poniedziałek, 11 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Tego się po nim nie spodziewałem. Wiedziałem, że jest dupkiem, ale żeby aż takim? Zacisnąłem zęby, czując narastającą irytację. Sorey zamknął się w łazience, a ja straciłem całkowitą ochotę na rozmowę z nim, podchodząc do okna, usiadłem na parapecie, za szybą panował mrok, w duchu cieszyłem się z nieobecności Yuki'ego nie chcąc, aby widział to wszystko na własne oczy.
Sorey wrócił do pokoju po kilkunastu minutach, kładąc się bez słowa do łóżka, westchnąłem cicho, podchodząc do niego, aby zgasić świeczkę która stała na szafce nocnej.
- Dobranoc - Tylko tyle potrafiłem powiedzieć, wychodząc z pokoju, nie miałem ochoty być przy nim dzisiejszej nocy, wystarczająco mnie dziś zirytował, nie chciałem denerwować się jeszcze bardziej, tego dnia miałem już dość wszystkiego.

***

Następnego dnia wróciłem do zamku, po całonocnej nieobecności, od razu zajrzałem do Alishy, u której był mój mały chłopiec, wyspany i radosny bardzo cieszył mnie ten fakt.
- Sorey śpi? - Zapytała Alisha, gdy usiadłem obok niej na łóżku.
- Chyba tak - Wzruszyłem ramionami z widocznym zobojętnienie na twarzy, po tym, co stało się wczoraj, nie miałem ochoty jeszcze teraz ani o nim, ani tym bardziej z nim rozmawiać.
- Coś się stało? - Alisha lekko irytowała mnie pytaniami, mogłaby sobie odpuścić, wystarczy mi wkurzający pasterz.
- Nie - Po krótkiej odpowiedzi wstałem z łóżka, zabierając Yuki'ego. - Dziękuję za opiekę nad nim - Dodałem, zabierając chłopca ze sobą na dwór.
Od wczoraj czułem narastający gniew, pierwszy raz w życiu tak bardzo nienawidziłem świata i ludzi, najchętniej wróciłbym do domu, czasem żałuję podjętych decyzji, z drugiej strony dzięki wczorajszemu dniu wiem, że naprawdę byłem tylko zabawką, chociaż sam pewnie nie byłem bez winy, wciąż trzymałem go na dystans, jednak jak mam pozwolić mu być blisko, kiedy czuję, że nie liczy się zemną.
Westchnąłem cicho, postanawiając iść z chłopcem do ogrodu, niech trochę się pobawi, a ja odetchnę, potrzebuje trochę spokoju.
Położyłem głowę na trawie, zamykając oczy, byłem lekko zmęczony po całej nocy. Yuki bawił się, głośno śmiejąc, co upewniało mnie w przekonaniu, że wszystko z nim w jak najlepszym porządku, dzięki temu mogłem odpoczywać. Mogłem, dopóki ktoś, nie postanowił, zasłonił mi słońca.
Uchyliłem od niechcenia oczy, zauważając mojego pasterza stojącego nade mną.
- Wyspany? - Zapytałem, nie mając już ochoty z nim walczyć ani wspominać wczorajszego wieczora, to jego sprawa niech robi, co chce, byleby mnie w to już nie mieszał.
Sorey kiwnął głową, siadając obok patrzeć gdzieś przed siebie, wyglądał marnie, najwidoczniej wczorajsze szaleństwa nieźle dały mu w kość.
- Gdzie byłeś całą noc? - Zapytał w końcu, odwracając głowę w moją stronę.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czy naprawdę go to obchodzi, czy tylko pyta, aby zapytać. Jeśli pyta z grzeczności może sobie odpuścić niepotrzebne mi to do szczęścia.
- Ruszyłem śladami złego pana, ma pomocnika, bardzo silna kobieta może nam trochę utrudnić pracę - Przyznałem, byłem z nim szczery, nie mając ochoty kombinować, byłem zmęczony. Ostatnio czułem się naprawdę dziwne i – co gorsza – nie wiedziałem dlaczego, moje ciało płonęło od środka, czułem gniew, irytację ból i żal, moje ciało nie było już w stanie dalej walczyć. Czułem, że coś się we mnie zmienia, stojąc na granicy dobra a zła. Wiem, że już niedługo upadnę, dlatego muszę wykonać ostatnią misję, nim przestanę być mu już potrzebny.
- Ruszyłeś za nim, zupełnie sam zwariowałeś? - Słysząc jego słowa, nawet był się ucieszył, gdyby nie były one udawanym myśleniem mi oczu.
- Moim obowiązkiem jest oczyszczać zło, nie mogę stać i czekać, stworzono mnie, bym walczył i umarł w imię dobra, jeśli ta misja będzie moją ostatnią, chcę wykonać ją jak najlepiej - Odparłem, wpatrując się w niebo, chmury tworzyły różne kształty, już dawno nie widziałem tak dziwacznych chmur. Uśmiechnąłem się delikatnie, coś sobie przypominając, jako dzieci z moim przyjacielem spędzaliśmy, wiele godzin oglądając różne zabawne kształty chmur lub gwiazd, czasem brakowało mi tych zwyczajnych chwil, dlaczego wszystko musiało się właśnie tak skończyć?

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz