniczne, co nie uszło uwadze dziadka, jak i mojej.
- Wybacz skarbie, ale twoje oczy, one znów są demoniczne - Mówiąc mu to, pokazałem jego własne odbicie w tafli wody, aby był pewien, że nie kłamie, z resztą, po co miałbym to robić?
- Jak to? Dlaczego? Przecież było już tak dobrze, co się stał? - Sorey się trochę przybił, a ja wraz z nim bojąc się, że to moja wina.
- Gdybyś nad sobą panował, nie byłoby najmniejszego problemu, myślisz, że jeśli raz uda ci się ta sztuczka, to już tak zostanie? Póki nie nauczysz się kontrolować swoich mocy, to nic z tego nie będzie. Wracaj, nim ktoś cię zobaczy - Dziadek nie chciał odpuścić.
- Nie chce, nie wrócę bez Mikleo - Staruszek westchnął ciężko, mając już trochę dość naszego zachowania, powoli chyba chcąc się już poddać, nie trenując go już więcej.
- Sorey spokojnie, weź wdech i wydech, dziadku, jeśli pozwolisz mi widzieć się z nim za każdym razem, gdy zobaczysz u niego efekty jego pracy jako nagrodę? - Zaproponowałem, mając nadzieje, że to zmotywuje mojego ukochanego.
Dziadek przyjrzał się nam uważnie, kiwając głową.
- Dobrze, ale tylko pod warunkiem, że jeśli nie zobaczę efektów, nie będziecie mogli się zobaczyć, odpowiada ci to? - To pytanie skierował do mojego demonicznego męża, do którego się uśmiechnąłem, uważając tę wymianę za bardzo uczciwą, coś za coś to chyba dobry pomysł.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz