sobota, 23 maja 2020

Od Aradii CD. Hatashiego

- Aradia, zapewne już o mnie słyszałeś. Plotki bardzo szybko się rozchodzą – położyła dłoń na głowie syna. – Przedstaw się grzecznie.
- Jestem Marou – uśmiechnął się słodko pokazując dość ostre kły jak na tak młody wiek.
- Będę wdzięczna jeśli nie będziesz poruszał tematu Abbadona. To rozdział zamknięty, którego nie mam zamiaru już nigdy więcej otwierać – odpowiedziała spokojnie chociaż na samą myśl o demonie ciśnienie jej podskoczyło.
- Wybacz – podrapał się po karku. – W takim razie co tutaj robisz? Dlaczego wybrałaś miejsce, w którym władca żywi nienawiść do magii na wychowanie dziecka?
- Swego czasu dużo podróżowałam. Kiedy tutaj trafiłam poczułam ogromne ilości energii. Poza tym rośliny, zioła, których nigdy wcześniej nie widziałam.
- Jeśli mogę spytać, był jakiś powód? – zapytał sącząc herbaty.
- Królestwo, w którym się wychowałam zostało strawione przez wojnę. To było do przewidzenia. Władca był przygłupi. Szczerze mówiąc tutejszy król mu dorównuje. Tylko czekać na bunt i śmierć rodziny królewskiej – uśmiechnęła się nieznacznie. Faramis rzucił jej niepewne spojrzenie nie mając pojęcia co mogło jej teraz chodzić po głowie. – Wracając.
Gdybym nie opuściła kraju najprawdopodobniej leżałabym pod ziemią razem z niedoszłym mężem – na samą myśl o podczłowieku, który jej się oświadczył zemdliło ją. – Uprzedzając twoje pytanie. Byłam doradcą na dworze. Dlatego też władca mi się oświadczył. Wystarczy o mnie. Kiedy chciałbyś zacząć trening z Marou?
- Jutro o świcie? – mruknął odkładając pusty kubek. Aradia skinęła głową.
- Spotkajmy się przy południowej bramie. Zbiorę zioła, a wy zajmiecie się szkoleniem – jego propozycja naprawdę bardzo jej odpowiadała. Dzięki temu Marou pozna chociaż podstawy walki i łatwiej będzie mu nauczyć się używania magii do tych celów. Poza tym kontakt z męskim wzorcem będzie miał na niego dobry wpływ. Miała nadzieję, że trochę zmężnieje.
Spędzili jeszcze trochę czasu na rozmowie, po czym mężczyzna pożegnał się i opuścił mieszkanie czarodziejki. Następnego dnia kobieta czekała razem z synem w umówionym miejscu. Poranek był dość chłodny, więc na długą suknię z dość sporym dekoltem zarzuciła materiałowy płaszcz, który ciągnął się za nią.
- Jestem śpiący – Marou przeciągnął się i ziewnął otwierając szeroko usta.
- Zakrywaj buzię. Nie wszyscy chcą widzieć co jadłeś na śniadanie – zdjęła kaptur. Włosy, które zasłoniły jej twarz zaczesała dłonią do tyłu.
- Wybaczcie za spóźnienie. Długo czekacie? – czarodziejka odwróciła się. Przywitała bóstwo delikatnym uśmiechem. Chciała mu odpowiedzieć jednak Marou ją wyprzedził.
- Co dokładnie będziemy robić? Bić się? Uczyć potężnych zaklęć?! – w jego oczach pojawiły się iskierki. Z tego podniecenia stracił kontrolę nad sobą. Z jego głowy wyrosły małe różki. Aradia widząc to szybko założyła kaptur białowłosemu.

<Hatashi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz