Stałem bez ruchu, jak posąg kamienny wpatrując się w las drzew, znajdujący się przed nami miałem nieodparte wrażenie, że ktoś lub coś zbliżało się do nas, czułem to jednocześnie, nie będąc pewnym, co jest grane, milczałem gotowy do ataku, gdyby nastała taka konieczność.
~ Ktoś zmierza w naszą stronę - Odpowiedziałem, przywołując do ręki łuk, zdejmując dłoń z ust przyjaciela, trzymając swoją broń w gotowości.
Liście na drzewach poruszyły się bez wiatru, a za nich wyszła młoda dziewczyna. Jej kolorystyka była pełna ciemnych kolorów i odcieni, nie wróżyło to nic dobrego, z daleka jej twarz była dla mnie nierozpoznawalna, dopiero gdy wystarczająco się do nas zbliżyła, zacisnąłem mocno dłoń na broni, wiedząc co wróży, przybycie tej panny.
- Czego tu szukasz Symonne? - Syknąłem, już miałem przyjemność spotkać się z nią, gdy nocą opuściłem Soreya tamtego pamiętnego dnia, dowiedziałem się, kim jest i ile o nas wie, nie wydaje się zła do szpiku kości bardziej zagubiona w tym świecie niestety jej droga, którą wybrała wróży jej marny koniec, czego zdaje się świadoma, mimo to chcąc być sługą tego potwora.
- Mój pan wysłał mnie, abym przekazała wiadomość pasterzowi - Mówiła, rzucając nam obojętne spojrzenie, już na pierwszy rzut oka zauważyłem jej niechęć, nie chciała tu być, nie zagraża nam, nie teraz chce przekazać wiadomość i zniknąć. Nie wiem, poco się fatygowała, nikogo nie obchodzi co pan nieszczęścia ma do powiedzenia.
- Chce mi coś przekazać? - Zaskoczony pasterz nie wiedział, co się dzieje, to wszystko było dla niego dziwne, najwidoczniej nie tego się spodziewał.
- Mój pan chce, abyś przygotował się na spontanie z nim, nie chce, abyś go zawiódł, nie będzie tracił czasu na marnego człowieka, zabije cię, zanim to jednak nastąpi, pragnie mieć trochę rozrywki - Gdy to mówiła, czułem narastającą irytację, jak śmie mówić mu coś takiego? Sorey go oczyści prędzej czy później na pewno i nie przegra z nim, ma nas, a my nie pozwolimy mu na to.
Patrzyłem na nią mocno już poirytowany, czego można się spodziewać po istocie bez duszy? Niewiele to prawda. Dziewczyna rzuciła mi pogardliwe spojrzenie, czym nawet się nie przejąłem, zło i dobro nigdy nie stanie się sobie bliskie takie zachowanie to nic w porównaniu do tego, co jesteśmy w stanie nawzajem sobie zrobić.
- Przekaż swojemu panu, że niedługo się spotkamy, a wtedy zapłaci za wszystkie zbrodnie, których się dopuścił - Sorey przerwał naszą milczącą wojnę na spojrzenia, zwracając naszą uwagę.
- Obyś nie był tego taki pewien - Rzuciła, znikając tak szybko, jak szybko się pojawiła.
- Mikleo kim ona była? - Sorey wciąż nic nie rozumiejąc, zwrócił się z pomocą do mnie. Pragnąć, zrozumieć co tak właściwie się tu wydarzyło, zapewne zrozumiał tylko, że jest posłannikiem pana nieszczęścia, cała reszta informacji jest mu nieznana.
- Sam niewiele wiem tak naprawdę. Symonne to serafin, który wyżek się dobra na rzecz zła z powodu ciężkiego życia. Nieszczęście po nieszczęściu spotykało ją, dopóki się nie poddała, służąc panu nieszczęścia, aby zakończyć swoje życie, nic więcej nie wiem to jedyne informacje, które udało mi się zebrać o niej podczas moich cichych przeszpiegów, gdy ty cóż miałeś „gorszy czas". Nie chciałem wspominać o chwilach, gdy był zły, to nie było potrzebne, nie chciałem go bardziej dołować, to przeszłość a on i tak wszystko za bardzo bierze do siebie.
Mój przyjaciel westchnął cicho, słysząc moje słowa, mimo wszystko zrozumiał aluzje, którą rzuciłem, nie był głupi, nawet jeśli czasem takiego udawał.
Szturchnąłem go lekko, odrywając go na chwilę od złych myśli, które kłębiły się w jego głowie, dając mu znać, abyśmy już wracali, Yuki już długo był pod opieką Lailah, a przecież to moim obowiązkiem było zajmowanie się tym małym chłopcem.
Lailah nie miała nic przeciwko, aby zaopiekować się maluchem, za co byłem jej bardzo wdzięczny, mimo to wypadało już odciążyć ją troszeczkę, aby też mogła sobie odpocząć.
Nie minęło dużo czasu kiedy to wróciliśmy do zamku, Sorey od razu chciał iść spotkać się z księżniczką, aby zapewne poinformować ją o podjętej przez niego decyzji, nawet nie próbowałem go zatrzymać, powinien z nią porozmawiać jak najszybciej to bardzo ważne, aby wiedziała, na czym stoi, w tym czasie ja zajrzałem do Lailah, Yuki spał zmęczony całodniową zabawą, może to i dobrze mogłem spokojnie porozmawiać z kobietą, o tym, co nas dziś spotkało.
Lailah była bardzo zmartwiona, gdy z nią rozmawiałem. Widziałem, a także słyszałem, w jej głosie niepokój. Chciała, abyśmy jak najszybciej ruszyli w drogę, to już nie były żarty, trzeba naprawdę przygotować się do tej misji.
Podziękowałem kobiecie za radę, wychodząc z jej pokoju, pozostawiając śpiącego chłopca w spokoju, wracając do pokoju, gdzie znajdował się już mój przyjaciel, podszedłem do niego, siadając obok na łóżku, cicho wzdychając.
- Powinniśmy ruszać nawet jutro - Zacząłem, droga jest daleka, dlatego nie mamy czasu na odpoczynek, trzeba ruszać, aby jak najszybciej wrócić, tylko wtedy możemy naprawdę pomóc Alishy. - Symonne nie żartowała, zabije cię, jeśli będzie za słaby - Dodałem, mało to pocieszające, ale w tej chwili nie było mowy o dobrych słowach wsparcia, musiał być świadom tego, co jest grane, zabawa dobiegła końca..
<Sorey? C:>
~ Ktoś zmierza w naszą stronę - Odpowiedziałem, przywołując do ręki łuk, zdejmując dłoń z ust przyjaciela, trzymając swoją broń w gotowości.
Liście na drzewach poruszyły się bez wiatru, a za nich wyszła młoda dziewczyna. Jej kolorystyka była pełna ciemnych kolorów i odcieni, nie wróżyło to nic dobrego, z daleka jej twarz była dla mnie nierozpoznawalna, dopiero gdy wystarczająco się do nas zbliżyła, zacisnąłem mocno dłoń na broni, wiedząc co wróży, przybycie tej panny.
- Czego tu szukasz Symonne? - Syknąłem, już miałem przyjemność spotkać się z nią, gdy nocą opuściłem Soreya tamtego pamiętnego dnia, dowiedziałem się, kim jest i ile o nas wie, nie wydaje się zła do szpiku kości bardziej zagubiona w tym świecie niestety jej droga, którą wybrała wróży jej marny koniec, czego zdaje się świadoma, mimo to chcąc być sługą tego potwora.
- Mój pan wysłał mnie, abym przekazała wiadomość pasterzowi - Mówiła, rzucając nam obojętne spojrzenie, już na pierwszy rzut oka zauważyłem jej niechęć, nie chciała tu być, nie zagraża nam, nie teraz chce przekazać wiadomość i zniknąć. Nie wiem, poco się fatygowała, nikogo nie obchodzi co pan nieszczęścia ma do powiedzenia.
- Chce mi coś przekazać? - Zaskoczony pasterz nie wiedział, co się dzieje, to wszystko było dla niego dziwne, najwidoczniej nie tego się spodziewał.
- Mój pan chce, abyś przygotował się na spontanie z nim, nie chce, abyś go zawiódł, nie będzie tracił czasu na marnego człowieka, zabije cię, zanim to jednak nastąpi, pragnie mieć trochę rozrywki - Gdy to mówiła, czułem narastającą irytację, jak śmie mówić mu coś takiego? Sorey go oczyści prędzej czy później na pewno i nie przegra z nim, ma nas, a my nie pozwolimy mu na to.
Patrzyłem na nią mocno już poirytowany, czego można się spodziewać po istocie bez duszy? Niewiele to prawda. Dziewczyna rzuciła mi pogardliwe spojrzenie, czym nawet się nie przejąłem, zło i dobro nigdy nie stanie się sobie bliskie takie zachowanie to nic w porównaniu do tego, co jesteśmy w stanie nawzajem sobie zrobić.
- Przekaż swojemu panu, że niedługo się spotkamy, a wtedy zapłaci za wszystkie zbrodnie, których się dopuścił - Sorey przerwał naszą milczącą wojnę na spojrzenia, zwracając naszą uwagę.
- Obyś nie był tego taki pewien - Rzuciła, znikając tak szybko, jak szybko się pojawiła.
- Mikleo kim ona była? - Sorey wciąż nic nie rozumiejąc, zwrócił się z pomocą do mnie. Pragnąć, zrozumieć co tak właściwie się tu wydarzyło, zapewne zrozumiał tylko, że jest posłannikiem pana nieszczęścia, cała reszta informacji jest mu nieznana.
- Sam niewiele wiem tak naprawdę. Symonne to serafin, który wyżek się dobra na rzecz zła z powodu ciężkiego życia. Nieszczęście po nieszczęściu spotykało ją, dopóki się nie poddała, służąc panu nieszczęścia, aby zakończyć swoje życie, nic więcej nie wiem to jedyne informacje, które udało mi się zebrać o niej podczas moich cichych przeszpiegów, gdy ty cóż miałeś „gorszy czas". Nie chciałem wspominać o chwilach, gdy był zły, to nie było potrzebne, nie chciałem go bardziej dołować, to przeszłość a on i tak wszystko za bardzo bierze do siebie.
Mój przyjaciel westchnął cicho, słysząc moje słowa, mimo wszystko zrozumiał aluzje, którą rzuciłem, nie był głupi, nawet jeśli czasem takiego udawał.
Szturchnąłem go lekko, odrywając go na chwilę od złych myśli, które kłębiły się w jego głowie, dając mu znać, abyśmy już wracali, Yuki już długo był pod opieką Lailah, a przecież to moim obowiązkiem było zajmowanie się tym małym chłopcem.
Lailah nie miała nic przeciwko, aby zaopiekować się maluchem, za co byłem jej bardzo wdzięczny, mimo to wypadało już odciążyć ją troszeczkę, aby też mogła sobie odpocząć.
Nie minęło dużo czasu kiedy to wróciliśmy do zamku, Sorey od razu chciał iść spotkać się z księżniczką, aby zapewne poinformować ją o podjętej przez niego decyzji, nawet nie próbowałem go zatrzymać, powinien z nią porozmawiać jak najszybciej to bardzo ważne, aby wiedziała, na czym stoi, w tym czasie ja zajrzałem do Lailah, Yuki spał zmęczony całodniową zabawą, może to i dobrze mogłem spokojnie porozmawiać z kobietą, o tym, co nas dziś spotkało.
Lailah była bardzo zmartwiona, gdy z nią rozmawiałem. Widziałem, a także słyszałem, w jej głosie niepokój. Chciała, abyśmy jak najszybciej ruszyli w drogę, to już nie były żarty, trzeba naprawdę przygotować się do tej misji.
Podziękowałem kobiecie za radę, wychodząc z jej pokoju, pozostawiając śpiącego chłopca w spokoju, wracając do pokoju, gdzie znajdował się już mój przyjaciel, podszedłem do niego, siadając obok na łóżku, cicho wzdychając.
- Powinniśmy ruszać nawet jutro - Zacząłem, droga jest daleka, dlatego nie mamy czasu na odpoczynek, trzeba ruszać, aby jak najszybciej wrócić, tylko wtedy możemy naprawdę pomóc Alishy. - Symonne nie żartowała, zabije cię, jeśli będzie za słaby - Dodałem, mało to pocieszające, ale w tej chwili nie było mowy o dobrych słowach wsparcia, musiał być świadom tego, co jest grane, zabawa dobiegła końca..
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz