czwartek, 21 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

To nagłe wybudzenie się ze snu Soreya wywołało niepokój w moim sercu, już miałem najgorsze przeczucia, na szczęście to nic takiego, ten głupek jak zawsze za bardzo przeją się zbyt długim snem, tak jakby komuś miało to przeszkadzać, musiał wypocząć to najistotniejsze. Dlatego właśnie nie wybudzałem go ze snu, gdy sam już wstałem, widać było po nim, że potrzebna mu znacznie większa dawka snu, z czym nie miałem problemu.
Sorey w końcu nawet postanowił coś zjeść, trochę martwiłem się o niego, gdy nic nie jadał, jeśli tym chciał mi zrobić na złość to niestety, ale sam sobie zaszkodzi, ja w porównaniu do niego nie muszę jeść wcale, to że lubię, nie oznacza, że muszę, tym się właśnie różnimy. On musi i niech sobie to zapamięta, głodny i słaby nie będzie w stanie ani trzeźwo myśleć, ani nie pokona zła, a przecież tego chcę najbardziej.
Westchnąłem cicho, kładąc się na łóżku, Yuki był zajęty rozmową z Lailah, Sorey jadł, a Alisha przyglądała się nam z uwagą, wciąż nie mogę uwierzyć, że nas widzi, a przecież życie było takie piękne, zdecydowanie wolę być niezauważalny dla ludzkiego oka jest mi wtedy wygodniej, nie muszę się pilnować i co najważniejsze mogę docinać przyjacielowi, a on nie może nic mi odpowiedzieć ani zrobić, bo jakoby dziwnie mogło to wyglądać, kiedy biłby lub krzyczał na powietrze.
Ach życie byłoby piękniejsze, gdyby nawet Alisha nie wiedziała o moim istnieniu, co prawda nic do niej nie mam, jednak to człowiek tyle mi wystarczy, aby czasem odczuwać do niej niechęć, nawet jeśli nic mi nie zrobiła.
Wpatrując się tępo w sufit, zacząłem wsłuchiwać się w rozmowę księżniczki i pasterza, oboje poruszyli ważny temat wojny, Sorey chciał wiedzieć jak pomóc dziewczynie, problem jednak polegał na tym, że Alisha chciała zrobić wszystko, aby wojny nie było czy to w ogóle możliwe? Chcę zatrzymać ją lub do niej nie dopuścić. Rozumiałem, że chce jak najlepiej dla swojego kraju, który ostatnio przeżył wiele złego, po mojej przemienienie. Jednakże uważam, że pasterze nie będzie w stanie nie dopuścić do wojny, oczywiście możemy się tam pojawić, postarać się oczyszczać ludzi ze zła, aby tym samym spróbować chociaż trochę zatrzymać wojnę, problem jest jednak jeden, to niewiele może pomóc, tam będzie przeklęty pan, z nim możemy nie wygrać, do wojny dojdzie czy tego chcemy, czy nie, a my nic na to nie poradzimy, możemy tylko próbować, tyle nam tak właściwie pozostało.
Rozmyślałem na temat wojny aż do chwili wyjścia młodej panny, dopiero wtedy na chwilę zapominałem o tym co nas czeka, unosząc głowę przysłuchując się kolejnej rozmowie, Sorey zgodził się na odnowienie paktu, Lailah będzie z nim aż do momentu pokonania złego pana. Wiedziałem, że podejmie słuszną decyzję to mądry człowiek, nawet jeśli czasem trochę dziecinny.
- Wiedziałem, że podejmiesz słuszną decyzję - Odparłem zadowolony, gdy kobieta wyszła, informując pasterza o jutrzejszym odnowieniu paktu w katedrze tam gdzie znalazł miecz
- Obyś miał rację, wciąż nie wiem, czy dobrze zrobiłem - Westchnął, siadając obok mnie na łóżku.
- Podjąłeś słuszną decyzję, my wierzymy w ciebie, nie popełnisz tego samego błędu dwa razy - Byłem pewny swoich słów, wiedziałem, że to tylko człowiek i tak naprawdę niczego nie można się po nim spodziewać, ja jednak ręczyłem życiem za swoje przyjaciela i byłem pewien, że mnie nie zawiedzie.
Sorey westchnął cicho, tuląc się do mnie, cicho mrucząc pod nosem, już czułem jego usta na swoim karku, co lekko mnie zawstydziło, nie dlatego że to robił a dlatego, że było z nami dzięki.
Z moich ust wydobyło się ciche chrząknięcie, musiałem odsunąć go od siebie, aby nie spalić się ze wstydu przy dziecku.
- Boże - Ciche westchniecie, ze słyszalnym niezadowoleniem wydostało się z ust Soreya, no cóż, ja mu poradzę, Yuki jest z nami i nie możemy robić niczego niestosownego.
- Yuki chcesz się położyć? - Zwróciłem się do chłopca, aby upewnić się, że nie potrzebuje czegoś, w końcu to dziecko o niego trzeba przede wszystkim zadbać.
- Nie mogę - Odparł, siedząc twardo na dywanie, na coś czekając.
- Dlaczego nie możesz? - Spytałem zaskoczony, nie do końca rozumiejąc, co go przed tym powstrzymuje.
- Lailah obiecała mi, że pokaże mi coś fajnego, mam czekać aż przyjdzie - Yuki był bardzo poważny, gdy to mówił jednocześnie lekko się niecierpliwością.
To zabawne, bo ja o niczym nie wiem, coś mnie chyba ominęło, lub też Lailah zapomniała mnie o tym po prostu poinformować.
- Już jestem - Drzwi z pokoju się otwarły, a w ich progu zjawiła się kobieta, która uśmiechnęła się do Yuki'ego. - Zabieram go na kilka godzin, chce mu coś pokazać - Odparła, informując mnie o tym dopiero w tym momencie.
- Jak to na kilka godzin? Jest wieczór, w nocy chcesz z nim wracać?
- Faktycznie, mogłoby to być problematyczne, w $takim razie wróci do was rano - Laila wzięła chłopca na ręce, a ja wciąż nie wiedziałem gdzie i dlaczego go zabiera.
- No ale.. - Chciałem coś powiedzieć, kiedy to ręka mojego przyjaciela zatkała skutecznie moje usta, no super a temu, o co chodzi?
- Idzie śmiało tylko uważajcie na siebie - Pożegnał ich, nie zdejmując dłoni, aż drzwi się nie zamknęły.
- Co ty wyprawiasz? Przez ciebie nie wiem gdzie i po co poszli - Burknąłem.
- A czy to ważne? Przecież Yuki jest z Lailah, nic mu nie będzie - Wyszeptał, zadowolony wtulając się w moje ciało, co za przebiegła bestia dostał szanse i nie omieszkał z niej nie skorzystać.
- A tak właściwie wiesz, co jest jutro? - Zapytałem, odwracając głowę w jego stronę.
- Piętak i co z tego? - Prychnąłem cicho z rozbawienia.
- I tylko piątek nic więcej? - W moim głosie dało się usłyszeć niedowierzanie, on udaje głupka czy naprawdę nie pamięta? 
- Nie, o czymś nie wiem? - Lekko zaskoczony przyglądał mi się z uwagą.
- Masz jutro swoje osiemnaste urodziny - Przypominałem mu, patrząc na niego ze współczuciem, takie dziecko, a już cierpi na demencję starczą, a co będzie później? Aż strach się bać.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz