czwartek, 7 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Byłem naprawdę zmartwiony stanem zdrowia mojego przyjaciela, każde nawet najmniejsze przeziębienie może mu zaszkodzić, nie jestem wielkim znawcą, ale wiem, że przeziębienie to nie żarty i nie wolno go bagatelizować. Tym bardziej widząc jego stan, poczułem niepokój, całkowicie mi odpłynął, tracąc zemną kontakt, odruchowo sprawdziłem wszystkie funkcje życiowe, nakrywając jego rozgrzane ciało kocem, teraz musiałem zadbać o to, aby jego stan się nie pogorszył. Namoczyłem kawałek materiału wodą, aby okład był chłodny, przykładając go do rozgrzanego czoła Soreya.
- Nic panu nie będzie? - Spytał, zmartwiony Yuki pewnie obwiniając się za to, co dzieje się z pasterzem. A przecież nie miał ku temu powodu, nic się nie stało.
- Nie, wyjdzie z tego. Sorey jest bardzo silny, nie pokona go drobne przeziębienie - Zapewniłem chłopca, którego również musiałem położyć. - A teraz zmykaj spaść, zajmę się nim - Dodałem, głaszcząc dziecko po włosach. Chłopiec, choć przejęty wtulił twarz w koc, zamykając swoje zmęczone oczka.
Dzisiejszej nocy to ja pilnowałem moje towarzystwo, zmieniając okład na czole Soreya, dbając o jego nawodnienie, gdy tylko wybudzał się ze snu, aby zaspokoić pragnienie.
To była dosyć męcząca noc, musiałem dbać o stan zdrowia przyjaciele, uspokajać Yuki'ego, który budził mi się kilka razy w nocy przez senne koszmary, do tego pod czas tej nocy zaatakował nas helion, nie był silny, a ja byłem w stanie poradzić sobie z nim sam, martwiłem się jednak troszeczkę o to, co będzie dalej, jeśli zasnę, chociażby na chwilę coś może nas zaatakować, stworzyłem barierę, aby w razie czego chroniła nas przed atakiem zła, na nieszczęście Soreya zło wyczuwało jego zły stan, co znacznie utrudniało mi to wszystko, byłem jednak w stanie zająć się wszystkim, nie raz stawałem oko w oko z potworem, tracąc siły, nic nie jest w stanie mnie pokonać, wojna nauczyła mnie wiele i choć nie jestem najsilniejszym serafinem, którego można spotkać, potrafię poradzić sobie w najgorszych i najniebezpieczniejszych sytuacjach, tym bardziej, teraz gdy mam pod opieką dziecko i ledwo kontaktującego przyjaciela.

***

Nad ranem, gdy mój biedny przyjaciel się tylko obudził, nakarmiłem go zupą, trochę warzyw, które kupił w miasteczku, jeszcze kilkanaście godzin temu, woda drobne dodatki i mógł zjeść coś ciepłego i zdrowego.
- Od kiedy znasz się na gotowaniu? - Spytał, lekko zaskoczony. Wciąż wyglądał i czuł się marnie, ale przynajmniej utrzymywał zemną jakiś kontakt, to było ważne.
- Nie umiem, staram się cię niepostrzeżenie otruć i wykorzystać - Odparłem kąśliwe, na co prychnął cicho, leżąc spokojnie na kocu.
Tak naprawdę umiałem przygotować drobne posiłki, co zawdzięczałem samotnej dwuletniej podróży, nie musiałem jeść to fakt, jednak mimo wszystko lubiłem od czasu do czasu poczuć się jak człowiek, teraz przydało mi się to doświadczenie, może nie otruje przyjaciela, tym marnym gotowaniem o ile gotowaniem można to nazwać.
- I bez tego możesz to zrobić - Stwierdził, zwracając moją uwagę, czym lekko mnie zawstydził, w odwecie nachyliłem się nad nim, nagle całując jego czoło.
- Tak jak myślałem majaczysz - Zwaliłem wszystko na gorączkę, która jeszcze trochę się utrzymywała, czoło nie było rozpalone, tak jak wczorajszego wieczora, ale wciąż zdawało się ciepłe.
- Wcale nie - Wyciągnął w moją stronę język, przypominał mi dawnego siebie, którego tak uwielbiałem. Przewróciłem oczami, nachylając się nad nim, opierając swoje czoło o jego czoło, patrząc w jego oczy.
- Wykorzystam cię, gdy wyzdrowiejesz do oczyszczania świata, teraz masz odpoczywać, ja będę nad wszystkim czuwać - Wyszeptałem, łagodnie się uśmiechając, chłopiec spał, więc mogłem poświęcić więcej uwagi choremu, gdy Yuki już wstanie, będę musiał troszeczkę i nim się zajęć, dam radę od teraz mam dwie najważniejsze istoty na ziemi, którymi się zaopiekuje, bez względu na zmęczenie, które dopada mnie po nocy, przejdzie mi i ono, muszę teraz przestać myśleć o sobie, aby skupić się całkowicie na tym, co najważniejsze. 

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz