Nie podzielałem jego optymizmu. Już się raz popisałem i co z tego wyszło? Lailah została zaklęta w mieczu na długie tygodnie, Mikleo przemienił się w smoka, a znaczna część mieszkańców straciła domy i najbliższych. Po tym wszystkim nie nadawałem się na pasterza, zarówno mój przyjaciel jak i Serafin ognia powinni to wiedzieć najlepiej. Na razie obiecałem jej, że zastanowię się nad jej propozycją, ale osobiście nie uważałem, że to dobry pomysł.
- Chcę pokonać złego pana – przyznałem cicho, unikając wzroku mojego przyjaciela. – Ale nie powinienem narażać jej, ciebie, kogokolwiek. Już wystarczająco złego uczyniłem.
Z piersi Mikleo wydobyło się ciężkie westchnienie. Oczywiście spodziewałem się, że mój anioł nie będzie się ze mną zgadzał. Czekałem na monolog z jego strony, że jestem palantem i nie powinienem rozpatrywać przeszłości, a nawet na bolesne uderzenie w tył głowy. Zamiast tego poczułem, jak chłopak lekko całuje mój czubek nosa po czym unosi mój podbródek tak, bym mógł na niego spojrzeć.
- Jesteś jedynie człowiekiem – wyszeptał, delikatnie głaszcząc mój policzek. – Żaden człowiek nie jest perfekcyjny, popełniacie błędy, ale od tego jesteśmy my, aby was naprowadzić na dobrą drogę. Teraz anioł daje ci drugą szansę, a ty zamierzasz ją zaprzepaścić? Poza tym, potrzebujesz pomocy nie tylko mojej oraz Lailah, a także dwóch innych Serafinów.
- Nie uważam, bym zasługiwał na drugą szansę – mruknąłem i już po kilku minutach poczułem, jak chłopak uderza mnie w tył głowy.
- Bo jesteś głupi i za bardzo się obwiniasz – burknął, ciężko wzdychając. – Jestem z tobą i nie pozwolę, by zło ponownie tobą zawładnęło.
Zmarszczyłem brwi w geście zastanowienia. Może miał trochę racji i powinienem skorzystać z propozycji w Lailah, w końcu mieliśmy wspólny cel. Mimo, że Mikleo zapewnił mnie, że nie pozwoli na pozwoli na podobne pomyłki z mojej strony, obawiałem się. Nadal byłem słaby i bardziej podatny na zło niż kiedykolwiek, więc co jeżeli nawet Mikleo nie uda się mnie powstrzymać?
- Postaram się nie zawieść was oboje – szepnąłem w końcu, a na twarzy mojego przyjaciela pojawił się delikatny uśmiech.
Nie mogłem jednak polegać na jego zapewnieniu. Będę naprawdę się starał, by zło mną nie zawładnęło. Gdybym ponownie skrzywdził jego, albo kogokolwiek innego… nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. Zresztą, nadal nie wybaczyłem sobie tego wszystkiego, do czego się dopuściłem.
Wtuliłem się bardziej w drobne ciało mojego przyjaciela i przymknąłem oczy. Byłem naprawdę zmęczony, pewnie przez kiepski sen i nieprzyjemną atmosferę wiszącą w powietrzu. Poza tym, chłopak nie narzekał. Ledwo wyłapałem, że cicho zamruczał z aprobatą i wtulił nos w zagłębienie mojej szyi. Chyba oboje byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy trochę snu.
***
Kiedy się obudziłem zauważyłem, że jest już ciemno, a jedynym źródłem światła były zapalone świeczki, dodatkowo Mikleo nie było mnie. Poderwałem się gwałtownie do pionu zdając sobie sprawę, że bardzo spóźniłem się na spotkanie z Alishą.
- Wszystko w porządku? – gdy tylko usłyszałem zmartwiony głos mojego anioła, gwałtownie odwróciłem głowę w jego stronę.
Siedział po przeciwnej stronie łóżka i wpatrywał się we mnie z wyraźnym niepokojem. Zresztą, nie byliśmy w pokoju sami. Na podłodze wraz z Lailah siedział Yuki, który tłumaczył coś bardzo poważnym głosem białowłosej kobiecie, z tego co zrozumiałem, chodziło o jakąś więź z wodą. Przyznam, kiedy te kilka godzin wcześniej wszedłem do pokoju, nawet nie zauważyłem jego nieobecności. Nie wiedziałem, gdzie podziewał się wcześniej, i niespecjalnie mnie to interesowało. Ważne, że był cały, zdrowy i głośny. Do kompletu nie zabrakło także Alishy, która siedziała na krześle i także wpatrywała się we mnie niepewnie.
- Chyba zaspałem na spotkanie – zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się w tył głowy.
- Nie szkodzi, odpoczynek również jest ważny – księżniczka posłała mi uspokajający uśmiech. – Kolacja już na ciebie czeka, pewnie jesteś bardzo głodny.
Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że na stoliku obok blondynki stała taca ze smakowicie wyglądającym jedzeniem. Już po chwili rozległo się głośne burczenie wydawane przez mój brzuch. Poczułem, jak moje policzki oblewa rumieniec wstydu.
- Może troszeczkę – przyznałem, na co mój przyjaciel parsknął śmiechem.
Pokazałem mu język i zsunąłem się z łóżka, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo byłem głodny. Nie jadłem zupełnie nic od wczorajszego wieczora, a teraz już był praktycznie koniec dnia. Zająłem krzesło obok Alishy i natychmiastowo zabrałem się do jedzenia. Musiałem jeszcze powiedzieć Lailah, że podjąłem już decyzję i jeżeli ona nie zmieniła zdania, odnowię z nią pakt. I spytać Alishę o tę całą wojnę i w jaki sposób mógłbym jej pomóc jako przyjaciel oraz pasterz. Ale to wszystko za momencik, przecież niekulturalnie jest mówienie z pełnymi ustami.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz