Martwiłem się o niego coraz bardziej. Rozumiałem nawet strach przed agresywnymi psami, takich to nawet ja się bałem, ale to był mały, niegroźny szczeniaczek. Nawet nie był agresywny, a doskonale wiedziałem, że i takie przypadki się zdarzyły. A to była mała, spragniona pieszczot kluska.
- Przeszedłeś przez piekło – zacząłem powoli, chwytając jego dłoń i zacząłem gładzić jej wierzch kciukiem. – Nie dałeś się mnie, kiedy zawładnęło mną zło. Walczyłeś z nieczystością pewnie dłużej ode mnie i widziałeś jej najgorsze oblicza. Nie uważasz to za trochę zabawne, że powstrzymuje cię mały szczeniaczek?
- Czy wyglądam, abym się śmiał? – warknął, patrząc na mnie z gniewem. Było gorzej niż podejrzewałem.
- Jak zły pan się dowie, zamiast armii nieczystości wystawi armię szczeniaków i wszyscy polegniemy – powiedziałem żartobliwie, przez co chłopak trzepnął mnie w głowę, całkiem mocno. Podejrzewałem, że użył do tego całej siły. Wiedziałem, że nie powinienem śmiać się z jego strachu, ale nie mogłem się powstrzymać. – Miki… - wyszeptałem, całując wierzch jego dłoni. – Może pójdziemy na układ. Ja będę trenować do walki ze złym panem, a ty będziesz walczył, by przełamać swój strach.
- Ja nie muszę. Ty tak – burknął, lekko pusząc policzki. – Czuję się świetnie z tym strachem – powiedział pewnie, na co posłałem mu niedowierzające spojrzenie. Jak można czuć się pewnie z fobią?
Westchnąłem ciężko, po czym wstałem i pocałowałem go w czoło. Mój mały, uroczy, uparty anioł. I weź tu z takim żyj.
- Biorę Yuki’ego i to krwiożercze stworzenie na trening. Spróbuj się przespać, skoro chcesz przez całą noc czuwać. I pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.
Mikleo wywrócił oczami, ale nie odezwał się ani słowem na to. Mimo wszystko miałem nadzieję, że chłopak skorzysta z tych kilku godzin dla siebie i odpocznie. Wiedziałem, że już nie zmuszę go do położenia się niedaleko psa, więc niech przynajmniej teraz się trochę prześpi.
Na trening zdecydowaliśmy się w trochę odległym miejscu od naszego obozowiska z dwóch powodów; nie chciałem wystraszyć koni oraz mojego przyjaciela. Lailah dzięki swojej mocy oświetliła trochę polanę. Podczas kiedy ja trenowałem, Yuki siedział pod drzewem i próbował nauczyć szczeniaka komendy siad. Kątem oka widziałem, że nie za bardzo mu to wychodzi; szczeniak był bardzo podekscytowany i zamiast się go słuchać, skakał na niego i lizał go po twarzy.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, aby próbować przekonać Mikleo do psów? – spytała Lailah po kilku godzinach, kiedy trening się skończył a ja byłem wymordowany. Dziecko już dawno zasnęło, tuląc do siebie tę małą kluseczkę.
- Widziałaś, jak reaguje na małego szczeniaczka – westchnąłem ciężko, biorąc Yuki’ego na ręce wraz z tym małym potworkiem. – Poza tym, to najlepszy moment, aby trochę przełamać jego strach.
- Może masz trochę racji – kobieta ruszyła za mną i oświetlała drogę, bym przypadkiem nie potknął się o żaden korzeń. – Ale nie powinniśmy go zmuszać do niczego. Niech najpierw przyzwyczai się do jego obecności, a później powoli możesz próbować zainicjować jakieś interakcje między nimi.
To też miało sens. Pokiwałem głową na jej słowa i już więcej nic nie mówiłem, ponieważ znaleźliśmy się blisko obozowiska. Ku mojemu niezadowoleniu, jak zostawiłem Mikleo na pniu, tak tam ciągle siedział. Jedynym znakiem, że jednak ruszył się stamtąd, była czekająca na mnie przy ognisku kolacja. Było to miłe, ale czułbym się jeszcze milej, gdyby jednak spróbował się przespać, tak jak go o to prosiłem. Położyłem chłopca ostrożnie na kocu; kiedy go przykryłem, coś wymruczał cicho pod nosem i mocniej przytulił się do psa.
Życzyłem Lailah dobrej nocy, po czym wziąłem miskę z jedzeniem i podszedłem do mojego przerażonego i obrażonego anioła. Usiadłem na ziemi tak, żebym mógł się oprzeć o jego nogi.
- Czemu się nie przespałeś? – spytałem, nim wziąłem pierwszy kęs.
- Nie jestem śpiący – burknął, mając spojrzenie utkwione w chłopcu. Stop, nie w chłopcu, w szczeniaku, do którego się przytulał.
Westchnąłem cicho, ale już nic nie mówiłem tylko zająłem się jedzeniem. Byłem głodny, zmęczony oraz zmartwiony stanem swojego przyjaciela. Dlatego kiedy skończyłem jeść, położyłem głowę na jego kolanach i przymknąłem oczy. Może moja obecność trochę uspokoi zszargane serce.
- Jak chcesz spać, idź do ogniska – burknął, ale ja tylko objąłem jedną ręką jego nogi i wygodniej ułożyłem głowę. Fakt, może było niewygodnie i na pewno obudzę się z obolałą szyją, ale miałem nadzieję, że ten ból będzie tego warty i Mikleo trochę się uspokoi. – Albo chociaż weź koc, możesz zmarznąć.
- Jest perfekcyjnie – wymamrotałem, na co chłopak cicho westchnął.
Po kilku minutach poczułem, jak chłopak wsuwa palce w moje włosy i zaczyna się nimi bawić. Zamruczałem cicho z aprobatą, co jak co, ale taka zabawa była naprawdę przyjemna.
***
Tak jak podejrzewałem, rano obudziłem się z nieznośnym bólem szyi. Mimo tego nieprzyjemnego uczucia starałem się robić dobrą minę do złej gry i ignorować spojrzenie Mikleo mówiące: „a nie mówiłem?”. On z tymi podkrążonymi oczami wyglądał i pewnie czuł się o wiele gorzej ode mnie.
Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy w drodze. Udało mi się nawet namówić przyjaciela, by jechał wraz ze mną; musiałem przysiąc, że nie będę go ani denerwował, ani zaczepiał, co uczyniłem bez większych problemów. Nie to było moim zamysłem, chciałem, by podczas drogi się trochę przespał. Martwiłem się o jego zdrowie. Poza tym pamiętałem, jak łatwo było go zdenerwować, kiedy był po całej nocy bez snu i wolałem tego uniknąć.
Jechaliśmy pierwsi, a Lailah z Yukim i małym potworkiem byli za nami. Przez to mój anioł bardzo często odwracał głowę i był chyba bardziej niespokojny, co mi się nie za bardzo podobało. Mój zamysł był inny. Sądziłem, że chłopak będzie spokojniejszy, kiedy psa nie będzie w zasięgu jego wzroku. Jakże się myliłem.
W końcu złapałem jego podbródek i zmusiłem go, by patrzył przed siebie, a nie na tego złego potworka za nami.
- Wszystko w porządku, Mikleo – wyszeptałem, jedną ręką obejmując go w pasie a drugą trzymając uzdę. – Jesteś bezpieczny. Spróbuj się troszeczkę przespać, mamy jeszcze kawałek drogi do przebycia.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz