sobota, 16 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zmarszczyłem brwi na jego uwagę, a kiedy w pełni dotarł do mnie sens tych słów poczułem, jak na policzki wkrada się zdradziecki rumieniec. Dobrze, że było w miarę ciemno, dzięki czemu nie było to tak widoczne, a jeżeli miałem szczęście, to chłopak w ogóle tego nie zauważył. Mimowolnie lekko zmierzwiłem swoje włosy. Miałem je ścinać, ale skoro Mikleo się podobało, to może rozważę tę decyzję.
- Nie uważasz, że są trochę za długie? – spytałem, patrząc na jego zadowoloną twarz. Chłopak delikatnie chwycił jeden z kosmyków, a później zaczął okręcać go wokół swojego świata.
- Nie, mogą być nawet i dłuższe. Wreszcie to ja będę się nad tobą znęcał – dodał, lekko całując kącik moich warg.
- A to się jeszcze okaże – powiedziałem cicho, tym razem czochrając jego włosy. – Naprawdę powinieneś iść spać – dodałem obserwując, jak walczy, by utrzymać oczy otwarte.
- Tak, tak – mruknął, ziewając lekko. Naprawdę był zmęczony, z trudem to ukrywał. Od kilkunastu minut powinien odpoczywać, a nie ze mną rozmawiać.
Ucałowałem czubek jego głowy, kiedy w końcu położył głowę na mojej klatce piersiowej i przymknął swoje oczy. Przykryłem nas obu kocem, który zsunął się z nas podczas jego łaskotania. Dopiero wtedy objąłem go ramionami w pasie i wtuliłem nos w jego włosy. Dopiero sobie teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo tęskniłem za tak z pozoru błahymi chwilami. Zacząłem kreślić na jego plecach nieregularne kształty, na co chłopak zareagował cichym pomrukiem aprobaty.
Mimo, że wybaczył mi to wszystko, co mu robiłem, nie czułem się z tym dobrze. Osobiście nie uważałem, że zasługiwałem na jego wybaczenie, ale nie zmarnuję danej mi szansy. Będę robił od tej pory wszystko, byleby mu wynagrodzić te wszystkie krzywdy.

***

Obudziły mnie dwa głosy. Jeden z nich był spokojny i przyjemny dla ucha, zdecydowanie należał do kobiety. Z kolei drugi był dziecięcy i niecierpliwy. To musieli być Yuki i Lailah. Mikleo nadal leżał na mnie, wtulony i, sądząc po jego regularnym oddechu, nadal spał.
- Jak można tak długo spać? – usłyszałem z dala podirytowany głos Yuki’ego.
- Najwidoczniej tego potrzebują. Przypominam ci, że ty też dużo śpisz – tłumaczyła mu Lailah.
Uniosłem powieki i leniwie rozejrzałem się dookoła. Najwidoczniej zasnąłem podczas swojej warty. Jestem naprawdę słabym wartownikiem, dobrze, że nic nas nie zaatakowało. Sądząc po tym, jak wysoko było słońce, był już późny ranek. Yuki i Lailah siedzieli nad jeziorem; nie rozumiałem, co kobieta mówiła do chłopca. Najpewniej próbowała go czegoś nauczyć, bo dziecko próbowało zapanować nad wodą, co szło mu dosyć marnie. Dobrze, że wzięła go wystarczająco daleko, mimo wszystko pobudka poprzez oblanie wodą nie należała to najprzyjemniejszych rzeczy.
Mikleo mruknął cos pod nosem i otworzył leniwie oczy. Uśmiechnąłem się ciepło do mojego anioła i odgarnąłem splątane kosmyki z jego czoła.
- Dzień dobry – powiedziałem łagodnie, po czym lekko pocałowałem go w czoło. – Jak się spało?
- Wspaniale – wymamrotał, przeciągając się i wstając na równe nogi. Jak dla mnie mógł jeszcze na mnie leżeć, nie przeszkadzało mi to.
- Mikleo! – i tyle było z odpoczynku. Wiedziałem, że było to jedynie i potrzebował tej uwagi, ale momentami męczył nawet i mnie. Minęły dwie sekundy i Yuki już był przy nas. – Nauczysz mnie panować nad wodą? Pani Lailah nie umie tak fajnie jak ty.
- Mikleo jest zmęczony i nie powinien… - zacząłem, podnosząc się to siadu, ale mój przyjaciel przerwał mi w połowie zdania.
- Nie, już czuję się dobrze.
Posłałem przyjacielowi gniewne spojrzenie. Ledwie wczoraj był jeszcze smokiem, a teraz chce się bawić swoją mocą. Powinien dać sobie jeszcze na wstrzymanie chociaż jeden dzień. Yuki’emu nic się nie stanie, a kto wie, jak zareaguje osłabiony organizm przyjaciela.
- Mogę ci udowodnić – kontynuował Mikleo. Na jego słowa uniosłem jedną brew z niedowierzaniem i już po chwili poczułem chłodną wodę na swojej twarzy. – Mówiłem. Chodź, Yuki.
Przetarłem rękawem mokrą twarz i patrzyłem z niedowierzaniem, jak chłopak odchodzi z dzieckiem w stronę wody. A później, zmęczony całym dniem przez spełnianie życzeń dziecka, będzie chciał zrobić ze mnie swoje łóżko. I wtedy powiem mu „nie”.
Kogo ja oszukuję, na pewno mu nie odmówię. Co więcej, pewnie sam się do niego przytulę i tyle będzie z mojej asertywności.
Mimo wszystko uważam, że chyba za bardzo rozpieszcza chłopca. Owszem, to tylko dziecko, ale jest ono mądre. Yuki doskonale wiedział, co się działo z Mikleo i w jakim stanie był aktualnie, więc powinien nie prosić go o takie rzeczy. A Mikleo powinien mu odmówić.
- Będziesz wracała do stolicy, prawda? – spytałem, kiedy Lailah przysiadła obok mnie. Była przemoczona i wyraźnie zmęczona. Na moje pytanie lekko pokiwała głową. – Jeżeli nie miałabyś nic przeciwko, wybralibyśmy się z tobą.
- Chcecie wracać? – była wyraźnie zdziwiona taką decyzją.
- Obiecałem pomóc Alishi – westchnąłem cicho. Ostatnio pomaganie idzie mi kiepsko i mam nadzieję, że nie pogorszę tej sytuacji bardziej. Oraz że mnie nie wtrącą do lochu przy bramach miasta. – Ale jeszcze będę musiał pomagać o tym z Mikleo.
- Jeżeli tak, to dobrze będzie z wami spędzić jeszcze trochę czasu – powiedziała z uśmiechem.
Odwzajemniłem ten gest, po czym podniosłem się na równe nogi. Musiałem jeszcze przygotować posiłek i zmusić tego upartego anioła do zjedzenia go, a później z nim porozmawiać, jeżeli jeszcze będzie miał na to siłę.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz