Nie powiem, że mi się to nie podobało. Bardzo się cieszyłem z faktu, że mój przyjaciel tak szybko przejrzał na oczy. A jeszcze chwilę temu przekonywał mnie co do swojej racji. Skoro tak chce się bawić, ja nie będę narzekał i również będę grał według jego zasad. Zobaczę, co tak naprawdę kombinuje mój mały aniołek.
- Mam nadzieję, że mnie nie zdradzisz – wymruczałem, delikatnie przesuwając kciukiem po jego dolnej wardze. – Nie chciałbym robić ci krzywdy.
- Wiem, nie będę więcej nadużywał twojej dobroci – powiedział pokornie, co mnie bardzo uradowało. Ciekawe, czy jego myśli były równie uległe co słowa, które do mnie kierował.
- Dobry chłopiec – wyszeptałem, po czym uniosłem jego podbródek i delikatnie pocałowałem go w lewy kącik ust. – Chodźmy.
Mikleo pokiwał głową. Nie byłem pewny, co tak naprawdę chce uzyskać takim postępowaniem; chciał mnie jakoś ugłaskać, bym nie uwięził go tak jak Lailah, czy może chciał uwolnić białowłosą. A może obie te rzeczy. Nie było to takie ważne, jakikolwiek nie byłby to podstęp, i tak mu się nie uda. Większą uwagę zwróciłem na jego policzki; lica nadal były urocze zarumienione. Podobało mu się i tego nie mógł przede mną ukryć.
W ostatnim momencie udało nam się znaleźć jaskinię, zanim złapał nas deszcz. Wczoraj padało, dzisiaj pada, zdecydowanie wiosna była moją najmniej ulubioną porą roku. Tym razem nie była to zwykła ulewa, a burza. Rozłożyłem koc pod ścianą jaskini i usiadłem na nim. Musieliśmy obejść się bez ogniska, ale ja nie narzekałem; temperatura była mi całkowicie obojętna. Poza tym, kiedy tylko oparłem się plecami o kamienną ścianę, Lucjusz od razu położył się przy moim boku.
Mikleo siedział obok i wpatrywał się we mnie nieodgadnionym spojrzeniem. Nie podobało mi się to, że nie mogłem odczytać emocji z jego spojrzenia. Nie podobało mi się to, że nie potrafię odczytać jego uczuć. Kiedyś nie sprawiało mi to tak dużego problemu, po prostu patrzyłem na niego i wiedziałem, albo chociaż miałem jakiś zarys, a teraz nie wiedziałem o nim niczego.
- Dobrze, Mikleo. Do środka – powiedziałem, kiedy nakarmiłem kota oraz sam coś zjadłem. Może nie byłem zmęczony, za to odczuwałem naprawdę duże znużenie i wcale bym się nie zdziwił, gdybym nagle tak po prostu usnął. I musiałem być zabezpieczony na ten wypadek.
- Ktoś musi cię pilnować, podczas kiedy ty wypoczywasz – podziewał ciepło Mikleo. Prawie bym uwierzył, gdybym nie wiedział, jakim potrafi być spryciarzem.
- Oczywiście, a kiedy zamknę oczy, uwolnisz Lailah. Masz mnie za głupca? – wywróciłem zirytowany oczami.
- Jesteś jej panem i tylko ty masz nad nią władzę – przyjaciel przysunął się bliżej i położył dłoń na tej należącej do mnie. Zauważyłem, że była ona przyjemnie ciepła. Gdzieś z tyłu głowy zaświtało mi, że od zawsze to jego ręce były zimne, a nie moje. Dlaczego w ogóle sobie o tym przypomniałem, to był nic nieznaczący fakt. – Nie mógłbym jej uwolnić, nawet gdybym chciał. Poza tym, obiecałem, że cię nie zdradzę.
Jego ręka przeniosła się na mój policzek, a mnie zaczęła się coraz bardziej podobać ta zabawa. Wtuliłem się w jego dłoń, napawając się jego obecnością oraz bijącym od niego ciepłem. Dopiero teraz zaczynałem czuć, że może trochę było mi zimno, ale tylko trochę.
- Więc czemu nie wykonałeś rozkazu? – spytałem, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Zauważyłem, że chłopak już delikatnie się rumienił i spuścił zawstydzony wzrok.
- Wolę być obok ciebie, w ten fizyczny sposób – wymamrotał. Poczułem, jak jego dłoń drgnęła lekko, jakby chciał ją zabrać. Nie chciałem tego, dlatego delikatnie przytrzymałem jego rękę.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? – spytałem, wzdychając cicho i po chwili całując wewnętrzną stronę jego dłoni. Mimo jego wcześniejszych zapewnień, nie ufałem mu w stu procentach. Coś kombinuje i powinienem na niego uważać. Ale z drugiej strony, jego obecność oraz dotyk działały na mnie niezwykle kojąco. Byłem trochę ciekawy, co sam zaproponuje. Mam dobry humor i kto wie, może spełnię jego prośbę.
<Mikleo? c:>
628
628
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz