sobota, 30 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Patrzyłem na przyjaciela w lekkim szoku. Wiedziałem, że mówi to wszystko pod wpływem tych wszystkich emocji, ale i tak poczułem się ugodzony. Skoro chłopak teraz to wszystko powiedział znaczyło to jedynie, że naprawdę tak myślał. Chciałem się tylko spytać, czy może mógłby mi oddać książkę, którą na urodziny podarowała mi Lailah, a zamiast tego usłyszałem, że jestem słabym pasterzem i przyjacielem.
- Mikleo… - zacząłem ostrożnie, podchodząc do niego i kładąc dłonie na jego ramionach. Najpierw powinienem chociaż spróbować go uspokoić, to było najważniejsze.
Prawdopodobnie pod wpływem mojego dotyku chłopak troszkę się uspokoił. Lód, który wytworzył, zniknął, a Serafin wtulił się w moje ciało. Odwzajemniłem gest, zaczynając delikatnie głaskać go po plecach. Nie chciałem się wtrącać w te wszystkie zaczepki i docinki, w końcu wiedziałem, że gdyby coś było nie tak, Mikleo dałby sobie radę. Nie podejrzewałem, że chłopak kumuluje sobie te wszystkie złe emocje. Postanowiłem, że następnym razem będę reagował, gdyby Zaveid oraz Edna przesadzali.
- I księżniczka wybuchła – do naszych uszu dotarł kąśliwy głos Edny. Poczułem, jak chłopak nerwowo poruszył się w moich ramionach, ale go ubiegłem. On już się wystarczająco dzisiaj podenerwował.
- Mogłabyś już przestać, stanowczo przesadziłaś – powiedziałem, posyłając jej krytyczny wzrok. – Ty również, Zavied. Myślałem, że jesteście przyjaciółmi.
- Nie moja wina, że nie rozumie żartów – blondynka wywróciła oczami na moje słowa i odwróciła się od nas ostentacyjnie.
Najbliższe dni będą naprawdę trudne dla nas wszystkich, zwłaszcza dla Mikleo. Odsunąłem się od chłopaka i posłałem mu delikatny uśmiech. Chyba sytuacja była już w miarę opanowana, chociaż mój anioł nie wyglądał za dobrze, miałem wrażenie, że ma lekkie wyrzuty sumienia. Niepotrzebnie, dzięki temu wybuchowi będę teraz bardziej przykładał się do wieczornych treningów i sprawię, że przestanie mnie uważać za słabego pasterza.
Pocałowałem go w czoło i podszedłem do Yuki’ego, którego pocieszała Lailah. Dzieciak płakał, bo nie chciał rozstawać się ze szczeniakiem. Piesek próbował go pocieszyć i oparty o jego nogi delikatnie trącał noskiem jego dłoń. Nie byłem przekonany, czy ta przerwa wyszła nam na dobre.
W końcu udało mnie i Lailah uspokoić się płaczące dziecko. Chłopiec siedział teraz pod drzewem i cicho pociągał nosem, a psiak szaleńczo lizał go policzkach. Westchnąłem ciężko i rozejrzałem się dookoła upewniając się, czy wszyscy są. Czas najwyższy ruszać dalej, im szybciej pokonamy złego pana tym lepiej. Podejrzewałem, że będzie ciężko, ale nie w ten sposób. Chyba najlepszym wyjściem będzie uziemić Zaveida i Ednę, póki się nie opamiętają, albo chociaż póki przestaną tak bardzo na niego naskakiwać.
- Gdzie jest Mikleo? – spytałem rozmawiających cicho Ednę i Zaveida.
- Poszedł gdzieś – blondynka wzruszyła ramionami, niespecjalnie tym wzruszona. Jeszcze tego mi brakowało, aby mój przyjaciel się zgubił.
- Przypilnujesz ich? – poprosiłem Lailah, na co kobieta kiwnęła głową. Na tę chwilę była najbardziej kompetencyjną osobą do tego.
Od razu ruszyłem w stronę najbliższego skupiska wody, które niedawno mijaliśmy podejrzewając, że właśnie tam będzie mój przyjaciel. Nie myliłem się. Już w oddali zauważyłem siedzącego nad brzegiem rzeki anioła. Podszedłem do niego nawet nie starając się zachować ciszy, chciałem, by chłopak wiedział o mojej obecności.
- Już czujesz się lepiej? – spytałem, siadając za nim i przytulając go od tyłu.
- Przepraszam – wyszeptał, a w jego głosie wyczułem poczucie winy. Westchnąłem cicho i pocałowałem go w kark.
- Nic się nie stało – wymruczałem, opierając podbródek o jego ramię. – Jestem okropnym przyjacielem i pasterzem. Ale poprawię się, obiecuję.
Mikleo nie odpowiedział, ale niczego od niego nie wymagałem. Siedziałem już cicho, po prostu przytulając się do niego. Pewnie potrzebował teraz wyciszenia i zamierzałem mu to zapewnić. Wrócimy do dalszej drogi, kiedy tylko Mikleo będzie na to gotowy. Jego zdrowie oraz dobre samopoczucie było dla mnie najważniejsze w tej chwili.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz