niedziela, 3 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Może Mikleo miał rację. Może postępuję źle i powinienem uwolnić Lailah, nim zrobię coś bardziej głupiego. Potrząsnąłem gwałtownie głową, próbując uciszyć ten cichy, słaby głosik, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem ze strony mojego aniołka.
- A ty obiecałeś mi, że już nigdy mnie nie opuścisz – powiedziałem smutno, podchodząc do niego. – Nie złamałem żadnej z tych obietnic, nie jestem zły. Po prostu postępuję trochę inaczej niż inni pasterze, ale mam ten sam cel. A ty po prostu nie potrafisz tego zrozumieć, coś jest dla ciebie albo dobre albo złe. Ale nic nie szkodzi – delikatnie uniosłem jego podbródek i posłałem mu ciepły uśmiech. – Pokażę ci i sprawię, że wreszcie przejrzysz na oczy.
- Zadaniem pasterza jest oczyszczanie świat ze zła, nie jego likwidacja, to jest różnica – Serafin nie przestał mnie przekonywać, a w jego głosie mogłem usłyszeć nadzieję. Głupiutki, biedny aniołek.
- Niektórzy zasługują na oczyszczenie i drugą szansę, zgadzam się – pokiwałem głową, starając się zachować cierpliwość. – Ale czy tamten potwór na to zasługiwał? Zabił twoich rodziców, na pewno wielu innych Serafinów, omal nie zabił ciebie, czy naprawdę uważasz, że oczyszczenie coś by mu dało? Powróciłby do morderstw i na powrót poddał się złu, ponieważ ludzie są słabi. Ja też jestem słaby, ale mam ciebie – pogłaskałem go po policzku wierzchem dłoni, ale ten natychmiast odwrócił głowę. Miałem serdecznie dość tych igraszek. Helion nam ucieka, a ten uparcie stawia przy swoim. – Do środka – warknąłem, zaciskając dłonie w pięść. Chłopak spojrzał na mnie przestraszony, po czym westchnął cicho i posłusznie wypełnił rozkaz.
Nie chciałem tego robić. Wolałem, kiedy Mikleo szedł obok mnie, ale nie pozostawił mi wyboru. Bardzo nie podobał mi się jego opór, musiałem i na to znaleźć rozwiązanie. Gdybym któregoś ranka obudził się bez niego u boku, chyba bym oszalał. Straciłem go już dwa razy, nie mogłem stracić i trzeci.
Lucjusz truchtał przede mną, z wysoko uniesionym ogonem, czasem zerkając czy idę za nim. Wcześniej troszeczkę go przestraszyłem, przyznaję, ale zwierzak szybko zrozumiał, kto daje mu jeść. Stworzenie na pozór głupie, ale jednak jest inteligentniejszy od niesfornego Serafina w moim wnętrzu. I to się ceni.
- Chyba wcześniej zapomniałem ci podziękować, Mikleo – zacząłem wiedząc, że i tak mnie usłyszy. – Za tę ucieczkę. Gdybyś wtedy został, pewnie pomógłbyś mi oczyścić tego gnoja i nadal pozostałbym głupcem. Dzięki tobie przejrzałem na oczy. Obiecuję, że nie zostawię cię z tym samego i pomogę ci tak, jak ty pomogłeś mi.
Mikleo nie odpowiedział, ale nie wymagałem tego od niego. Niech pomilczy, przemyśli sprawę i dojdzie do sensownych wniosków. Dam mu tyle czasu, ile tylko potrzebuje.
Kolejne parę godzin drogi minęło nam głównie w ciszy. Czasem odzywałem się do mojego aniołka i mówiłem, jak bardzo mi na nim zależy i żeby nie zmuszał mnie do robienia mu krzywdy, na co jeszcze nie spotkałem się z odpowiedzią. Mówiłem także do Lucjusza; może to było głupie, ale jednak trudno było mi zachować milczenie. I co najzabawniejsze, zwierzak mi odpowiadał, co prawda, były to krótkie i niezrozumiałe dla mnie miauknięcia, ale zawsze coś. Mikleo naprawdę mógłby się od niego uczyć.
Dotarliśmy w końcu do celu. Schowałem się za skałą i zawołałem cicho kota uważając, by nie wzbudzić przy tym uwagi potwora. Czułem znaną mi aurę zła i już wiedziałem, z jakim helionem miałem do czynienia – kolejny człowiek.
- Możesz go oczyścić – usłyszałem głos Mikleo. Więc wreszcie przestaje milczeć? Jak miło z jego strony.
- Nie sądzę – westchnąłem cicho, wyjmując miecz. – To morderca, czuję to. Nie zasługuje na drugą szansę.
- Może ma rodzinę, albo kogoś, kogo kocha. Da się go jeszcze uratować, podobnie jak ciebie.
Wyjrzałem zza skały i przez chwilę mogłem ujrzeć naturalną postać heliona. Przed oczami stanął mi obrazek szczęśliwej rodziny; ten facet z żoną u boku i gromadką dzieci. Zaraz skupiłem się na swoim zadaniu. Czemu Mikleo musiał budzić we mnie tę krztynę empatii, którą postanowiłem zachować? To uczucie nie było przeznaczone dla tych potworów, ale właśnie dla mojego aniołka, ale jeżeli będzie się tak działo coraz częściej, i jej będę musiał się pozbyć.
- Jesteś hipokrytą – warknąłem. – Sam mówiłeś mi, że dla ludzi nie ma już ratunku, a teraz co, zmieniasz zdanie? Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem w pełni, ale śmiało mogę ci powiedzieć, że tego potwora nie da się uratować.
Wyszedłem z ukrycia, czym przykułem uwagę heliona. Potwór obrócił w moją stronę swój obrzydliwy łeb i zawarczał głośno. Zacisnąłem mocniej palce na rękojeści miecza wiedząc, że już za chwilę będzie o jednego potwora mniej na tym świecie. I znów spełnię swój obowiązek jako pasterz.

<Mikleo? c:>

733

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz